DZIKIE ŻYCIE

Drzewa i Ludzie – wspólne korzenie

Barbara Ewa Wojtaszek

Obrazki pozaludzkie

Przykucnęłam przed młodziutką bukową siewką z dwoma liścieniami. Zachwyciłam się ich delikatną siłą i głęboko zielonym kolorem. Wyobraziłam sobie niewidoczne korzonki. Jakby to było dla mnie wrosnąć w to miejsce, wypuścić korzenie i po prostu być, tkwić w tym samym punkcie przez kolejne dwieście-trzysta lat?

Siewka buka. Fot. Ryszard Kulik
Siewka buka. Fot. Ryszard Kulik

Buk to mój tato, który wysiewa obficie swoje nasiona co 5-8 lat. Ściółka leśna to moja mama. Potrzebuję ciemności i wilgoci, żeby napęcznieć, nabrzmieć życiem i wtedy wypuszczam korzonek w dół, do ziemi. Niektóre orzeszki bukowe, moi bracia, padają na drogę, wtedy nadlatują ptaki i wydziobują je. Inne nasiona padają na miejsca skaliste, gdzie niewiele mają ziemi; szybko tam kiełkują, bo gleba nie jest głęboka. Lecz gdy słońce wschodzi i przygrzewa, przypala je i usychają od gorąca. Inne znowu padają między cierniste jeżyny, które bujnie się rozrastają i zagłuszają je. Inne w końcu – tak jak ja – padają na żyzną, leśną ściółkę i wydają plon, zakorzeniając się w dół, do ziemi i kiełkując w górę, do nieba... Chciałbym tu rosnąć, dojrzewać i owocować jak najdłużej, wraz z pozostałymi buczkami, którym też się udało przetrwać!

Stanęłam pod zrośniętymi sosnami w Uroczysku Buczyna. Wyglądały jak brama do innego wymiaru. Jak siostry syjamskie, połączone nie tylko grzybokorzeniami, ale i wspólnym konarem. Położyłam dłoń na korze w miejscu złączenia, zamknęłam oczy...

Zrośnięte sosny, Uroczysko Buczyna. Fot. Archiwum Śląskie Kwitnące
Zrośnięte sosny, Uroczysko Buczyna. Fot. Archiwum Śląskie Kwitnące

Trzysta milionów lat temu w karbonie, nasi roślinni przodkowie chłonęli światło słoneczne, by z jego pomocą dwutlenek węgla i wodę przemieniać w węglowodany. O tak, cała dzisiejsza energia spalana przez Was ludzi w paliwach kopalnych pochodzi z procesu fotosyntezy, który zachodził w nas, roślinach przez miliony lat. Miliony lat przeobrażania obumarłej, roślinnej materii organicznej – w torf – potem w węgiel brunatny – następnie w węgiel kamienny – wreszcie w antracyt. Do wytworzenia pokładu węgla kamiennego grubego na 1 metr potrzebna była warstwa torfu grubości 10-15 metrów. Miliony lat wiązania węgla w ziemi i zaledwie dwieście lat ludzkiej cywilizacji, by puścić to wszystko z dymem.

Usiadłam pod 750-letnim dębem nazwanym przez ludzkich mieszkańców śląskiej wsi Kończyce Wielkie „Mieszko”, podobno od imienia księcia założyciela dynastii Piastów cieszyńskich. Ten długowieczny olbrzym, strażnik zbiorowej pamięci wzbudził we mnie słuszny respekt. Przypomniałam sobie, że nasi przodkowie, Słowianie, wyobrażali sobie wszechświat jako ogromny dąb: w jego koronie żyli bogowie, na poziomie pnia ludzie, a korzenie stanowiły krainę umarłych...

Jestem tutejszy, od włosków korzeniowych po wierzchołki liści. Trwam. Jestem mikrowłośnikiem czerpiącym wodę z gleby i chloroplastem chłonącym energię ze słońca. Jestem zakorzenieniem i ukoronowaniem. Trwam.

Połączenie. Fot. Ryszard Ku
Połączenie. Fot. Ryszard Ku

Rosnę wiosną, kwitnę latem, owocuję jesienią, obumieram zimą. Trwam.

Jakie jest moje drzewo genealogiczne? Czy moi przodkowie mogli świadkować najazdowi Mongołów i bitwie pod Legnicą? Mogli. Czy moje dzieci mogły odczuwać przesuwanie Waszych, ludzkich granic i stawać się materiałem Waszych, ludzkich budowli? Mogły. Ja trwam.

Ruch tak, hałas nie, dotyk tak, uważność tak, miłość tak, dzikość tak, brak szacunku nie. Trwam.

Oparłam się plecami o pień bezimiennej kwitnącej jabłoni. Spojrzałam w górę, na białe płatki, żółte pręciki, różowe pączki i seledynowe listki na tle niebieskiego nieba. Niebo odpowiedziało mi spojrzeniem, zaś jabłonka odpowiedziała mi sercem...

Połączona z ziemią dzięki kretom i połączona z niebem dzięki ptakom. Połączona grzybnią z dziećmi, które właśnie kiełkują. Połączona oddechem z ludźmi, wdycham dwutlenek węgla i wydycham tlen. Połączona chlorofilem z promieniami słońca. Fotosyntezuję i transpiruję. Połączona z wodą i wiatrem w majowym deszczu. Połączona z wiecznością przez czas i przestrzeń. Nasiona nowego świata już dojrzewają, kodują w sobie stałość i zmianę, symbiozę i mutację, ewolucję i rewolucję, wzrost i upadek i znowu wzrost. Połącz się z nami!

Wbiegłam do Parku Śląskiego, uciekając przed betonowo-asfaltowym upałem, hałasem miasta i smrodem spalin. Wreszcie mogłam zwolnić, odetchnąć pełną piersią, z ulgą poczuć świeżość, chłód i zapach drzew. Wdech, wydech! Zatrzymałam się, rozejrzałam dokoła, otworzyłam wszystkie zmysły na przekaz otaczającej mnie zieleni. Oto, co usłyszałam:

Wdech-wydech. Fot. Ryszard Kulik
Wdech-wydech. Fot. Ryszard Kulik

Jesteśmy pnioki, krzoki i ptoki. Wasze babcie i wasi dziadkowie własnymi rękami zamienili księżycowy krajobraz hałd, pogórniczych odpadów, biedaszybów, zapadlisk, bagien i wysypisk śmieci w dzisiejszy kilkusethektarowy obszar łąk, lasów, ogrodów, siedlisk setek gatunków roślin i zwierząt. Jesteśmy zieloną wyspą oddechu i odpoczynku dla wszystkich istot zagubionych w wielkim mieście. Chcemy żyć!

Usiadłam na świeżej ranie
jasny krążek poprzeczny przekrój pnia
tu była egzekucja
dopiero co odjęta gilotyna siekiery
- trociny żyją własnym życiem -
zawiodły pokrzywy puścił cnotliwy pas kory
odleciał współwinny życiem wróbel
i słychać tylko szelest pomordowanych liści:

....nie wiedzą co czynią...
…czynią...
…czynią...

Barbara Ewa Wojtaszek

Barbara Ewa Wojtaszek – edukatorka (głęboko)ekologiczna, prezeska zarządu Fundacji Klub Myśli Ekologicznej, kotrenerka Szkoły Integralnej Ekopsychologii oraz współorganizatorka Koalicji Śląskie Kwitnące.

Koalicja Śląskie Kwitnące zaprasza na II Marsz Śląskiej Przyrody – 7 czerwca 2025 r. (sobota), od godz. 16:00 do Zielonej Strefy Nauki w Katowicach. Hasło tegorocznego marszu brzmi: „Drzewa i Ludzie – wspólne korzenie”. Drzewa i inne rośliny to nasze dosłowne korzenie na ścieżce ewolucji. Są podstawą życia na ziemi i bez nich nie przetrwamy. Dołącz do naszego ludzko-drzewnego przekazu!