Etyczna fotografia dużych drapieżników – bez dokarmiania
W sprawie wabienia zwierząt do celów fotograficznych wciąż toczy się ożywiona dyskusja, jednak jeden przypadek nie pozostawia wątpliwości – dokarmianie dużych ssaków drapieżnych. Po analizie wpływu, jaki ta praktyka ma na przyrodę (i ludzi!) Związek Polskich Fotografów Przyrody w czerwcu 2019 r. wprowadził do swojego Kodeksu Etycznego zakaz wabienia tych zwierząt do celów fotograficznych.
Czatownie fotograficzne umożliwiają robienie zdjęć zwierzętom w ich naturalnym środowisku bez ich niepokojenia. Mogą to być np. przenośne, zamaskowane „namioty” albo „budki” wybudowane w danym miejscu na stałe i wtopione w środowisko. Metoda ta jest powszechnie stosowana w fotografii płochliwych gatunków i dla uwieczniania naturalnych zachowań zwierząt. Fotografowie potrafią spędzić w takim ukryciu wiele godzin (a nawet dni) czekając na upragnionego modela. Szansa na udaną sesję zależy zarówno od wybranego miejsca, jak i od gatunku oraz znajomości jego zachowań. Co jednak w sytuacji, gdy jest ona na tyle mała, że nie opłaca się po prostu czekać licząc na łut szczęścia? Aby zwiększyć prawdopodobieństwo, że dany gatunek pojawi się pod czatownią niektórzy fotografowie wabią zwierzęta wykładając im pożywienie. W przypadku czatowni udostępnianych turystom za opłatą jest to norma – klienci płacą przecież nie za pobyt w ukryciu a za możliwość sfotografowania rzadkiego gatunku i oczekują, że ten się pojawi. Co więcej, czatownia nie tylko daje możliwość uwiecznienia modela z bardzo bliska ale zaplanowania ujęcia i sfotografowania zwierzęcia na estetycznym tle, co jest kluczowe w sztuce fotografii.
Fotografowanie dużych ssaków drapieżnych cieszy się coraz większą popularnością. Nie ma chyba fotografa przyrody, który nie chciałby mieć w swoim portfolio dobrego zdjęcia wilka lub niedźwiedzia. Nie ogranicza się to jednak tylko do profesjonalistów. Dzień zdjęciowy w płatnej czatowni „na wilki” może dziś wykupić każdy. Nie ma nic złego w tym, że profesjonalni fotografowie chcą utrzymać się ze swojej pasji i umożliwiać ją innym, pokazując przy tym mniej doświadczonym osobom piękno dużych drapieżników. Jednak tak samo, jak w przypadku każdego rodzaju turystyki przyrodniczej problem pojawia się, gdy nasza aktywność zaczyna wywierać presję na przyrodę i przynosi jej więcej szkody niż pożytku.
Wabić czy nie wabić? Odpowiedź naukowców
Dyskusja w ZPFP o dokarmianiu dużych ssaków drapieżnych toczyła się od wielu miesięcy. Opinie naukowców i ogólny wzrost świadomości przyrodniczej doprowadziły do zmiany postrzegania takiego sposobu fotografowania tych pięknych zwierząt. W czerwcu 2019 r. Walny Zjazd Delegatów ZPFP przyjął zmiany w Kodeksie Etycznym stowarzyszenia zakazujące dokarmiania dużych drapieżników.
ZPFP oparł swoje stanowisko na opiniach przygotowanych przez główne polskie ekspertki badające duże ssaki drapieżnie: dr hab. Sabinę Pierużek-Nowak i prof. dr hab. Nurię Selvę, oraz na zaleceniu nr 198 Stałego Komitetu Konwencji o Ochronie Europejskiej Dzikiej Fauny i Flory i Siedlisk Przyrodniczych (tzw. Konwencja Berneńska) „w sprawie stosowania sztucznego dokarmiania jako narzędzia zarządzania populacjami dużych drapieżników i ich ofiar, ze szczególnym uwzględnieniem niedźwiedzia brunatnego”.
Badaczki zwracają uwagę, że w Polsce rośnie liczba czatowni fotograficznych ze stałymi nęciskami, z których fotografuje się duże drapieżniki, głównie wilki, a w Karpatach także niedźwiedzie. Jednocześnie zwiększyła się ilość dostarczanego im pożywienia oraz ilość czasu w roku, gdy jest ono dostępne, co poważnie wpływa na ich zachowanie. Kolejne pokolenia wilków i niedźwiedzi uczą się, że czatownie to źródło łatwo dostępnego pokarmu i przekazują to doświadczenie z pokolenia na pokolenie. Analiza fotografii wilków wykonanych w jednej z czatowni pozwoliła stwierdzić, że od co najmniej dwóch lat fotografowane są tam ciągle te same osobniki regularnie przychodzące na nęcisko w ciągu dnia, w tym samica rozmnażająca się w tej grupie.
Ekspertki ostrzegają, że dokarmianie dużych ssaków drapieżnych, grozi poważnymi konsekwencjami dla ludzi i przyrody:
- dostarczana przez ludzi żywność szkodzi zdrowiu zwierząt: nie odpowiada ich potrzebom i stanowi rodzaj fast-foodu (np. kukurydza, buraki) oraz jest złej jakości (np. odpadki z rzeźni zawierające hormony i antybiotyki);
- niektóre zwierzęta zmieniają aktywność dobową i stają się bardziej dzienne, co zwiększa prawdopodobieństwo kontaktu z ludźmi. W przypadku niedźwiedzi przestają one również zimować, zimowanie trwa krócej lub z dłuższymi przerwami, co nie tylko jest niekorzystne dla samych niedźwiedzi (samice rodzą zimą młode), ale może przynieść wzrost szkód gospodarczych;
- zmienia zachowanie dzikich zwierząt i może stanowić pierwszy krok do ich oswajania się z ludźmi. Utrata strachu przed człowiekiem i kojarzenie ludzi z pokarmem może doprowadzić do sytuacji konfliktowych i niebezpiecznych, takich jak ataki na zwierzęta gospodarskie, psy a nawet ludzi;
- zwierzęta należące do gatunków bardzo mobilnych takich, jak niedźwiedzie i wilki, zamiast przemieszczać się, zostają w miejscu dokarmiania traktując czatownię jak ważny punkt na mapie swojego terytorium. Ma to wpływ na cały lokalny ekosystem i wzrost ryzyka szkód gospodarczych, a także na mniejszy przepływ genów między populacjami;
- młode zwierzęta nauczone żerować pod czatowniami, po opuszczeniu rodzinnych terenów mogą powodować problemy w miejscach odległych o dziesiątki, a nawet setki kilometrów;
- koncentracja drapieżników w miejscu dokarmiania może negatywnie wpływać na inne gatunki, w tym ściśle chronione; zwiększa też ryzyko przenoszenia chorób i pasożytów, które mogą być groźne także dla ludzi.
Śledztwo w terenie, czyli skala problemu
W lutym 2019 r. naukowcy ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” przeprowadzili w Bieszczadach wizję lokalną i badania terenowe, które rzuciły nowe światło na skalę zjawiska dokarmiania dużych ssaków drapieżnych. Wynika z nich, że tylko w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, w obrębie obszaru Natura 2000 powołanego m.in. dla ochrony wilka, znajduje się już kilkanaście całorocznych czatowni, przy których wyrzuca się duże ilości odpadów mięsnych ze zwierząt dzikich i hodowlanych. Jednocześnie pojawiają się niepokojące informacje o coraz częstszych zuchwałych i niebezpiecznych zachowaniach wilków i niedźwiedzi w stosunku do ludzi, które wskazują na utratę przez nie strachu przed człowiekiem oraz uwarunkowanie pokarmowe. Najbardziej drastyczny był jak dotąd przypadek wilka, który w czerwcu 2018 r. pokąsał trzy osoby w miejscowości Przysłup w gminie Cisna. W rezultacie zwierzę zostało odstrzelone. Dr hab. Sabina Pierużek-Nowak, prezes Stowarzyszenia i członkini Large Carnivore Initiative for Europe – specjalnej komisji ds. dużych ssaków drapieżnych przy Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) – ostrzega, że efekty dokarmiania przy czatowniach mogą stać się bezpośrednią przyczyną narastania konfliktów pomiędzy ludźmi a drapieżnikami, a w konsekwencji doprowadzić do wzrostu niechęci do tych zwierząt.
„Ze względu na poważne ryzyko zmiany zachowania i wystąpienia konfliktu na linii człowiek-zwierzę zakazane jest dokarmianie dużych ssaków drapieżnych (wilk, niedźwiedź, ryś) w celu wykonania zdjęcia” – Kodeks Etyczny ZPFP
Wilk, ryś i niedźwiedź podlegają w Polsce ochronie ścisłej, są także wymienione w załączniku II i/lub IV Dyrektywy Siedliskowej oraz w zał. II Konwencji Berneńskiej. Sztuczne dokarmianie jest często prowadzone na obszarach siedliskowych Natura 2000, gdzie gatunki te są przedmiotem ochrony, choć dla tej praktyki nigdy nie przeprowadzono oceny oddziaływania na środowisko. Stały Komitet Konwencji o Ochronie Europejskiej Dzikiej Fauny i Flory i Siedlisk Przyrodniczych nie zaleca tej praktyki. Postuluje „uregulowanie, w miarę potrzeb, sztucznego dokarmiania dużych drapieżników, biorąc pod uwagę stanowisko Europejskiej Inicjatywy na rzecz Dużych Drapieżników” oraz kontynuację badań jego wpływu na dokarmiane gatunki i cały ekosystem.
Fotografia przyrodnicza czy fotografia dzikiej przyrody?
Wbrew pozorom pytanie to nie jest bezzasadne. Część fotografów przyrody definiuje swoją aktywność jako uwiecznianie naturalnych zachowań dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku. Czy fotografowanie wilka zwabionego mięsem albo niedźwiedzia zajadającego się kukurydzą to jeszcze fotografia dzikiej przyrody, czy już zapis sztucznie wykreowanej sytuacji? Odpowiedzi na to pytanie będzie zapewne tyle, ilu jest fotografów.
Dr hab. Nuria Selva, profesor Instytutu Ochrony Przyrody PAN, główna polska ekspertka ds. niedźwiedzi i członkini Bear Specialist Group IUCN/SSC oraz Large Carnivore Initiative for Europe, zwróciła na to uwagę apelując do ZPFP o podjęcie odpowiednich kroków w celu powstrzymania dokarmiania dużych drapieżników w ich naturalnym środowisku oraz zapoczątkowania takiego trendu wśród europejskich fotografów przyrody.
„Fotografowanie dużych drapieżników jest możliwe bez stosowania sztucznego dokarmiania. Mój pogląd na fotografię przyrodniczą zawsze był taki, że powinna ona ukazywać rzeczywiste sytuacje w przyrodzie, a nie tworzyć sytuacje sztuczne i wykreowane. Jednak dla osób, które chcą fotografii łatwej i szybkiej należy rozważyć możliwość fotografowania zwierząt w zagrodach, które są wystarczająco duże i przypominają naturalne środowisko. Uważam, że zamiast negatywnie wpływać na zwierzęta dziko żyjące poprzez sztuczne dokarmianie w przyrodzie, lepiej dzięki fotografii w warunkach półnaturalnych poprawić warunki zwierząt żyjących w niewoli” – mówi prof. Selva.
W ten sposób fotografuje się wilki np. w Stanach Zjednoczonych. Tak podziwiane zdjęcia portretowe tych zwierząt pochodzą głównie z „wilczych parków”, gdzie drapieżniki żyją w warunkach półnaturalnych. W parkach narodowych takich jak Yellowstone wilki można obserwować wyłącznie z bardzo dużej odległości, przez lornetki lub lunety.
Fotograficzna miłość do drapieżników może okazać się zabójcza
Obecnie stosunek polskiego społeczeństwa do wilków i niedźwiedzi jest pozytywny. Duże drapieżniki dla wielu osób stały się symbolem wolnej, dzikiej przyrody, a ich fundamentalna rola w ekosystemie jest coraz lepiej rozumiana. Jednocześnie w wielu regionach nasila się kampania dezinformacji malująca obraz wilka jako groźnej bestii, która grasuje coraz bliżej ludzkich siedzib czyhając na nasze psy, krowy i dzieci. Konflikty z człowiekiem wywołane przez dokarmianie ssaków drapieżnych mogą prowadzić do zwiększenia strachu i pogorszenia ich akceptacji przez społeczeństwo. W konsekwencji może dojść do odstrzałów osobników problematycznych, a ostatecznie nawet do przywrócenia polowań. Fotografowie troszczący się o dobro przyrody postanowili dołożyć wszelkich starań, by nie dopuścić do takiej sytuacji.
Po pierwsze – nie szkodzić, czyli fotografia przyrodnicza zobowiązuje
Co dokładnie oznacza zakaz dokarmiania w Kodeksie Etycznym ZPFP? Zdjęcia wykonane w czatowniach stosujących dokarmianie drapieżników nie będą mogły brać udziału w pokazach i konkursach organizowanych przez Stowarzyszenie. Na pierwszy rzut oka to mało, jednak taka kampania edukacyjna i informacyjna sprawdziła się już w przypadku kategorycznego zakazu stosowania żywej przynęty np. wabienia sów podrzucając im żywe myszy, co jest już powszechnie potępiane w środowisku fotografów i przyrodników.
ZPFP i naukowcy podkreślają, że dokarmianie dużych ssaków drapieżnych niesie poważne konsekwencje niezależnie od tego, kto je stosuje – fotografowie przyrody czy np. myśliwi. Konsekwencje te są szkodliwe dla zwierząt, niebezpieczne dla ludzi i nie mogą być ignorowane, w szczególności przez grupy bezpośrednio zaangażowane, takie jak fotografowie przyrody.
Na koniec warto dodać, że w dyskusji o etycznej fotografii w ogóle, powinniśmy zawsze brać pod uwagę specyfikę konkretnego przypadku. Po pierwsze żyjemy w kraju bardzo gęsto zaludnionym. Nawet w regionach takich, jak Bieszczady, dla dzikiej przyrody nie pozostało wiele przestrzeni, a ludzie i zwierzęta żyją na tyle blisko siebie, że nie trudno o konflikty. Przyzwyczajanie dużych drapieżników do człowieka poprzez dokarmianie stwarza w Polsce znacznie większe zagrożenie dla ludzi niż gdyby miało to miejsce np. w kanadyjskiej głuszy, dziesiątki kilometrów od ludzkich siedzib (choć i w takim przypadku pozostaje problem wpływu dokarmiania na same zwierzęta i ekosystem). Po drugie każdy gatunek jest inny i nie można przykładać tej samej wagi np. do dokarmiania sikory w karmniku i dokarmiania dzikiego wilka (pamiętając, że i dla sikory nie ma ono jedynie pozytywnego efektu). Z drugiej strony popularyzacja fotografii przyrodniczej i związana z nią ekoturystyka są ważnym źródłem dochodu dla lokalnych społeczności na całym świecie i przyczyniają się do wzrostu akceptacji dla ochrony przyrody, w tym wielu gatunków uważanych dotąd za niepożądane. Sama fotografia z czatowni jest zaś w tym fachu czymś zupełnie normalnym, czasem wręcz nieodzownym, a przy tym jest sposobem na zdobycie wymarzonego ujęcia bez potrzeby niepokojenia zwierząt w ich ostojach. Takie zdjęcia od lat odgrywają olbrzymią rolę w uwrażliwianiu ludzi na piękno przyrody i potrzebę jej ochrony.
Zanim zaczniemy planować kolejny fotograficzny projekt zawsze powinniśmy zadać sobie pytanie, jak nasze działanie wpływa na przyrodę i wziąć sobie do serca przesłanie Kodeksu Etycznego ZPFP: życie, rozwój i funkcjonowanie, czyli najszerzej pojęte dobro uwiecznianego obiektu i jego środowiska są znacznie ważniejsze od wykonania zdjęcia.
Diana Maciąga
Diana Maciąga, Sekretarz Związku Polskich Fotografów Przyrody.
Związek Polskich Fotografów Przyrody jest największą i najstarszą polską organizacją zrzeszającą fotografów przyrody. Jej celem jest promowanie fotografii przyrodniczej w wymiarze artystycznym i etycznym, a także edukacja przyrodnicza i współuczestnictwo w ochronie przyrody. Kodeks Etyczny ZPFP obowiązuje wszystkich członków Stowarzyszenia, jest również skierowany do miłośników fotografii przyrodniczej, a także wydawców, redaktorów, fotoedytorów czy organizatorów konkursów fotograficznych – do wszystkich tych, dla których ważne są dobro świata natury i wiarygodność przekazu fotografii przyrodniczej.