DZIKIE ŻYCIE

Czego powinniśmy się nauczyć od Anonimowych Alkoholików

Jan Marcin Węsławski

Widziane z morza

W latach 30. XX w. amerykański pastor Reinhold Niebuhr założył grupy samopomocowe dla osób uzależnionych i opublikował, dziś bardzo rozpowszechnioną modlitwę:

Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Powrót po blisko 50 latach – podwodna łąka dryfującego morszczynu w Zatoce Puckiej, czyli mini morze Sargassowe. Zniszczone przez człowieka siedlisko po wielu latach zaczęło się samoistnie odbudowywać, ale tu akurat czynna pomoc jest możliwa, import morszczynu z sąsiednich krajów, gdzie jest go tam pod dostatkiem. Fot. Piotr Bałazy, IOPAN
Powrót po blisko 50 latach – podwodna łąka dryfującego morszczynu w Zatoce Puckiej, czyli mini morze Sargassowe. Zniszczone przez człowieka siedlisko po wielu latach zaczęło się samoistnie odbudowywać, ale tu akurat czynna pomoc jest możliwa, import morszczynu z sąsiednich krajów, gdzie jest go tam pod dostatkiem. Fot. Piotr Bałazy, IOPAN

To przesłanie jest bardzo pomocne również w sferze relacji Człowiek-Środowisko, szczególnie w odniesieniu do tak wielkiego i niekontrolowalnego systemu przyrodniczego jakim jest morze. Sukcesy lub pozory sukcesów w zarządzaniu środowiskiem na lądzie (parki narodowe, ochrona siedlisk itp.) spowodowały, że administracja uwierzyła w swoją sprawczość. W odniesieniu do Bałtyku jest to szczególnie widoczne, bo to małe, płytkie morze bardzo szybko się nagrzewające, do tego otoczone międzynarodową opieką cywilizowanych państw. Dzięki systemowi HELCOM (Konwencji helsińskiej) państwa bałtyckie doprowadziły już do poważnych sukcesów w ograniczeniu eutrofizacji, zanieczyszczeń trwałymi środkami chemicznymi czy ochrony charyzmatycznych gatunków. Administracja uznała (słusznie), że to świetnie i idziemy dalej, po czym rozpoczęły się deklaracje do dalszych kroków i działania. Najpierw dziwaczna „Deklaracja z Göteborga” o zatrzymaniu spadku bioróżnorodności w Bałtyku (ta nigdy nie spadła, ciągle rośnie), potem pomysł na „błękitną wodę i duże ryby”, czyli zapożyczona ze stawów górskich idea, że akwen, gdzie drapieżniki zjadają małe ryby, pozwala utrzymać liczną populację roślinożernego zooplanktonu, który redukuje kwitnące glony (to zjawisko działa w górskich jeziorach, ale nigdy w morzu). Następnie szwedzki rząd wypłacił spory grant dla „zbawcy”, który obiecał napompować martwe strefy głębokiego Bałtyku tlenem ze specjalnie skonstruowanych wiatraków napowietrzaczy (jak szybko udowodniono, takie działanie wprowadzi osadzone zanieczyszczenia z dna do toni wodnej i nie poprawi w żadnym stopniu natlenienia morza).

Tu właśnie potrzebne jest odwołanie do modlitwy Niebuhra – to, czego nie możemy zmienić, to przede wszystkim zmiana klimatu – możemy ją tylko spowolnić, ale kaskada zmian biogeochemicznych już się rozpoczęła i np. podwyższenie temperatury nieuchronnie prowadzi do tzw. odgazowania morza (przez gorszą rozpuszczalność gazów w ciepłej wodzie). Za tym idą zmiany w występowaniu zwierząt wymagających dobrych warunków tlenowych. W tej sprawie nasze możliwości interwencji są praktycznie żadne i np. z tego powodu zimnolubnego i wymagającego dobrze natlenionej wody dorsza na Bałtyku nie da się już uratować. Co innego ochrona siedlisk, przed zniszczeniem i zakłóceniami przez człowieka. Możemy powstrzymać się od destruktywnych działań i chronić gatunki – stąd sukces odbudowy niegdyś zagrożonych fok szarych, czy łąk trawy morskiej.

Odróżnianie tego, z czym trzeba się pogodzić od tego, co można zmienić – to zadanie dla praktycznej wiedzy przyrodniczej.

Prof. Jan Marcin Węsławski