DZIKIE ŻYCIE

Marzenie pewnej dziewczyny

Leszek Naziemiec

Wiosną 2021 r. przeczytałem książkę Laury Dekker pt. „Marzenie pewnej dziewczyny” (Nautica 2020). Cały rok żyłem wrażeniami z lektury, którą napisała holenderska nastolatka. Mając 14 lat, wyruszyła samotnie jachtem w podróż dookoła świata. Wojna w Ukrainie spowodowała, że moja recepcja książki uległa zmianie.

Kilka lat temu trafiłem na informację o tym wyczynie w prasie. Wszędzie pisano w tonie skandalizującym. Co to za rodzice, którzy narażają dziecko na tak wielkie niebezpieczeństwa? Czy władze państwowe mogą się zgodzić na takie szaleństwo? Czy nie powinny za wszelką cenę zapobiec niechybnej śmierci dziecka? Przez kilka lat nie chciałem czytać tej książki, bo pomyślałem, że wszystko zostało wyreżyserowane, by powstał kolejny komercyjny bubel, napisany przez sprawną ghostswriterkę. Czytałem w życiu wiele okropnych dzienników podróży, a to jednak dziennik. „Idę, idę, idę. Rozbijam namiot. Jest bardzo zimno. Przed snem czytam »Kubusia Puchatka«. Idę dalej”. Tak przez 300 stron. Czasem autor ma zacięcie metafizyczne i pogarsza sprawę. Z drugiej strony, czytałem też kilka genialnych książek podróżniczo-awanturniczych, więc ostatecznie zabrałem się za czytanie Holenderki. Podczas lektury okazało się, że to autobiografia połączona z fragmentami, właściwie bardzo klasycznego, dziennika podróży. Dziewczyna żeglowała z rodzicami od zawsze. Pokład jachtu był jej miejscem urodzenia i domem. Mama – Niemka i tata Holender, postanowili wyruszyć w siedmioletnią podróż dookoła świata. Po skończeniu wyprawy zakotwiczyli na dłużej w Niderlandach, rozeszli się, a dziecko zostało przy ojcu. Ten cały czas uczył córkę dalej rzemiosła żeglarskiego. Szybko zaczęła pływać śródlądowo zupełnie sama, poznając sieć kanałów i rzek swojego małego kraju. Przesiadała się na coraz większe łódki i w wieku 10 lat postanowiła wypłynąć na pierwszą dłuższą wyprawę… Nie zdradzę tutaj, o co chodziło. Dość powiedzieć, że rzeczywiście, w wieku trzynastu lat była wytrawną żeglarką i mogła pomyśleć o wielkiej pętli. Po prostu trzeba sobie wyobrazić, że na 1000 trzynastolatek, mogła się trafić właśnie jedna taka, jak Laura. Tutaj zaczynają się problemy, o których pisze w emocjonalny sposób młoda i bystra autorka. Przecież w Holandii istnieje obowiązek szkolny. Tylko z tego powodu, odpowiednie władze, mogą zatrzymać dziewczynę. Służby rzeczywiście wkraczają, by pozbawić „szalonego ojca” praw rodzicielskich. Dochodzi do sytuacji, w której podczas rozprawy sądowej, dziewczyna musi opuścić salę pod opieką obcego mężczyzny – kuratora, a nie swojego taty. Decyzje podejmowane są ponad jej głową. Laura nie może dojść do głosu. Właściwie już zrozumiała, że aby wyruszyć w podróż, musi uciec i zmylić pogonie. Na żadnych wodach przybrzeżnych nie będzie bezpieczna, ponieważ Niderlandy mogą wysłać za nią list gończy. Władze lokalne zatrzymają ją wtedy i odeślą do kraju. Dopiero, paradoksalnie, na pełnym oceanie będzie bezpieczna. Od razu czytelnik-marynista odkrywa tę archetypiczną sytuację, znaną z lektury „Odysei” czy przygód Roalda Amundsena. Znamienny jest fragment dziennika, w którym Laura porównuje lekcje szkolne z tym, czego doświadcza na morzu. Uczy się właśnie o pasatach – stałych wiatrach, które mają wiać w odpowiednim czasie, na konkretnych szerokościach geograficznych i stwierdza, że w praktyce nic się nie zgadza! Panuje flauta! Jak porównać lekcje przyrody, naukę języków obcych w ławce szkolnej i w podróży oceanicznej? Co z matematyką i fizyką? Jest przecież nawigacja i astronomia! Czy może nauczyć się czegoś o ludziach? Czekają na nią najlepsi ludzie, ale jest też świadoma, że mogą to być pedofile… Rzeczywiście, w miarę jak przedsięwzięcie staje się sławne, pojawiają się podejrzani sponsorzy, próbujący wykorzystać zakładaną naiwność nastolatki. Co robi Laura, przybijając do kolejnych wysp i lądów? Odpoczywa, spotyka się z rówieśnikami, by ponurkować, pobawić się i poznać okolicę. Czy wszystko idzie gładko? Nie. O tym też przeczytamy, kładąc się w latem w naszej realnej lub wyimaginowanej kajucie.

Książka Laury Dekker
Książka Laury Dekker

Kilka słów należy powiedzieć o szczerym, bezpretensjonalnym tonie tej kroniki. Opisy złości na Niderlandy i system, który chce ją za wszelką cenę zniszczyć, można porównać ze stylem wybitnego austriackiego pisarza, Thomasa Bernharda, który z jadem atakuje w książkach swój rodzinny kraj, co jest w dodatku jest na swój sposób zabawne.

Świetne są też fragmenty, w których odnosi się do swoich lektur czy obejrzanych filmów. Tropi fałsz i doklejone na siłę mądrości, nijak mające się do życia, które zna.

Na trasie może spotkać prawdziwych piratów, może ją zatopić sztorm. Krótko mówiąc, może zginąć. Sytuacja jest rzeczywiście niezwykła i mam świadomość, że jeśli tak by się stało, nie napisałbym tego pochwalnego tekstu na temat dzikiego żeglarstwa i dzikiej edukacji. O czym jest ta opowieść? O wolności. Czy istnieje wolność dziecka? Czy istnieje żeglarska wolność? Czy możemy w ten sposób uciec od „systemu”? Na ile nastolatka może być odpowiedzialna za siebie?

Góra Stołowa – znany punkt nawigacyjny na mapach świata. Kapsztad. Fot. Ram Barkai
Góra Stołowa – znany punkt nawigacyjny na mapach świata. Kapsztad. Fot. Ram Barkai

Rosja napada na Ukrainę, a we mnie rezonują kwestie poruszane w książce. Czy mężczyzna z Ukrainy, wezwany przez władze do służby i walki, może wyjechać za granicę i swobodnie żeglować, w sposób dosłowny lub przenośny? Czy jeśli Rosja napadnie na Polskę, to mamy obowiązek obrony kraju? Mam się poddać rozkazom oficera, który podejmie złą decyzję i wyśle mnie na śmierć? Obowiązki, które narzuca państwo holenderskie osobom niepełnoletnim są nieco podobne do obowiązków, które narzucają państwa w czasie wojny dorosłym mężczyznom. Państwo daje, ale państwo też wymaga. Może powinienem być lojalny wobec rodziny i dbać przede wszystkim o nią, kiedy następuje kryzys polityczny? Może być tak, że nie czuję się beneficjentem kraju, w którym mieszkam i nie mam uczuć patriotycznych w kształcie narzucanym przez system edukacji. Mogę należeć np. do mniejszości, która była w jakiś sposób eksploatowana przez większość. Jeśli zacznę jednak w tej sytuacji żeglować, to nie będę mógł już wrócić do Polski, bo mogę zostać aresztowany. Czy mogę stać się bezpaństwowcem i obywatelem oceanu lub zmieniać banderę, żeby nikt mnie nie ścigał? Jedną sprawą jest obowiązujące prawo, a inną egzekucja tego prawa na „morzach południowych”. W którym momencie zostanę zdrajcą? Jeśli wojna zastanie mnie na morzu i nie wrócę walczyć, to co to prawnie oznacza? Na tyle pytań musimy sobie odpowiedzieć w tej nowej sytuacji. Idąc w kierunku myślenia kosmopolitycznego, przyszło mi do głowy, że mógłbym walczyć nie w imię Polski, a w imię zachodniego stylu życia. Właśnie walcząc o indywidualizm, wolność polityczną, pełne sklepy i kawę z sojowym mlekiem. Mogę podjąć decyzję, że zostaję, bo lubię ten kawałek ziemi, na którym mieszkam i mówię językiem, który także lubię. Będzie to emocjonalna decyzja, bo nie będę chciał się zgodzić na krzywdę moich bliskich. Nie będę chciał się zgodzić na niszczenie ekosystemu, którego jestem częścią. Nie będę może chciał, aby kolektywne myślenie rosyjskie, za nic mające życie jednostki, zwyciężyło z naszym, podobno szkodliwym, indywidualizmem. Wyobrażam sobie, jestem prawie pewny, że władca taki jak Putin, interesuje się historią świata i widzi, że zwycięzcom, z biegiem czasu wybacza się prawie wszystko. Anglicy nie wspominają z rozgoryczeniem bitwy pod Hastings (1066), po której Normanowie dokonali rzezi, wielkiego wygnania szlachty i trwale zmienili miejscowy język. Jeśli coś się stało „dawno temu”, mówimy: no cóż, widocznie tak miało być. Satrapowie perscy, Tamerlan, a może nawet Hitler, to postaci baśniowe i tyle.

Kapsztad – obowiązkowy port podczas podróży dookoła świata. Fot. Ram Barkai
Kapsztad – obowiązkowy port podczas podróży dookoła świata. Fot. Ram Barkai

Co się stanie, nie wiem. Decyzje podejmę w godzinie próby, bez względu na oficjalną retorykę władz i uczucia patriotyczne w kształcie narzuconym mi przez polityków.

Tymczasem chcę trochę odpocząć, znaleźć się na pokładzie łodzi i czytać dobre opowieści. Chce wierzyć, że będę mógł sam zadecydować, co zrobię w przyszłości.

Chcę wierzyć także, że wielu młodych ludzi będzie umiało podejmować samodzielne i odważne decyzje. Tak jak Laura Dekker. Jakie teraz przed nią wyzwania?

Leszek Naziemiec

Laura Dekker, Marzenie pewnej dziewczyny. Rejs dookoła świata, tłumaczenie: Iwona Mączka, Wydawnictwo Nautica, wydawnictwonautica.pl/marzeniepewnejdziewczyny

Kapsztad – obowiązkowy port podczas podróży dookoła świata. Fot. Ram Barkai
Kapsztad – obowiązkowy port podczas podróży dookoła świata. Fot. Ram Barkai