Utopić rzekę
Infacienckie
Można. I to nie tylko za sprawą tam. Skutki tych możliwości mogliśmy obserwować ubiegłego lata na Odrze. Daleko było tym obrazom do poetyckości przedstawień Ofelii.
Utopienie Odry, a wraz z nim cały pejzaż polityczno-społeczny, zapisały się już w historii.
Oglądając film „Rzeka” w reżyserii Josepha Nizetiego i Jennifer Peedom, miałam w pamięci dwa obrazy, które łączy wspólne zdziwienie nad tym, że owszem – „można”.
Można – „utopić”, można też „uosobić” rzekę.
Z topieniem sprawa jest prosta. Jako ludzkość pracowaliśmy na to latami, techniki podtapiania mamy opanowane do perfekcji. Nazywamy to „regulacją”.
Z „uosobieniem” też radziliśmy sobie nieźle, o ile miało ono związek z religią, a więc i pokorą dyktowaną strachem przed tym, co się wymyka kontroli. Strach, oddawanie czci, doskonalenie systemu kontroli, oddawanie czci, dziękczynienie za system kontroli zmniejszający strach, strach, oddawanie czci, i tak bez końca, od Nilu po Wisłę i Odrę. Tylko ten układ nie uwzględniał nigdy życia rzeki – jej siły i wrażliwości, potęgi i kruchości.
Utopienie Odry, a potem podjęcie publicznej dyskusji o jej podmiotowości, prawach jako istoty żywej, mającej swoich sojuszników, to jeden z głosów rozsądku, przypominający, że życie wymyka się sztucznym projekcjom i trzeba je chronić. Czułość letnich kąpieli i bezwzględność powodzi wystarczą, by zrozumieć, że Rzeka, w swojej nieprzewidywalności i żywotności, jest do Nas, jako do istot żywych, podobna.
Idąc za Olgą Tokarczuk, której głos w tej akcji był mocno słyszalny, można powiedzieć, że obecność Rzeki traktowanej jako Osoby, jest w życiu ludzi bezcenna. Obecna niczym Przyjaciel, pobudza wyobraźnię, otwiera światy, buduje się z nią osobiste relacje.
Każdy ma gdzieś swoją. Taką, która wpisała się w pejzaż pamięci, do której wchodzi się wiele razy, wraca, innym, zmienionym. Ten egzystencjalny wymiar obecności, trwanie w krajobrazie jako tło zdarzeń, źródło rozwoju cywilizacji, przypomina pleciony historiami rzek kulturowy gobelin. Takim rzecznym ściegiem tkana jest historia ludzkości. Z jednej strony rzeki stają się symbolami – niosą pamięć, z drugiej – są naszym lustrzanym odbiciem. Katastrofy ekologiczne niestety są również częścią tego odbicia.
Kinowa „Rzeka” przypomina kim w tej gęstej sieci rzecznych połączeń jesteśmy, zamknięci w atmosferze planety, na której żyjemy, fenomenalnej bańce, w której wszystko jest ze sobą połączone.
Po wyjściu z kina mój syn mówi, że po niebie płyną rzeki i przy okazji przypomina mi o wodzie, którą piły dinozaury, bo to ta sama woda, która jest teraz tu. Krąży w ziemskim obiegu, na niebieskiej planecie.
Dagmara Stanosz