Topofil
Infracienkie
Jestem topofilem. Co roku chodzę tymi samymi ścieżkami i przecieram nowe w tym samym miejscu. Przyglądam się cyklom życia tych samych roślin. Pstrykam z nasion niecierpka pospolitego, pocieram liście czyśćca leśnego, wącham szałwię, przyglądam się przemianom miesięcznicy trwałej. Robię to odkąd pamiętam, a obecnie robi to również ze mną mój syn. Mam poczucie, że znam dobrze to miejsce i nie znam go wcale, że jest niewyczerpane, że to jest mój Walden, chociaż w nim na stałe nie mieszkam. Widzę je w rozwarstwieniu na przyrodę, historię, osobistą pamięć, ludzi, których znałam, znam i których tylko mijam na szlaku. Związek z tym miejscem to również świadomość zmian.
W pamięć krajobrazu wpisane są odczucia tego, jak różnie odbierało tę przestrzeń moje ciało, będąc dzieckiem, nastolatką, kobietą w ciąży, mamą z nosidłem, o kulach, z plecakiem, z dzieckiem za rękę, na spacerze z psem, w biegu itd. Moja perspektywa zmieniała się w odniesieniu do rozmów z najstarszymi mieszkańcami, sąsiadami, turystami, przyjaciółmi, przeczytanymi książkami, ścieżkami, które przeszłam. Ta subiektywność, osobiste doświadczenie w połączeniu z kontekstem przyrody i historii tworzą wielowarstwową opowieść.
„Filarem, na którym opiera się topofilia jest sposób odczuwania przestrzeni i miejsca, dzięki różnym sposobom doświadczania (ruchowym, dotykowym, wizualnym, konceptualnym)” – pisał Yi Fu Tuan – autor pojęcia. Oswojenie, nadanie znaczeń, utożsamienie z nim, w sensie kulturowym i psychologicznym tworzy miejsce pozostające w relacji do chaotycznej percepcyjnie przestrzeni. Yi Fu Tuan poświęcił tej zależności obszerną rozprawę1.
Jestem więc topofilem. Dolina Wapienicy jest moim miejscem – subiektywnie odczuwanym, interpretowanym, ważnym. To obiektywnie cenny obszar, a informacje na temat walorów przyrodniczo-krajobrazowych, historii, są ogólnodostępne, dlatego pomysłu budowy w pobliskiej dzielnicy spalarni śmieci nie można tłumaczyć brakiem wiedzy. To moim zdaniem nie tyle ignorancja, ile akt szaleństwa i kompromitacja władz.
Nie wchodząc w niuanse polityczne, zostawiając też moje osobiste poczucie wyjątkowości doliny, zadaję sobie pytanie, w jaki sposób ktoś chciałby pogodzić te dwa obrazy: perełki przyrodniczej i spalarni? Jak opowiadać i uczyć o takim miejscu bez poczucia sprzeczności? Jak wygląda edukacja o dziedzictwie przyrodniczo-kulturowym i krajobrazie w Polsce? Czy istnieją wzorce? Dlaczego ważne są umiejętności odczytywania i interpretacji przestrzeni?
Pracując na co dzień w obszarze sztuki, widzę, jak bardzo te dwa wymiary – natury i kultury – się łączą. Ten sam rodzaj koncentracji towarzyszy obserwacji i umiejętności odczytywania zarówno kodów natury, jak i dzieł sztuki przestrzennej.
Projektowane współcześnie przestrzenie edukacyjne są zorientowane na doświadczenie za pomocą zmysłów, przeżycie, zbliżenie się do stanu naturalnego, bazują na „doznaniach”. Ta „doznaniowość” przenoszona jest ze świata realnego w projekt – wizję plastyczną projektanta – świat scenografii, typografii, interakcji. Wiedza zostaje uporządkowana i zaprojektowana do osobistego przeżycia w warunkach laboratoryjno-artystycznych. Takie przestrzenie powstają w muzeach, galeriach, centrach edukacyjnych, bywają częścią wystaw lub funkcjonują autonomicznie. Oczywiście trudno zakochać się w eksponacie, scenografii, interaktywnym medium, jednak przekaz wiedzy w syntetycznej i estetycznej formie może uczyć krytycznego myślenia. Dzieci są znakomitymi adwokatami i bardzo szybko wyłapują z faktów wszelkie matactwa.
Wyobraziłam sobie przestrzeń edukacyjną na temat doliny przygotowanej na wzór Centrum Edukacji Przyrodniczej Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dobrze zaprojektowane miejsce, interaktywne, z opracowanymi zagadnieniami dotyczącymi fauny, flory, geologii, form ochrony. Przestrzeń dającą możliwość poznania rezerwatów, historii miejsca, z problemowym opracowaniem zagadnienia klimatu w odniesieniu do współczesności. Tak przedstawiona synteza pomaga zobaczyć i zrozumieć wartość, wyobrazić potencjalne doświadczenia topofilów za wiele lat. I tu kołkiem w gardle staje mi temat spalarni…
Nie sądzę, że kolejne pokolenie będzie chciało tłumaczyć krótkowzroczne działania, których skutki będą odczuwalne w przyszłości. Planowanie inwestycji mających destrukcyjny wpływ na miejsca cenne przyrodniczo to też „projektowanie doświadczeń”, tyle że takich, od których wszyscy uciekamy. Mój nieświadomy cynizmu siedmioletni syn skwitował moje topofilskie obawy niby wyrwanym z kontekstu, aczkolwiek dosadnym i trafnym „językowym plątańcem”: „Dino-żarły tyle żarły aż wymarły”. Tyle na temat. Interpretacja w odniesieniu do doliny i sporu o planowaną spalarnię niech pozostanie otwarta.
Dagmara Stanosz
Przypis:
1. Yi Fu Tuan, Przestrzeń i miejsce, Warszawa 1987.