DZIKIE ŻYCIE

Bitwa o Świdowiec

Tymur Bederniczek

W 2017 r. na terenie masywu górskiego Świdowiec w Karpatach Ukraińskich zaplanowano budowę wielkiego, największego w całych Karpatach, górskiego ośrodka narciarskiego o powierzchni 1400 ha z dziesiątkami hoteli, restauracji, banków, centrów handlowych i własnym lotniskiem. Choć obecnie występuje tu ponad 100 gatunków roślin i zwierząt wpisanych do Czerwonej Księgi Ukrainy, to jednak dla wielkiego biznesu nie ma to żadnego znaczenia, a i lokalna władza na wszelkie sposoby lobbuje budowę nowego kurortu.

Mieszkańcy tego terenu, społeczni aktywiści i naukowcy powołali grupę inicjatywną „Free Svydovets”; w sądzie pierwszej instancji wywalczyli skasowanie rozporządzenia miejscowej władzy dające zielone światło dla budowy kurortu. W sądzie apelacyjnym jednak przegrali. Przed nimi wyrok Sądu Najwyższego. Bitwa o Świdowiec trwa.

Kraina jezior lodowcowych i szarotek

Świdowiecki masyw górski jest jednym z elementów formujących system Karpat Ukraińskich. Rozciąga się w formie łuku na długości 25 km i sięga wysokości 1883 m n.p.m. (góra Bliźnica). W reliefie Świdowca charakterystyczne są szerokie grzbiety powstałe z resztek penepleny pociętej głębokimi dolinami potoków górskich. Zachowały się tutaj liczne kotły polodowcowe, zwłaszcza na stokach gór: Bliźnica, Wielki Kocioł, Heryszaska, Trojaska i inne. W wielu z tych karów znajdują się wysokogórskie jeziora pochodzenia lodowcowego, a największe z nich to: Apszyniec, Heryszaska i Worożeska. Na Świdowcu znajduje się w sumie 9 takich jezior, co stanowi ponad połowę wszystkich jezior polodowcowych w całych Ukraińskich Karpatach.

Wielość wysokogórskich jezior, jeziorek i bagien wraz z wychodniami skał bogatych w wapń sprawiają, że Świdowiec jest unikalnym ośrodkiem różnorodności biologicznej w Karpatach. Niedawno opublikowano preprint artykułu przygotowanego przez zespół 12 naukowców, którzy wiele lat prowadzili badania na tym terenie (wersja elektroniczna dostępna pod adresem: wilderness-society.org/wp-content/uploads/2017/10/Svydovets.pdf). Wykazano w nim, tylko dla centralnej części Świdowca, dziesiątki rzadkich i ginących gatunków roślin i zwierząt wpisanych do Czerwonej Księgi Ukrainy, a dokładnie: 42 gatunki roślin naczyniowych, 14 gatunków owadów i 37 gatunków kręgowców, wśród których są 4 gatunki płazów, 19 ptaków i 14 ssaków.


Wschód słońca na jeziorem w górach. Fot. Julia Burlaczenko
Wschód słońca na jeziorem w górach. Fot. Julia Burlaczenko

Te liczby porażają, jednak nie dają pełnego wyobrażenia o unikalności tego terenu w porównaniu do innych wysokogórskich fragmentów Karpat. Czy możliwe, że ich różnorodność biologiczna w niczym nie ustępuje Świdowcowi? Niestety nie. Dobrą ilustracją niech tu będzie bodaj czy nie najsłynniejszy karpacki kwiat – szarotka alpejska. Spośród znanych w Karpatach Ukraińskich 7 populacji tego gatunku, 4 znajdują się właśnie na Świdowcu. Podobny stosunek możemy zaobserwować w odniesieniu do innych rzadkich i ginących gatunków roślin i zwierząt.

Biorąc pod uwagę jedynie ekologiczną wartość tego terenu, inwestor nie może go tak po prostu zabudować. Zdaje sobie bowiem sprawę, że „wszędobylscy” aktywiści ekologiczni na pewno by się o tym dowiedzieli i poinformowali opinię publiczną. Stąd też postanowił działać według najlepszych tradycji goebbelsowskiej propagandy, w nadziei, że potok kłamstw wpłynie zarówno na lokalne społeczności, jak i na całe społeczeństwo, co w konsekwencji przyniesie jakiś rodzaj legitymizacji budowy megakurortu w jednym z najważniejszych miejsc różnorodności biologicznej Karpat Wschodnich.

Ofensywa Brusiłowa ukraińskich leśników

W naszyjniku kłamstw pierwszym koralikiem było przywołanie generała Aleksieja Brusiłowa, którego inwestor wskrzesił w przestrzeni informacyjnej i zmusił do pracy na rzecz kurortu „Świdowiec”.


Panorama Karpat. Fot. Julia Burlaczenko
Panorama Karpat. Fot. Julia Burlaczenko

Najważniejszym warunkiem realizacji każdego wielkiego projektu związanego z budownictwem jest niezbędna infrastruktura, zwłaszcza drogi. A akurat z drogami na Świdowcu nie jest dobrze, a w zasadzie jest bardzo kiepsko. Te, które istnieją, są w opłakanym stanie, a budowanie nowych w sytuacji, kiedy dokumentacja projektowa nie jest jeszcze ukończona, jest sprawą niepewną,  gdyby się jednak okazało, że kurort nie powstanie. Jakiś „pomysłowy” urzędnik wymyślił by nie budować nowej drogi, ale wyremontować już istniejącą, ale zniszczoną drogę. Aby uniknąć zbędnych pytań (bowiem w czasie i przestrzeni zbiegły się: decyzja leśników o odnowieniu drogi z lobbingiem miejscowej władzy na rzecz budowy megakurortu na Świdowcu) postanowiono nadać jej historyczne zabarwienie – leśnicy naprawiają leśną drogę nie tylko dla siebie, nawet nie tylko dla ludzi, którzy będą mogli znacznie łatwiej dostać się z wioski Łopuchowo do wsi Czarna Cisa, ale odnawiają historyczny obiekt. Bo to nic innego jak stara „droga Brusiłowa”, której budową osobiście kierował generał Brusiłow w latach 1916-1917, zaś jej budowniczymi byli jeńcy wojenni Imperium Austro-Węgierskiego. Chciałbym wierzyć, że w gospodarce leśnej leśnicy ci orientują się znacznie lepiej niż w historii ojczystego kraju. Ponieważ nadal pozostaje dla mnie zagadką, co mógł budować rosyjski generał na tyłach armii Austro-Węgier w 1916 r. i czemu do 1917 r. trwała budowa drogi dla celów ofensywy Brusiłowa, która zakończyła się… latem 1916 r.?

Zdaje się jednak, że dla ukraińskich leśników nie miało większego znaczenia, czy tam w ogóle był gen. Brusiłow. A to, co rzeczywiście było dla nich istotne, to wyciąć las, wydać 100 000 euro funduszy z budżetu i odnowić 3 km drogi leśnej. A także wykazać się przed władzą obwodową, gdyż głównym lobbystą kurortu jest gubernator Zakarpacia Giennadij Moskal. Jego wypowiedź na temat budowy kurortu jest jasna: „Gdy tylko zaczniesz budować – zaraz pojawiają się setki aktywistów, setki tego… to szkodzisz jakiemuś wężowi, to znów muszce. Niczego nie można zrealizować. Siedzą w górach ludzie goli, bosi, bez pracy, bo my tu tylko rozpoczynamy, to zaraz jakaś żaba chodzi i nie daj Boże ktoś ją przejedzie” (w wywiadzie dla dziennikarza kanału telewizyjnego ZIK 28 maja 2018 r.).

Niepubliczne publiczne konsultacje

Początkowo chciałem użyć słowa „falsyfikacja”, ale zdaje się w tym kontekście nie będzie ono odpowiednie, bo konsultacje mimo wszystko się odbyły. Co prawda nie w tym dniu, który podano w oficjalnym zawiadomieniu i, co się z tym wiąże, nie wszyscy mieszkańcy (głównie przeciwnicy budowy ośrodka) mogli wziąć w nich udział. Ale, jako przedstawiciel ruchu „Free Svydovets”, jestem szczerze wdzięczny inwestorowi za takie podejście do sprawy, ponieważ to właśnie brak realnych konsultacji społecznych projektu ośrodka był jednym z ważnych argumentów w sądzie na naszą korzyść.


Turysta na szczycie, Karpaty Ukraińskie. Fot. Julia Burlaczenko
Turysta na szczycie, Karpaty Ukraińskie. Fot. Julia Burlaczenko

Kolejnym pozytywnym rezultatem tych konsultacji była znajomość z przedstawicielem lobbystów budowy kurortu Jurijem Dobrowolskim, który raz przedstawia się jako zastępca dyrektora górskiego ośrodka narciarskiego „Bukowel”, innym razem jako konsultant Zakarpackiej Administracji Obwodowej ds. budowy ośrodka na Świdowcu. Ukraińscy obrońcy przyrody znają tego pana już od dawna. To on, będą jeszcze kierownikiem obwodowego zarządu zasobów gruntowych obwodu iwano-frankiwskiego, aktywnie lobbował na rzecz budowy drogi do ośrodka „Bukowel”, która miała przejść przez zapowiednik „Gorgany”. Dokładnie przez sam zapowiednik, obszar kategorii Ia IUCN. Droga ta miała ułatwić dostęp do „Bukowela” i skrócić czas dotarcia z najbliższego lotniska w Iwano-Frankiwsku. Lobbyści wówczas tak dobrze „argumentowali” swoje stanowisko, że nawet dyrekcja Państwowej Służby Ochrony Przyrody była za budową owej drogi jakoby dla ochrony przed pożarami. Dyrektora zapowiednika, który nie wydał zgody na tę budowę zwolniono, ale sam zapowiednik udało się uratować (w Dzikim Życiu pisała o tej sprawie Natalia Szewczenko „Królestwo niedźwiedzia pod drogę” – maj 2010 r.). Podejście do sprawy Dobrowolskiego (a to wierzchołek góry lodowej) daje wyobrażenie, co czeka przyrodę Świdowca, jeśli powstanie tam gigantyczny ośrodek narciarski. Na marginesie, w 2010 r. Jurij Dobrowolski został aresztowany za sprzedaż działek budowlanych dla „Bukowela” po znacznie zaniżonych cenach – gromada wsi Polanica, do której należały działki, straciła na tym ponad 66 milionów hrywien.

Ocena oddziaływania na środowisko

3 grudnia 2017 r. w Ukrainie weszła w życie ustawa o ocenie oddziaływania na środowisko (OWD). Ta ustawa, choć nie pozbawia możliwości manipulacji przez inwestora, znacznie rozszerza prawa społeczeństwa w zakresie informacji i kontroli. 14 marca 2018 r. zawiadomienie o planowanej budowie kurortu na Świdowcu pojawiło się w rejestrze OWD i w ciągu 20 dni wszyscy zainteresowani mieli możliwość składania pisemnych uwag i propozycji. A było do czego się odnosić. Z tekstem samego zawiadomienia oraz uwagami można się zapoznać (co prawda wyłącznie w języku ukraińskim) pod adresem: http://eia.menr.gov.ua/places/view/288. Nie mogę jednak przy tej okazji nie wspomnieć o poziomie „poprawności” języka, w którym to zawiadomienie zostało napisane. Było przygotowane na tyle nieporadnie, że nawet w miejsce nazwy projektu, potencjalny inwestor wpisał adres Zakarpackiej Obwodowej Administracji Państwowej. Podobnych i jeszcze bardziej rażących błędów jest tam tyle, że trudno jest wybrać te, najbardziej niemerytoryczne – przykładem niech będą: „budowa kurortu może wpłynąć na drzewa i krzaki” (o Czerwonej Księdze i o roślinach zielnych nawet nie wspomniano), „budowa tras narciarskich wpłynie korzystnie na zwierzęta – będą mogły się na nich paść” i „nie ma podstaw do oceny transgranicznego wpływu na środowisko”. Ostatnia z tych tez przekracza już granice zdrowego rozsądku ponieważ projekt kurortu Świdowiec przewiduje zabudowę dopływów Cisy – rzeki, która przepływa przez 5 krajów.


Piękny poranek przy górskim jeziorze. Fot. Julia Burlaczenko
Piękny poranek przy górskim jeziorze. Fot. Julia Burlaczenko

Jest oczywiste, że do takiego projektu nadesłano dziesiątki uwag od organizacji społecznych, instytutów naukowych i społeczeństwa. Pośród nich jest także opinia słynnego ukraińskiego ekologa, prof. Stefana Stojko, który wcześniej występował w specjalnym materiale wideo w obronie Świdowca. Na Facebooku ten materiał obejrzało ponad 65 000 użytkowników. „Ojczysta przyroda wchodzi w skład pojęcia ‘Ojczyzna’ i ochrona przyrody to nasz święty obowiązek” – tymi słowami prof. Stojko podsumował swoje wystąpienie w obronie Świdowca. Ważne jest jednak, że boli to nie tylko 98-letniego profesora, który zresztą tworzył Karpacki Rezerwat Biosfery, problem jest równie ważny dla 20-letnich studentów i studentek oraz wielu innych ludzi. Śmiało można stwierdzić, że ta sprawa połączyła kilka pokoleń ekologów i obrońców przyrody w walce o uratowanie Świdowca przed zabudową. Taka jedność nawet pośród „zielonego” ruchu jest rzadkością.

Historia niemal szpiegowska

Oficjalne informacje dotyczące kurortu, którymi dysponowaliśmy do momentu zobaczenia materiałów w sądzie apelacyjnym ograniczały się do opublikowanych na oficjalnej stronie Zakarpackiej Obwodowej Administracji Państwowej oświadczeń jej przewodniczącego oraz planu projektowanego kurortu, który był przekazany przez pozwanego. Dodajmy planu w formacie A4 i w kiepskiej jakości. Mając za podstawę ten schemat i uszczegółowiwszy go w oparciu o dokumentację geodezyjną i leśną, zrozumieliśmy wreszcie, gdzie planowany jest kurort Świdowiec. Podjęliśmy wtedy decyzję, że nie wolno do tego dopuścić. Jeśli ten ośrodek zostałby wybudowany, byłaby to po prostu katastrofa: zabudowane zostaną strefy wodochronne, częściowo zostaną wycięte lasy przy połoninach, naruszone będą tereny obszarów chronionych (w liczbie bez mała dziesięciu), zniszczone zostaną rzadkie i wymierające gatunki roślin i zwierząt, siedliska sieci EMERALD i Natura 2000.


Aktywiści grupy Free Svydovets w masywie Świdowca. Fot. Archiwum grupy Free Svydovets
Aktywiści grupy Free Svydovets w masywie Świdowca. Fot. Archiwum grupy Free Svydovets

Rodzi się także wiele pytań dotyczących systemu zaopatrzenia w wodę oraz rozwiązania gospodarki ściekowej – co planuje się robić z 6000 m3 ścieków wytwarzanych w ciągu jednej doby? W ukraińskim prawodawstwie jest tyle zakazów, które uniemożliwiają budowę tego ośrodka, że gdyby mimo to powstał, trudno jest znaleźć w kraju analogię dla podobnego bezprawia. Można by to porównać z planami zniszczenia zabytkowego Gościnnego Dworu w centrum Kijowa [Gościnny Dwór to swego rodzaju XIX-wieczne „kijowskie sukiennice”, obiekt pełniący funkcje handlowe, gdzie prezentowały się różna branże rzemieślnicze – przyp. tłumacza], aby na jego miejscu wybudować kolejne centrum handlowe? Lub też z propozycją zalania betonem drewnianej dzielnicy z XI wieku odkrytej na Placu Pocztowym, również w centrum Kijowa w celu budowy kolejnych modnych butików? I rzeczywiście, skoro w stolicy próbuje się takie rzeczy przeforsować, to co mówić o odległych górskich wioskach? Zwłaszcza jeżeli maksymalnie długo ukrywa się przed społeczeństwem informację o realnych planach budowy ośrodka.

Na osobną uwagę zasługuje sam schemat ukrywania informacji, który zastosowali zakarpaccy urzędnicy, aby nie dać możliwości przeciwnikom budowy zaznajomienia się z dokumentacją projektową. To klasyczny przykład wzajemnego zabezpieczania. W Ukrainie formalnie nie można ograniczyć dostępu do informacji publicznej, do której także należy ta dotycząca budowy obiektów mogących znacząco negatywnie wpłynąć na środowisko. Urzędnik, który otrzymał oficjalne zapytanie dotyczące udostępnienia informacji publicznej, jest zobowiązany w terminie 5 dni dać odpowiedź, udostępnić informację lub wyjaśnić, dlaczego nie może tego zrobić. A nie może, bo nie ma dokumentów. Wygląda na to, że zakarpaccy urzędnicy wymyślili nowy schemat, jak w sposób zgodny z prawem ukryć przed społeczeństwem informację publiczną. Nawet kiedy przychodzisz do takiego urzędnika na umówioną godzinę, np. do urzędu w rejonowym mieście Tiacziw, on ci mówi, że wszystkie dokumenty wysłał do Użgorodu, i pokazuje – oto kopia potwierdzenia przesyłki z jej opisem (w opisie wskazano, że dokumentacja liczy 80 stron). Kiedy przyjeżdżasz do Użgorodu i idziesz do urzędnika, on informuje cię, że wysłał dokumenty do Tiacziwa i pokazuje ci kopię potwierdzenia przesyłki z jej opisem. I tak w nieskończoność. Oczywiście nikt nie przesyła oryginału projektu, który leży gdzieś zamknięty w sejfie, ale pomysłowi urzędnicy wynaleźli sposób, by w majestacie prawa nie udostępnić informacji, którą udostępnić powinni. Szkoda, że z taką samą pomysłowością i entuzjazmem nie podchodzą do rozwiązania problemu nielegalnych wyrębów w Karpatach czy zaśmiecania Cisy odpadami komunalnymi.

A co na to Karpacki Rezerwat Biosfery?

Kurort „Świdowiec” zaplanowano w sąsiedztwie Karpackiego Rezerwatu Biosfery (KRB). Jedna z tras zjazdowych ma być wyznaczona bezpośrednio wzdłuż jego granicy. Ponad 20 tysięcy turystów, którzy codziennie znajdowaliby się na terenie kurortu, bez wątpienia doprowadziłoby do nieodwracalnej degradacji przyległych unikalnych ekosystemów karpackiego rezerwatu, zwłaszcza pralasów bukowych i bukowo-jodłowych. Jednak dyrektor rezerwatu inaczej ocenił tę sytuację. Kiedy sąd, który rozpatrywał sprawę „Świdowca”, chciał dołączyć administrację KRB w charakterze trzeciego podmiotu prawnego po stronie pozywającego, dyrektor Karpackiego Rezerwatu Biosfery Mykoła Rybak, kategorycznie odmówił uzasadniając, że zaskarżane bezprawne decyzje, które dawały zielone światło dla budowy kurortu, „nie naruszają praw i obowiązków Karpackiego Rezerwatu Biosfery”. Później retoryka kierownictwa rezerwatu nieco się zmieniła i zastępca dyrektora ds. naukowych prof. Fedir Hamor zaznaczył, że Karpacki Rezerwat Biosfery wspiera rozwój turystyki w regionie, ale tylko zgodnie z zasadami Ramowej Konwencji o Ochronie i Zrównoważonym Rozwoju Karpat i innymi obowiązującymi w Ukrainie aktami prawnymi. W tym kontekście warto wspomnieć, że biorąc pod uwagę np. Ustawę o Czerwonej Księdze Ukrainy na wysokogórskich terenach Świdowca w ogóle nie można prowadzić żadnych prac budowlanych. Tutaj występuje ponad 100 gatunków z Czerwonej Księgi, które trzeba chronić, a nie zalewać betonem.


Zawilec narcyzowaty na połoninach Świdowca. Fot. Roman Czerepanyn
Zawilec narcyzowaty na połoninach Świdowca. Fot. Roman Czerepanyn

Sprawa masywu Świdowca ma według mnie w przyszłości jedynie dwa scenariusze rozwoju – albo teren ten zostanie zabudowany i przekształcony w kurort, albo wejdzie w skład systemu obszarów chronionych Ukrainy. Odnośnie do tego drugiego wyjścia są różne punkty widzenia. Naukowcy z Instytutu Ekologii Karpat Narodowej Akademii Nauk Ukrainy nalegają na utworzenie tam zakaznika o znaczeniu państwowym „Centralny Świdowiec” o powierzchni 3500 ha. Ministerstwo Ekologii i Zasobów Naturalnych Ukrainy w osobie wiceministra Wasyla Połujko już poparło tę inicjatywę i dało wstępną zgodę na stworzenie zakaznika. Natomiast naukowcy Narodowego Ogrodu Botanicznego im. M. Gryszko, Narodowej Akademii Nauk w Kijowie wysunęli inną propozycję, a mianowicie – rozszerzenie terenu Karpackiego Rezerwatu Biosfery na teren Świdowca. Naszym zdaniem, tworzenie nowej formy ochrony przyrody o dość słabym reżimie ochronnym w bezpośrednim sąsiedztwie rezerwatu biosfery jest nielogiczne. Znacznie lepiej rozszerzyć KRB na ten teren. Zasadniczym argumentem za jest obecność w rezerwacie służby ochrony, podczas gdy zakazniki są w Ukrainie chronione jedynie formalnie. Mówiąc prościej i nieco metaforycznie: kierowca, który dba o swoje auto z pewnością wybierze parking z ochroną, a nie bez ochrony licząc jedynie na świadomość mieszkańców. Szczególnie trudno na nią liczyć, kiedy wiesz, że do najbliższego zamieszkanego terenu jest 15 km, zaś do najbliższego rejonowego oddziału policji aż 25 km.

W poszukiwaniu Świętego Mikołaja

Chociaż inicjatywa ochrony Świdowca „Free Svydovets” wyszła od mieszkańców wioski Łopuchowo, to jednak znacznie większe wsparcie ma w wielkich miastach Ukrainy i za granicą. Tylko z Francji nadesłano ponad 3000 pism na adres Prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki z prośbą, aby nie dopuścił do zniszczenia unikalnej przyrody Świdowca. Za to zakarpaccy urzędnicy nie przestają karmić mieszkańców okolicznych wiosek bajkami o rajskim życiu. Jednak najstraszniejszą rzeczą nie są rozprzestrzeniane przez nich kłamstwa, np. o stworzeniu 5000 miejsc pracy (przykład sąsiedniego „Bukowela” pokazuje, że miejscowi pracują tam jedynie jako nisko opłacani pracownicy niewykwalifikowani), ale to, że wielu ludzi w te kłamstwa wierzy.

Trudno to wyjaśnić, ale wielu miejscowych czeka na dobrego czarodzieja – Świętego Mikołaja, Bukowela, Moskala czy kogokolwiek innego, który przyjdzie i rozwiąże ich problemy.

Ponieważ cudzoziemcy są mniej skłonni do wiary w wymyślone postacie, które przyjdą i zrobią za nich całą robotę – ich udział w ruchu „Free Svydovets” jest niezmiernie ważny. I choć zamysł wybudowania kurortu w jednym z najcenniejszych zakątków Karpat zyskał już znaczny rozgłos pośród europejskich organizacji zajmujących się ochroną przyrody, to wciąż za mało, aby realnie wpłynąć na sytuację w Ukrainie.

Obecnie pilnie potrzebne jest wsparcie krajów regionu karpackiego, które zwróciłyby się do Ministerstwa Ekologii i Zasobów Naturalnych Ukrainy z wnioskiem o przeprowadzenie oceny transgranicznego oddziaływania planowanego ośrodka na środowisko. Zgodnie z ukraińskim ustawodawstwem taką ocenę powinno wykonać wspominane Ministerstwo. Natomiast jeśli nie ma niebezpieczeństwa oddziaływania transgranicznego ocenę przygotowuje Departament Ekologii Zakarpackiej Obwodowej Administracji Państwowej. Tak, tej samej, na której zamówienie ośrodek ma być budowany…

Przegrana w sądzie apelacyjnym i kolędnicy

W 2008 r. aresztowano prezesa Lwowskiego Apelacyjnego Sądu Administracyjnego, sędziego Ihora Zwarycza obwinionego o przyjmowanie łapówek. W gabinecie, mieszkaniach sędziego i jego kolegów znaleziono milion dolarów i dwa miliony hrywien. Niebawem Ihor Zwarycz złożył wyjaśnienia dotyczące pochodzenia tych pieniędzy. Otóż według niego nie były to łapówki, a jedynie pieniądze, które w jego domu w czasie Świąt Bożego Narodzenia zostawili kolędnicy. Przez to zyskał sobie wśród ludu przydomek sędziego-kolędnika. „Sędzia-kolędnik” Ihor Zwarycz nie ma związku ze sprawą Świdowca, natomiast ma taki związek sędzia Marian Kuszneryk – ówczesny pierwszy zastępca Zwarycza, a obecnie jego następca na stanowisku prezesa Lwowskiego Apelacyjnego Sądu Administracyjnego. Właśnie podczas prezesowania Mariana Kuszneryka odbyła się sprawa sądowa dotycząca Świdowca…

W czasie Majdanu, w latach 2013-2014, miałem okazję bywać na wielu rozprawach, ale takiego cyrku jak podczas sprawy Świdowca nie widziałem jeszcze nigdy w życiu. Oprócz tego, że sędzia główny stale przerywał adwokatce Sofii Szutiak, która broni Świdowca, pozwalał sobie na nieetyczne wypowiedzi i wyśmiewanie, to prawdziwym kuriozum było już danie nam 15 minut na zaznajomienie się dokumentacją planistyczno-kartograficzną o rozmiarach 8 na 10 metrów. Ponadto uznał za logiczną argumentację inwestora, że ani mapy, ani też części tekstowej projektu, nie zamieścił on w Internecie (gdzie zgodnie z ukraińskim prawem powinna być dostępna przez miesiąc), ponieważ pliki były zbyt duże, a takich podobno w Internecie umieścić się nie da. Nie wiem jak inni, ale ja w tym momencie czułem się jak Alicja w Krainie Czarów. Coś takiego nie powinno mieć miejsca w kraju, który deklaruje chęć integracji ze Wspólnotą Europejską.

Sprawę oczywiście przegraliśmy. Ale równie oczywiste jest, że nikt z nas nie zamierza na tym poprzestać. Dołączyli do nas i nadal dołączają silni sojusznicy. Ruch „Free Svydovets” wsparły takie organizacje jak: Longo Maï, Bruno Manser Fonds, European Civic Forum, SOS Forêt France i inne. Uzupełniliśmy też szeregi naszych obrońców – teraz oprócz prawnika organizacji „Ekologia. Prawo. Człowiek” – adwokatki Sofii Szutiak, Świdowca broni znany ukraiński adwokat Serhij Wojczenko, który na koncie ma wiele wygranych, głośnych procesów.


Mapa projektowanego kurortu Świdowiec. Opracownaie: Tymur Bederniczek
Mapa projektowanego kurortu Świdowiec. Opracownaie: Tymur Bederniczek

Do zwycięstwa jeszcze daleko i walka trwa. Przeciwnik jest bardzo groźny, ponieważ bardzo prawdopodobne jest, że za inwestorem kurortu „Świdowiec” stoi właściciel sąsiedniego obiektu tego rodzaju – „Bukowel” – znany ukraiński oligarcha Ihor Kołomyjski. Jednak tak silny przeciwnik nie tylko nie osłabia, ale na odwrót – konsoliduje obrońców przyrody, naukowców i miejscowych aktywistów. Rzecz bowiem w tym, że Świdowiec to nie tylko jeden z najcenniejszych masywów górskich we Wschodnich Karpatach, który sam w sobie stanowi olbrzymią wartość dla ochrony różnorodności biologicznej i krajobrazowej. Ważniejsze jest to, że są to swego rodzaju wrota do Karpat Wschodnich, takie „Karpackie Termopile”, które należy obronić za wszelką cenę. Kiedy upadnie Świdowiec – przesądzona będzie przyszłość Borżawy, Czarnohory, Marmaroszu czy jakiegokolwiek innego zakątka gór, który wpadnie w oko komuś z „możnych tego świata”. Dlatego właśnie teraz, jak nigdy wcześniej, bardzo potrzebujemy wsparcia kolegów i koleżanek z innych krajów. Ukraińskie realia są bowiem takie, że głosom z zagranicy przysłuchuje się tu znacznie uważniej.

Jeżeli pragniecie dołączyć do naszego ruchu – podpiszcie petycję na stronie freesvydovets.org i promujcie nas na portalach społecznościowych.

Tymur Bederniczek

Tłumaczenie: Krzysztof Wojciechowski

Dr Tymur Bederniczek – ekolog, aktywista ochrony przyrody, badacz ekosystemów górskich, pracownik naukowy Narodowego Ogrodu Botanicznego im. M. Gryszka Narodowej Akademii Nauk Ukrainy w Kijowie. Jest autorem licznych artykułów naukowych i publicystycznych, z których większość poświęconych jest wpływowi globalnych zmian klimatycznych i działalności człowieka na wrażliwe ekosystemy w strefach subalpejskich i alpejskich gór Europy (Karpaty, Alpy, Sudety). Uczestnik grupy inicjatywnej „Free Svydovets”.