DZIKIE ŻYCIE

70-latek na taśmie

Krzysztof Próchniewicz

Chciałbym napisać parę słów o slackline i mojej z nim już paroletniej znajomości. Pozornie coś łatwego. Taśma rozpięta między dwoma drzewami, na początek kilkumetrowej długości. I pierwsze wyobrażenia, oczekiwania, że na pewno wystarczy chwila koncentracji. Skoro oglądałem to na tylu filmikach, to jakoś to się zrobi. Przejdę po taśmie. Dam radę. Stawiam na niej nogę. Spadam. Kolejna próba i znowu spadam. Może jutro będzie lepiej, może dzisiaj nie mam dnia. Próbuję. I tak dzień po dniu, powoli robię małe kroczki na taśmie, chwiejącej się, drgającej jak żywe stworzenie. Ponoszę porażki, podnoszę się. Czasami udaje się i jest chwila radości.

Na taśmie. Oaza, miejsce gdzie spotyka się pustynia z Przemszą. Fot. Krzysztof Próchniewicz
Na taśmie. Oaza, miejsce gdzie spotyka się pustynia z Przemszą. Fot. Krzysztof Próchniewicz

W sporcie czy w aktywności fizycznej nie szukam jedynie parametrów związanych z poprawianiem wyników, chociaż takie elementy, jak rywalizacja czy pewien hazard związany z próbą docierania do granic swoich możliwości może dodawać takim działaniom szczególnego smaku. Interesuje mnie chyba od zawsze  metafizyczna, poetycka czy może szerzej mówiąc duchowa strona sportu. Głównie odnajduję ją w długodystansowych wysiłkach, takich jak wędrówka lub bieganie. W takim rozciągniętym w czasie wysiłku zmieniamy się, nasze myśli wędrują tworząc różne piękne asocjacje, zmienia się świat wokół nas. Słońce wznosi się, opada. Czasem przemieszczamy się przez ścianę deszczu, deszcz znika. Pod nogami czujemy piasek, trawę, błoto, ściółkę leśną, kamienie, skały.

Na taśmie. Fot. Krzysztof Próchniewicz
Na taśmie. Fot. Krzysztof Próchniewicz

Moim prywatnym doświadczeniem jest połączenie wędrówki lub biegu (z niewielkim plecakiem z zapakowanym zestawem do slackline'u). W moim lesie w Zelkowie jest taka skała o nazwie Lotniki. Położona w bukowym lesie, z widokiem na Dolinę Kobylańską i dalej na pola przed Będkowicami. Na szczycie jest niewielka polana idealna do zawieszenia krótkiej taśmy. I to połączenie kilkukilometrowego leśnego biegu ze zmianą na półgodzinne ćwiczenie chodzenia po taśmie jest dla mnie czymś niezwykłym. Kiedy późną jesienią biegnę przez las, obrazy powoli przesuwają się i szybko blakną. Wszystko się zmienia gdy jestem maksymalnie skoncentrowany balansowaniem na taśmie. Tak drobny i niepozorny obrazek jak obłoczek pary z ust na tle zachodzącego za Będkowicami słońca pamiętam do dzisiaj.

Nad piaskiem Pustyni Błędowskiej. Fot. Krzysztof Próchniewicz
Nad piaskiem Pustyni Błędowskiej. Fot. Krzysztof Próchniewicz

Takie bywa moje bieganie z taśmą. A wędrowanie? Najchętniej celebrowana przeze mnie corocznie wyprawa na Pustynię Błędowską. Najlepiej wybrać się wczesną, pogodną jesienią. Trzeba przyjechać wcześnie rano, tak by dopiero rozgrzał nas marsz po jeszcze chłodnym piasku. Dlaczego tu przyjeżdżam? Tu chodzę po śladach moich wędrówek w dzieciństwie, ale też czuję, że tu mógł wędrować mój dziadek Antoni, górnik z Zagłębia, który w tych stronach wyrastał i o których do końca życia wspominał. Teraz ja z plecakiem idę przez piaski do miejsca, gdzie pustynia styka się z Przemszą. To mój ulubiony kątek. Czasem zawieszam taśmę nad niewielką w tym miejscu, urokliwą rzeką, a czasem na rosnących na brzegu piasków sosnach. I znowu miesza się wędrówka po piasku z balansem i przemieszczaniem się po napiętej taśmie. Przez chwilę ciało i umysł ogarnia spokój. Czuję podmuchy wiatru znad pustyni. Widzę obłoki płynące po bladoniebieskim jesiennym niebie. A potem jeszcze chwila żonglowania. Piłeczki wirują na tle nieba i tyle. I starczy. Można już wracać. Jeszcze tylko niespieszna, z zapatrzeniem na pejzaż, wędrówka na bosaka po gorącym piasku.

Pustynna żonglerka. Fot. Krzysztof Próchniewicz
Pustynna żonglerka. Fot. Krzysztof Próchniewicz

Jest to mój pomysł na slackline. Być w naturalnym pejzażu. Jest tyle pięknych zakątków, gdzie bez naruszenia spokoju przyrody możemy połączyć wędrówkę lub bieg ze slackiem. Czasem wystarczy mały brzozowy zagajnik, kępa drzew na wzgórzu, skraj polany, brzeg rzeki.

Zadaję sobie czasem pytanie dlaczego akurat slackline, tak trudny, tak rzadko dający mi poczucie naprawdę ładnego wykonanego ćwiczenia. Nie wiem. Może rodzaj wiecznej walki o równowagę. Może rodzaj bezustannego hazardu, bo przecież to, że wczoraj tak ładnie przeszedłem 20 metrów nie oznacza, że dzisiaj nie będę męczył się nad przejściem 10 metrów. Tego nigdy nie jestem pewien. To uczy pokory, cierpliwości i wiecznego podnoszenia się. A umiejętności? Odnoszę wrażenie, że buduję je codziennie z takich dziwnych elementów, jak śpiew ptaków w lesie, z wiatru, z suchych liści na ziemi, własnej woli i energii (której z wiekiem ubywa). I wystarczy niewiele. Gorsze samopoczucie, gonitwa myśli, jakieś życiowe problemy i wszystko rozwiewa wiatr. I znowu jutro trzeba budować od nowa.

Slackline na skraju Pustyni Błędowskiej. Fot. Krzysztof Próchniewicz
Slackline na skraju Pustyni Błędowskiej. Fot. Krzysztof Próchniewicz

Czy warto uprawiać slackline? Może na koniec bardziej optymistycznie. Weźcie do lasu pieska (jak macie), plecak z waszym szpejem i hamak. Zawieście sobie taśmę w waszym ulubionym zakątku lasu. Poćwiczcie. Wykonajcie postawione sobie realne dla was zadanie. Po ćwiczeniach zróbcie sobie chwilę luzu w hamaku. A potem pójdźcie dalej przez las a zobaczycie jak w innym miejscu znaleźliście się przed i po ćwiczeniach na taśmie. Jak opadają z was powoli emocje i jak zawadiackim krokiem idziecie ciesząc się swoim małym zwycięstwem.

Krzysztof Próchniewicz

Krzysztof Próchniewicz – ur. 1954 r. w Opolu. Mieszkam w Zelkowie w gminie Zabierzów. Od wielu lat jestem wiernym czytelnikiem Miesięcznika Dzikie Życie oraz reprezentuję zespół biegowy Dzikie Życie RunTeam. Biegam, uprawiam slackline, żongluję, piszę krótkie opowiadania, prowadzę rysowane dzienniki treningów. Bieg przez las, znajdowanie równowagi na taśmie między drzewami, wirowanie piłeczkami na tle błękitnego nieba czy pochylanie się nad szkicownikiem, gdzieś w leśnym zakątku daje mi możliwość odczuwania piękna tego świata na wiele różnych sposobów.