DZIKIE ŻYCIE

Hakuna matata

Dagmara Stanosz

Infracienkie

Przyglądam się, jak młodzi ludzie „serfują” na językowych „figurach”, a prędkość rozprzestrzenia się znaczenia słowa/gestu „essa” sprawia, że szybko tracą z pola widzenia źródłosłów. Jako pokolenie „hakuna matata” rozumiem życie „essy”. Cieszy mnie, że słowo-dźwięk splata się w niej z gestem. I mimo, że nie ma nic wspólnego z językiem migowym, jest bliżej zrozumienia naturalnej obecności tych dwóch kanałów komunikacji w społeczeństwie. Dla dzieci, młodych ludzi, to naturalne. Świat jest zróżnicowany, akceptowany takim, jakim jest, z naturalnym zaciekawieniem – w obrazie i dźwięku.

Podobnie miganie staje się powoli modą, inspiracją, pomostem między światem ciszy i dźwięku, być może jedną z manifestacji pokolenia otwartego na różnorodność, funkcjonującego wśród wielu języków i kultur. W sferze kultury popularnej jest to Rapujący Sign Mark w Finlandii, Głusi Migają Muzykę w Polsce. Twórczość poetycka, teatralna i sztuki wizualne Głuchych znajdują wreszcie swoje miejsce w galeriach sztuki, muzeach, na deskach teatrów i w programach międzynarodowych festiwali. Bez etykietki „specjalne”, offowe”, „amatorskie”, „inne”. Bez kategoryzacji na podstawie autorytarnych zasad ustalonych przez jedną grupę społeczną według jej schematów myślenia. Rozwój nauki, działania aktywistów i organizacji pozarządowych, edukacji, sprawia, że trudno jest utrzymać dłużej ten monokulturowy kurs, a pokolenie „essy” wychowuje się w świecie burzliwych zmian w postrzeganiu autorytetów, norm i manipulacji. Przynajmniej bardzo chce się wierzyć w to, że to jest pokolenie otwarte i rozumiejące różnorodność jako naturalny stan i konieczność dla życia na Ziemi.

Podpis. Fot. Dagmara Stanosz
Podpis. Fot. Dagmara Stanosz

Proces dojrzenia społeczeństwa do zrozumienia pułapki „normatywności” wymaga jednak więcej czasu i zmian systemowych. Przykładem tego jest choćby nomenklatura, projektowy słownik, który odzwierciedla proces zmian. Sojusznictwo, dostępność, inkluzja, włączanie, neuroróżnorodność itd. to bardzo ważne, potrzebne społecznie pojęcia, które są kierunkowskazami w poruszaniu się po mapach myśli i treści – w Internecie, w interdyscyplinarnych projektach, ideach. To że są potrzebne, pokazuje czego nam jako społeczeństwu brakuje, kogo wykluczyliśmy, co omijaliśmy w procesie przekazywania międzypokoleniowych tradycji, wartości i norm.

Na drugiej szali jest tzw. „grantoza” – zjawisko okresowego wzrostu specjalizacji w dziedzinach akurat dofinansowywanych. Na tej fali tworzą się nowe słowa klucze, hasztagi, specjalizacje. I wspaniale, jeśli rzeczywiście są podparte kompetencjami aktualnymi w okresie nieco dłuższym niż ramy czasowe grantu. Nawet te epizodyczne, grantowe działania, są jednak zawsze potrzebne i mają swój wkład w zmianę i są miniodbiciem problemów współczesności.

„Hakuna matata”, pochodzące z języka Suahili oznacza „Nie martw się!”. „Essę” interpretuję póki co po swojemu, bo dla mnie nadal jest to bardziej kolor „żółty” w Polskim Języku Migowym. I refleksja nad tym, co się zmieniło od czasu, kiedy poznałam polski język migowy i kulturę Głuchych. Wystawa „Głusza”, której kuratoruję, zamyka się w czerwcu, ale proces pracy nad nią od 2016 r. otworzył świat, na języki i kulturę, o których wcześniej nigdy nawet nie pomyślałam. Reportaż „Głusza” Anny Goc otrzymała nagrodę w konkursie Ryszarda Kapuścińskiego. Język migowy wchodzi do szkół dla słyszących jako język obcy. Głusi i Słyszaki pracują razem, tworzą spektakle, projekty, wystawy. Rozmawiamy o kulturze – razem, w różnych językach, kulturowych kontekstach, z udziałem tłumaczy, z pomocą nowych technologii zapewniających dostęp do różnych form komunikacji. Hakuna matata.

Dagmara Stanosz