Wszystko o śladzie węglowym. Wokół książki „Sorry, taki mamy ślad węglowy”. Rozmowa z Mikiem Bernersem-Lee
Książka ukazuje się w Polsce w czasie, gdy w Ukrainie toczy się wojna wywołana przez Rosję. Ta wojna pokazała światu naszą zależność od paliw kopalnych. Co ona zmienia w podejściu do zarządzania zasobami?
Mike Berners-Lee: Ważne pytanie. Wojna w Ukrainie stanowi kolejny ważny powód ograniczenia zużycia paliw kopalnych. Za każdym razem, gdy ktoś zużywa mniej energii lub zmniejsza swój ślad węglowy, pomniejsza to zależność świata od rosyjskich ropy, gazu czy węgla. Książka porusza także temat produkcji jedzenia. Ogólnie rzecz biorąc, ograniczenie śladu węglowego naszej diety odciąża również system żywnościowy i ułatwia wyżywienie świata – co oznacza, że Putin ma mniejsze możliwości wywołania światowego kryzysu żywnościowego. Zatem w świecie o niższych emisjach z całą pewnością łatwiej jest osiągnąć pokój.
Co możemy zmienić w swoim życiu, aby dokonać prawdziwej globalnej zmiany? Na przykład, czy rezygnacja z pojedynczego lotu samolotem ma sens?
Chociaż ograniczenie emisji dwutlenku węgla jest ważne, nie jest to najważniejsza rzecz, jaką możemy zrobić i to nie wystarczy. Ważne jest bycie wzorem do naśladowania w zakresie odpowiedzialności za swoje emisje, a to oznacza dokładne przemyślenie własnych decyzji zanim wsiądziemy w samolot. Ponadto wszyscy potrzebujemy zadać sobie pytanie, gdzie jeszcze możemy wpływać na globalne przejście do świata niskoemisyjnego? Odpowiedzią jest nasz udział w wyborach, wywieranie presji na polityków, codzienne oddziaływanie na nasze miejsca pracy, naszych przyjaciół i rodzinę.
Powinniśmy nawet całkiem poważnie zadać sobie pytanie, czy może nadszedł czas na zaangażowanie się w jakąś bezpośrednią akcję bez użycia przemocy? Musimy coraz mocniej nalegać na wprowadzenie zmian, które jak dotąd nie są realizowane. Pod koniec książki znajduje się rozdział na ten temat.
Do procesów generujących największe emisje dwutlenku węgla zalicza się spalanie paliw kopalnych. Tymczasem węgiel, ropa i gaz mają się całkiem nieźle. Jak zmusić polityków czy korporacje do zmiany modelu zarządzania zasobami?
Dajmy im znać, że nie będziemy na nich głosować, jeśli nie będziemy pewni, że po dojściu do władzy podejmą poważne działania. Organizujmy pokojowe protesty. Katastrofa klimatyczna już trwa i – powtarzam – musimy wprowadzić zmianę. Grzeczne prośby, jakie wyrażaliśmy przez ostatnie 30 lat, nie mają już sensu.
Jak oceniasz elity rządzące i przedstawicieli biznesu? Na ile są oni świadomi konieczności dokonania zmiany w kierunku wskazywanym przez IPCC, czyli odejścia od emisji CO2?
Niektórzy świadomie sprzeciwiają się działaniom klimatycznym, wiedząc, że ich zachowanie spowoduje klęskę dla większości ludzkości, w tym większości mieszkańców ich własnego kraju. Dokonują cynicznej kalkulacji, że im osobiście uda się uniknąć tragedii. Inni nie mają odwagi, aby uczciwie spojrzeć na rozdźwięk pomiędzy sposobem, w jaki żyją, a potrzebami świata. Pozostali zachowują się jak owce w stadzie i myślą tak, jak ludzie wokół nich. Niewielka, ale ciągle rosnąca liczba osób widzi, co się dzieje, rozumie swoje obowiązki i zaczyna w znaczący sposób zwiększać swoje wysiłki.
Czy udało się dotrzeć z tą publikacją do decydentów? Kto z nich czytał książkę, z jaką reakcją się spotkała?
Lubię myśleć, że ta książka okazała się ważna i wywarła pewien wpływ kulturowy, ponieważ pojawiła się w wielu mediach tradycyjnych, społecznościowych i innych. Dotarła też do wielu liderów biznesu i niektórych polityków.
Moja wcześniejsza książka „There is No Planet B” („Nie ma planety B”) w pewnym sensie wywarła większy wpływ polityczny w Wielkiej Brytanii. Ale żadnej z nich nie udało się jeszcze przekształcić sceny politycznej. Mam nadzieję, że ta książka osiągnie to w Polsce!
Czym powinno się charakteryzować życie niskoemisyjne, godne polecenia Europejczykom?
Życie niskoemisyjne nie musi być ekstremalne tylko bardziej przemyślane. Jest zdrowsze i bardziej satysfakcjonujące niż dzisiejszy typowy styl życia. To życie, w którym zastanawiamy się przed każdymi zakupami, czego naprawdę potrzebujemy i staramy się zrozumieć, jakie skutki ma wszystko to, co kupujemy i robimy. Jemy mniej mięsa i nabiału oraz ograniczamy marnowanie żywności. Latamy samolotami tylko mając ku temu bardzo ważny powód. Jazda samochodem jest postrzegana jako ostateczność, preferowane są rowery (w tym e-rowery) i spacery (obie te formy przemieszczania się są zdrowsze) oraz pociągi (które są bardziej relaksujące). Przedmioty codziennego użytku – od ubrań przez telefony po meble – są projektowane tak, aby mogły być naprawiane, kupowane i sprzedawane z drugiej ręki.
Nowe rzeczy przestają być symbolami statusu – możemy się wreszcie uwolnić od tego całego nonsensu. Wszystko to pozwala nam zaoszczędzić pieniądze, które możemy wydać na rzeczy, które są dla nas ważne i mogą uczynić życie przyjemniejszym.
Tłumaczenie rozmowy: Barbara Ewa Wojtaszek.
Mike Berners-Lee – angielski badacz, pisarz, aktywista klimatyczny. Konsultuje i prowadzi badania na temat zrównoważonego rozwoju i poszukuje odpowiedzi na wyzwania klimatyczne XXI wieku. Jest założycielem Small World Consulting, spółki przy Uniwersytecie Lancaster, która współpracuje z organizacjami, od gigantów technologicznych po supermarkety. Small World jest liderem w dziedzinie pomiarów emisji dwutlenku węgla i ich wykorzystania. Jest profesorem Lancaster Environment Centre przy Lancaster University, bada zrównoważone systemy żywnościowe i wskaźniki emisji dwutlenku węgla.
Mike Berrners-Lee, Sorry, taki mamy klimat. Fakty, liczby, procenty, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2022, publicat.pl/ksiazki/sorry-taki-mamy-slad-weglowy-fakty-liczby-procenty
Tytuł oryginału „How Bad are Bananas. The Carbon Footprint of Everything”.