Trudno zabić kogoś, kto jest do nas podobny
Polska bez polowań
Karsten Brensing jest poczytnym popularyzatorem psychologii i wiedzy o zachowaniu się zwierząt. W Polsce wydano jego dwie książki: „Misterium życia zwierząt” i „Rozmowa ze zwierzętami”. W drugiej z nich wspomina wykład, który wygłosił kiedyś przed grupą myśliwych.
„W trakcie mojego referatu zebrani zaczęli odczuwać coraz większy dyskomfort. Gdy mówiłem o porównywalności uczucia miłości u górzaków ałtajskich i u nas, ludzi, oraz wykazywałem, że przywiązanie matki do swojego dziecka jest podobne do uczucia krowy względem swojego cielęcia, wielu zaczęło przewracać oczami” – pisze Brensing. I dodaje: „Wyraźnie zbyt niewyobrażalne było to dla myśliwych, że jako ludzie podlegamy tym samym prastarym mechanizmom sterującym natury co gryzonie i krowy. Naruszałem bowiem w tym momencie podwaliny, na których wzniesiona została ludzka pycha i które uzasadniają nasze wynoszenie się ponad inne zwierzęta”.
Po lekturze tego fragmentu narzuciła mi się rzecz tak oczywista, że nawet jej nie dostrzegałem: otóż próżno szukać w polskiej prasie łowieckiej artykułów o psychologii zwierząt (może nie licząc tekstów o psach myśliwskich). Czytam rodzime periodyki myśliwskie od kilku lat i nie przypominam sobie ani jednego artykułu o życiu uczuciowym saren dzików, czy lisów. O tym, co jest już dla nauki współczesnej oczywiste – że ssaki i ptaki, również te łowne, przeżywają silne emocje, zdolne są do tworzenia głębokich relacji, bywają zaskakująco inteligentne. Zupełnie tak, jak ludzie.
I zaraz złapałem się na myśli kolejnej: a co w tym dziwnego? Przecież wtedy trudniej byłoby pociągać za spust. Bo współczesne ustalenia psychologii zwierząt – w szczególności tej porównawczej, która porównuje homo sapiens z innymi gatunkami – czy etologii kognitywnej coraz bardziej zasypują przepaść między człowiekiem a resztą zwierząt.
Epoka nowożytna zaczęła się dla nich fatalnie. Po Kartezjuszu cały Zachód przyjął jego wizję zwierząt jako biologicznych robotów, których głosy są tak samo puste i nieznaczące, jak dźwięki, które wydają zegary i inne mechanizmy. Łaskawszym okiem spojrzał na nie dopiero Darwin w XIX w. Trzeźwo założył, że skoro my, ludzie, mamy tak bogate życie emocjonalne a organizmy na drzewie ewolucji są ze sobą spokrewnione, to nie mamy żadnych podstaw, by odmawiać go psom, czy świniom. I ten pogląd ostatecznie zwyciężył: dziś żaden uznany badacz zachowań i psychiki zwierząt nie przeczy, że przynajmniej kręgowce mają uczucia i emocje. A wiele z nich zdolnych jest do złożonych operacji myślowych. Również do tzw. metakognicji, czyli analizy własnych przekonań, którą to umiejętność jeszcze do niedawna rezerwowano tylko dla ludzi.
Zabijanie wymaga od zabijającego wytworzenia psychologicznego muru między nim a jego ofiarą. Tymczasem wiedza płynąca z nauk behawioralnych o zwierzętach utrudnia budowę tego muru. Weźmy sobie takiego dzika, jedno z najważniejszych zwierząt, na które się poluje. Niewiele wiemy o jego życiu umysłowym, ale już dużo więcej o jego kuzynce – świni domowej. Na przykład to, że zdaje test lustra, czyli standardowy psychologiczny egzamin, za pomocą którego badacze oceniają, czy zwierzę jest samoświadome. Świnia nie robi tego tak jak szympansy, próbując zetrzeć sobie plamę, którą namalował jej egzaminator. Ale świetnie orientuje się w przestrzeni wykorzystując do tego lustra – np. szukając pożywienia ukrytego za przeszkodami - więc rozumie samą ideę odbicia, będącą fundamentem tego eksperymentu. A skoro potrafią to świnia, to będzie potrafił to dzik. I tu dochodzimy do kolejnej kwestii.
„Dlaczego więcej wiemy o zdolnościach poznawczych afrowiórek w Afryce lub delfinów żyjących na Karaibach niż o sarnach w naszych europejskich lasach?” – pyta Brensing na kartach „Rozmów ze zwierzętami”. No właśnie, dlaczego? Jestem głęboko przekonany, że gdybyśmy wiedzieli więcej o życiu psychicznym zwierząt łownych, a ta wiedza byłaby powszechna, to opór społeczny przeciwko polowaniom byłby jeszcze większy niż obecnie. Być może z większą determinacją szukalibyśmy takich sposobów łagodzenia naszych napięć z dzikimi zwierzętami, które nie zakładają ich zabijania. Bo dostrzegalibyśmy w nich cząstkę tego, czym my sami jesteśmy.
Robert Jurszo