Polscy myśliwi lubią pawiany (zabijać)
Polska bez polowań
Dosłownie kilka dni wcześniej, zanim usiadłem do pisania tego tekstu, organizacja Humane Society International/Europe opublikowała arcyciekawy raport „Polowania dla trofeów w liczbach. Rola Unii Europejskiej w światowych polowaniach na trofea”1. Zawiera on dane o imporcie łowieckich trofeów do Unii Europejskiej, w tym do Polski.
Jest to lektura bardzo pouczająca, ponieważ dowiemy się z niej, że polscy myśliwi polują np. na pawiany. Może wychodzi ze mnie jakiś skrajny antropocentrysta, ale naprawdę nie wiem, jak można strzelać do istoty tak podobnej do nas. Zresztą polscy myśliwi „walą” też do innych małp, do kotawców, jednego z gatunków koczkodana.
Innym niemiłym zaskoczeniem było to, że polscy myśliwi jako drudzy w Unii Europejskiej najchętniej polują na lwy hodowlane i sprowadzają ich trofea. Dla niezorientowanych: chodzi o tzw. polowania zagrodowe, podczas których strzela się do lwów wypuszczanych z klatek.
„Normalne” polowanie na lwa polega na często wielodniowej wyprawie w busz, która bywa niebezpieczna, no i nie zawsze kończy się powodzeniem. Kosztuje też niemało – przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Tymczasem polowanie zagrodowe to taki łowiecki „fast food”. Lwa wypuszcza się na zamknięty wybieg parę dni przed polowaniem. Nietrudno go odstrzelić, bo nie boi się ludzi, jako że wcześniej, jako kociak, był wykorzystywany do zabawiania turystów. Kosztuje to mniej niż 10 tys. dolarów, więc i oszczędzić można. Takie to „polowanie”.
Ale w tym raporcie najbardziej ruszyło mnie chyba to, że polowania dla trofeów, choć (niestety) legalne, mogą być przykrywką dla przemytu. I że brali w tym udział również polscy myśliwi, o czym raport także wspomina.
Działo się to w latach 2005-2015. Polskim i czeskim myśliwym sponsorowano wyjazdy na polowania na nosorożca białego, które kosztują 40-60 tys. USD (ok. 153-229 tys. zł). Po upolowaniu zwierząt, przekazywali oni ich rogi organizatorom procederu: biurom polowań i preparatorom trofeów myśliwskich. Następnie rogi nosorożców trafiały do wietnamskiej siatki przemytniczej, która szmuglowała je do Chin i Wietnamu.
Na szczęście, sprawa wyszła na jaw. Po postępowaniu opolskiej Prokuratury Okręgowej parę dni temu dziesięciu osobom postawiono zarzuty. Reszta, ok. 20 osób, poszła na ugodę i dobrowolnie poddała się karze (pieniężnej).
Cała ta sprawa przekonuje mnie do jednego: polowania dla trofeów trzeba natychmiast zakończyć. Pomijam już aspekt moralny: że zabijanie jakiegoś zwierzęcia tylko po to, by zawiesić sobie jego głowę na ścianie, jest po prostu obrzydliwe. Tak po prostu jest i każdy, kto ma w tej sprawie inne zdanie ma w mojej opinii coś nie tak z własnym zmysłem etycznym.
Ale problem również właśnie w tym, że takie polowania mogą być częścią procederu przemytniczego. Bo legalnie pozyskuje się jakieś trofeum, które nagle potem „znika”. Myśliwemu zostają zaś łowieckie wrażenia. O zakaz sprowadzania trofeów łowieckich do UE apeluje organizacja Humane Society International/Europe i ja ten pomysł całym sercem popieram.
Robert Jurszo