DZIKIE ŻYCIE

Ciało: moje-nie-moje

Ryszard Kulik

Okruchy ekozoficzne

Mówimy: moje ciało, moja ręka, moja głowa… To tak, jakby ciało stanowiło obiekt, który jest w posiadaniu jakiegoś ja, znajdującego się nie wiadomo gdzie. Stąd już tylko krok, by potraktować ciało jako obiekt manipulacji lub niewiele znaczącą (marną), bo materialną powłokę czegoś bardziej znaczącego, subtelnego i nieśmiertelnego.

Takie odcinanie się od ciała ma długą historię i jest obecne w wielu tradycjach religijnych. Najdalej poszli w tym odcinaniu się gnostycy, którzy materię mieli za nic i w związku z tym ciało traktowali jako przeszkodę w osiągnięciu duchowej pełni. Po przeciwległej stronie znajdują się ci, którzy zafascynowani są ciałem jako obiektem i uwielbiają nim manipulować. Sprowadza się to do upiększania, malowania, tatuowania, przekłuwania, kaleczenia, rzeźbienia sylwetki, forsowania sprawności czy wystawiania na rozliczne doznania, które niekoniecznie dobrze ciału służą.


Moje-nie-moje-ciało. Fot. Ryszard Kulik
Moje-nie-moje-ciało. Fot. Ryszard Kulik

Zaprawdę długa jest lista rzeczy, które dajemy ciału, choć ono tego nie potrzebuje. Równie długa jest lista tego, czego mu nie dajemy, choć ono tego potrzebuje. Wydaje się, że wielu z nas jest głuchych na sygnały płynące z ciała. Mamy swoje oderwane od ciała pomysły i nie wahamy się wprowadzać ich w życie. W końcu ciało ma nam służyć. Jest przecież nasze. Jest moje!

Hola, hola. Ciało tak naprawdę należy do porządku ziemi, wody, powietrza i ognia. Ciało jest częścią dzikiej przyrody, jest komunijnie połączone z całym wszechświatem. Przejawia się w nim dziedzictwo całej sieci życia razem z tak zwaną materią nieożywioną oraz kosmiczne dziedzictwo, licząc aż od momentu Wielkiego Wybuchu. Ciało bowiem składa się głównie z wody, czyli z atomów wodoru. Każdy z nich liczy sobie sporo ponad 13 mld lat, ponieważ wodór był pierwszym pierwiastkiem wyłaniającym się z Wielkiego Wybuchu. Inne pierwiastki, z których się składamy, takie jak węgiel czy wapń przywędrowały do nas z kosmicznej przestrzeni naznaczonej rozlicznymi zderzeniami ciał niebieskich. Ciało z jego różnorodnymi funkcjami jest również dziedzicem całego procesu ewolucji, co oznacza, że zawiera mądrość wszystkich istniejących wcześniej form życia.

Zatem czy ciało jest rzeczywiście moje? Co to znaczy moje? Czym jest to ja, które ciągle sobie uzurpuje, zawłaszcza i próbuje manipulować świętą przestrzenią natury? Bo przecież to, co robimy naszym ciałom, jest dokładnie tym samym, co robimy dzikiej przyrodzie. Poprawiamy, upiększamy, zmieniamy, eksploatujemy, ujarzmiamy, kontrolujemy i konsekwentnie niszczymy. Czynimy sobie ją poddaną i uważamy, że tak samo nam poddane mają być nasze ciała. Wymyślamy coś sobie i aby to zrealizować, rzucamy na kolana cały świat, w tym nasze ciała. I ciągle ulegamy złudzeniu, że robimy to komuś innemu, jakiemuś obcemu ciału, którego jesteśmy władcą.

A prawda jest taka, że nasze ja, nasza świadomość jest zaledwie wypustką na wielkim firmamencie życia. Kto bowiem siłą własnej woli jest w stanie skłonić serce do pracy, kto kontroluje proces trawienia i przyswajania cennych substancji, kto ma wpływ na swoje mitochondria, od których zależy nasze życie? Kto zabliźnia swoje rany i potrafi mocą własnej decyzji zwalczyć patogeny? Przekonanie o władzy i własnej omnipotencji jest przejawem jakiegoś narcystycznego szaleństwa. Podobnie jak szaleństwem jest regulowanie rzek, rabunkowa gospodarka w lasach czy wypuszczanie trucizn do powietrza, którym oddychamy – w imię własnych zachcianek i widzimisię.

Moje-nie-moje-ciało należy do ziemi, powietrza, wody i ognia. Jest ciałem wszystkich istot, jakie kiedykolwiek żyły na tej planecie w przeszłości i jakie żyją teraz. To ciało nie należy do mnie, nie jest moją własnością, tak samo jak nie jest nią Ziemia. To jest opowieść, to jest pieśń, która stopniowo wyłania się z mrocznego czasu, w którym zapomnieliśmy, kim jesteśmy.

Jestem ciałem, jestem oddechem, jestem swoimi emocjami i wszystkimi procesami, które mają miejsce w ciele. I jestem całą planetą, rzekami, oceanami, skałami, powietrzem, promieniami słońca oraz niezliczonymi istotami. Powracam do domu, którym sam jestem. Powracam do siebie, wychodząc od małego ja, które w ten sposób uświadamia sobie własne miejsce i łączy się z czymś większym od siebie. Moje-nie-moje-ciało jest uświęconą przestrzenią, tak samo jak ta planeta jest uświęconą przestrzenią.

Wsłuchuję się uważnie w ten głos, który ciągle powtarza, bym nie przeszkadzał życiu żyć, bym nie przeszkadzał sobie żyć. Już najwyższy czas dać odetchnąć sobie i światu.

Ryszard Kulik