Myśliwi pod sąd
Na 7 października wyznaczył Sąd Rejonowy w Lesku pierwszą rozprawę w procesie dwóch myśliwych oskarżonych w bulwersującej sprawie zastrzelenia i oskórowania wilczycy w Bieszczadach. Grozi im do pięciu lat więzienia. O sprawie pisaliśmy w „Dzikim Życiu” w marcu 2016 roku w artykule „Tu chodzi o wilczą skórę”.
Nie mamy złudzeń: mimo prawnej ochrony, każdego roku wilki w Polsce giną we wnykach i od kul myśliwych. Tylko ułamek spraw wychodzi na jaw. Ta jest wyjątkowa – sprawcy zostali przyłapani na gorącym uczynku przez świadka, który przerwał zmowę milczenia i poinformował organy ścigania.
Przypomnijmy, że 24 stycznia br. w lesie na terenie Żernicy – opuszczonej bieszczadzkiej wsi – mieszkaniec gminy Baligród natknął się na czterech mężczyzn. Obok na drzewie wisiał wilk, częściowo już obdarty ze skóry. Jak się okazało, w tej grupce było trzech myśliwych: dwaj mieszkańcy Śląska, którzy przyjechali aż w Bieszczady zapolować rzekomo – jak wynika z papierów – na lisa i jenota oraz podleśniczy Leśnictwa Średnia Wieś Nadleśnictwa Lesko. Świadek – również myśliwy – zawiadomił policję, Straż Leśną oraz przedstawiciela Polskiego Związku Łowieckiego. Funkcjonariusze zabezpieczyli skórę i ciało chronionego prawem zwierzęcia. Jak wynika z sekcji zwłok, dwuletnia wadera zginęła od kuli, która trafiła ją w okolice serca i spowodowała rozległe obrażenia. Niedaleko miejsca, gdzie zginął wilk, stoi ambona wybudowana przez zamieszanego w sprawę leśnika. Wycelowana jest w nęcisko i w lizawkę.
Prokuratura oskarżyła w tej sprawie dwóch myśliwych: przedsiębiorcę z powiatu częstochowskiego, Szymona G., oraz leśnika z Podkarpacia – Mirosława W. Według ustaleń śledztwa, pierwszy zastrzelił wilka, a drugi oskórował chronione prawem zwierzę i przewoził je w swoim samochodzie. Trzeci myśliwy, z zawodu adwokat, nie stanie przed sądem, gdyż materiał dowodowy nie wskazał na jego współudział w sprawie „w stopniu uzasadniającym przedstawienie mu zarzutu”.
Prokuratura zastosowała wobec obu oskarżonych art. 278 Kodeksu karnego, mówiący o kradzieży, gdyż sprawa ma związek z trofeami myśliwskimi – skórą i czaszką wilka, które na czarnym rynku osiągają wysokie ceny. Szymona G. oskarżono o kradzież i o przestępstwo z art. 181 par. 3, czyli spowodowanie istotnej szkody poprzez zabicie zwierzęcia będącego pod ochroną gatunkową. Leśnika oskarżono o pomocnictwo w kradzieży.
Jak informuje zastępca prokuratora rejonowego w Lesku, Edward Martuszewski, obu oskarżonym grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Akt oskarżenia prokuratura skierowała do Sądu Rejonowego w Lesku.
Polski Związek Łowiecki dotychczas nie wyciągnął konsekwencji dyscyplinarnych wobec podejrzanych. Rzeczniczka myśliwskiej organizacji, Diana Piotrowska, tłumaczy to tym, że postępowanie prowadzone przez rzecznika dyscyplinarnego uzależnione jest od ustaleń i wyników postępowania karnego. Piotrowska obiecuje podjęcie „niezbędnych kroków” po otrzymaniu prawomocnego wyroku sądowego.
Do wyroku pewnie droga daleka, ale nie przeszkodziło to myśliwym z Leska rozliczyć kolegę, który ujawnił przestępstwo. Został on wkrótce zawieszony, pod jakimś pretekstem, w prawach członka Koła Łowieckiego „Ryś” w Lesku – i to dwukrotnie: najpierw przez zarząd, potem przez walne zgromadzenie. Wyższa instancja obie te decyzje uchyliła, ale macierzyste koło traktuje świadka jak czarną owcę. Nie wyciągnęło natomiast konsekwencji wobec innego swojego członka – Mirosława W., oskarżonego w śledztwie o oskórowanie wilka.
Wadera w Żernicy nie jest jedynym zastrzelonym w tym roku wilkiem, o którym dowiedziała się opinia publiczna. W styczniu znaleziono martwego drapieżnika w Wigierskim Parku Narodowym. Podejrzewano, że został zastrzelony przez konkretnego myśliwego, zabezpieczono nawet jego broń, ale po kilku miesiącach Prokuratura Rejonowa w Sejnach umorzyła sprawę. Jak tłumaczy prokurator rejonowy, Rafał Haraburda, biegli z zakresu balistyki stwierdzili, że ze względu na zniekształcenie pocisku nie można określić, z której konkretnie jednostki broni go wystrzelono. Nie było innych dowodów, które pozwoliłyby na przedstawienie zarzutu konkretnej osobie.
Bieszczadzki Park Narodowy poinformował natomiast 1 sierpnia, że w Pieninach zastrzelona została Freja – wilczyca, której w BdPN w kwietniu 2015 roku założono obrożę telemetryczną. Zwierzę zginęło 9 lipca na terenie wsi Biała Woda w miejscu, gdzie znajdują się paśnik i lizawka. Jak napisał na stronie internetowej BdPN Bartosz Pirga, wyniki sekcji weterynaryjnej wskazały, że bezpośrednią przyczyną śmierci wadery był postrzał w szyję. „Charakterystyka miejsca oraz sposób postrzału wskazują na równoległy do ciała zwierzęcia oraz precyzyjny strzał z bliskiej odległości o bardzo dużej sile rażenia” – czytamy. Sprawą zajmuje się policja, trwają przesłuchania świadków.
Agnieszka Gołębiowska