DZIKIE ŻYCIE Wywiad

Socjotechnika strefowania UNESCO. Rozmowa z prof. Bogdanem Jaroszewiczem

Alan Weiss

Na łamach lipcowego wydania „Głosu Białowieży” prof. Bogumiła Jędrzejewska i dr Marek Ksepko ogłosili propozycję nowego strefowania Obiektu Światowego Dziedzictwa, będącego  – jak napisano – kompromisem wypracowanym w zespole ekspertów. Czy to oznacza koniec konfliktu o ochronę Puszczy Białowieskiej?

Prof. Bogdan Jaroszewicz: Sugerowanie, że ten projekt jest jakimś konsensusem wypracowanym w szerszym kontekście społecznym jest nadużyciem. Sam projekt został przygotowany na zlecenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku przez Biuro Urządzania Lasów, przy współudziale prof. Jędrzejewskiej, a zespół został wykorzystany jedynie do „punktowej wyceny” znaczenia różnych czynników wykorzystanych do uzasadnienia zmian i potem przyjął wyniki prac do wiadomości. Nie było to konsultowane z kimkolwiek spoza grupy kilkunastu osób ze wspomnianego wyżej zespołu.

Kto wchodził w skład tego zespołu?

Początkowo do uczestnictwa w pracach zespołu zaproszono po siedem osób z czterech grup: przedstawicieli Lasów Państwowych, naukowców, samorządowców i organizacji pozarządowych. Miał być to zespół do dyskusji o Puszczy Białowieskiej, o zarządzaniu nią, zespół, który miał, jak się spodziewałem, wypracować pewne rozwiązania kompromisowe, ale posłużył do przeforsowania woli Lasów.

Prof. Bogdan Jaroszewicz. Fot. Barbara Kusińska
Prof. Bogdan Jaroszewicz. Fot. Barbara Kusińska

Pan również dostał zaproszenie, prawda? Jaki był zakres tematyczny tych spotkań?

Tak, dostałem zaproszenie. Nie było jednak szczegółowej agendy, planu posiedzeń. Tematy pojawiały się ze spotkania na spotkanie. Brałem udział w dwóch posiedzeniach. Pierwsze było dla mnie zaskakujące. Jestem bowiem przyzwyczajony, że jeśli jest spotkanie jakiegoś ciała, to wszyscy występują na równych zasadach. W tym przypadku program został wysłany wcześniej, ale był bardzo ogólny. Natomiast leśnicy byli przygotowani, z prezentacjami, ilustracjami, wykresami, danymi. Każdy z nich miał podkład do swoich wypowiedzi. Wszyscy inni uczestnicy mogli się jedynie ustosunkować do tych wystąpień. Mogli wypowiedzieć swoje zdanie o Puszczy – jej charakterystyki, zagrożeniach itp., tylko że nam nikt o tym nie powiedział odpowiednio wcześniej. Zostaliśmy zaskoczeni tym już na samym posiedzeniu. To był duży dysonans między tym, co zaprezentowali przedstawiciele Lasów Państwowych, a tym co zaprezentowali przedstawiciele pozostałych grup. Uznałem, że jest to wpadka organizacyjna. Zgłosiliśmy, że nie czujemy się komfortowo przy takiej organizacji spotkań zespołu, licząc, że będzie lepiej.

Kolejne posiedzenie było lepiej zorganizowane?

Przed drugim spotkaniem uprzedzono nas, że tematem będzie bezpieczeństwo pożarowe i mieliśmy czas na przygotowanie swoich wystąpień. Ale na kilka dni przed posiedzeniem zaczęła się bardzo silna medialna nagonka na zagrożenie pożarowe w Puszczy. W lokalnych i regionalnych czasopismach opublikowano mapy z koncentrycznymi kręgami, pokazującymi, że zasadniczo cała Hajnówka miałaby być zniszczona w razie pożaru w położonej po sąsiedzku jednostce wojskowej. Rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku był głównym źródłem podawanych w mediach informacji. Poczułem się pod presją, że ta cała medialna burza była przygotowaniem do tego, by zespół doszedł do oczekiwanego przez Lasy wniosku, że Puszcza jest tak zagrożona, że trzeba natychmiast usunąć całe martwe drewno, może z pominięciem parku narodowego. Proponowana ingerencja była bardzo szeroka, bo zaproponowano usuwanie drewna nie tylko z całego obszaru jednostki wojskowej, ale również w pasie o szerokości 50 metrów wzdłuż wszystkich szlaków komunikacyjnych, także pieszych szlaków turystycznych. Ostatecznie podjęte wtedy wnioski nie miały dużego znaczenia, bo został opracowany specjalistyczny plan przeciwpożarowy przez ekspertów z Instytutu Badawczego Leśnictwa. Spotkanie więc nie miało żadnego przełożenia na rzeczywistość. Ale niesmak pozostał.

Dlatego przestał Pan uczestniczyć w tych posiedzeniach?

Nie, serce do pracy w tym zespole straciłem po propozycji, która została przesłana przed trzecim posiedzeniem. Lasy Państwowe zaproponowały naukowcom przygotowanie listy projektów badawczych na terenie Puszczy Białowieskiej, które Lasy Państwowe ewentualnie sfinansują. Większość z nas podziękowała. Mamy własne środki, granty i nie jesteśmy zainteresowani tego typu współpracą. Aczkolwiek nie da się ukryć, że odebraliśmy to jako próbę miękkiego przekupstwa. Wciągnięcia nas w krąg ludzi czy instytucji zależnych od Lasów Państwowych. Dlatego wraz z innymi naukowcami stwierdziliśmy, że nie warto inwestować w to czasu i naszego wysiłku. Przygotowanie tych spotkań, sposób ich prowadzenia były na tyle nie w porządku, że doszedłem do wniosku, że jest to bardziej manipulacja niż próba wypracowania obiektywnego, wspólnego, kompromisowego stanowiska. Przestałem otrzymywać zaproszenia w okolicach czwartego czy piątego spotkania, kiedy przestałem uczestniczyć w posiedzeniach.

Puszcza Białowieska. Fot. Beata Hyży-Czołpińska
Puszcza Białowieska. Fot. Beata Hyży-Czołpińska

Czy zatem ze środowiska nauki jeszcze ktoś został?

O ile się orientuję dwoje przedstawicieli bierze udział w spotkaniach. Prof. Bogumiła Jędrzejewska i dr hab. Rafał Paluch z Instytutu Badawczego Leśnictwa. Wiem że Lasy Państwowe – można powiedzieć – robiły łapankę. Przyjeżdżali ludzie a to z Politechniki Białostockiej, a to z SGGW, a to z warszawskiego IBL-u, ale to były raczej jednorazowe uczestnictwa w pracach tego zespołu.

Niemniej jednak zespół jest przedstawiany jako autor projektu nowego strefowania Puszczy Białowieskiej. Czym właściwie jest to strefowanie?

To jest podział Puszczy Białowieskiej na strefy o różnym poziomie ograniczeń aktywności ludzkiej: od strefy objętej ochroną ścisłą (wyłącznie obszar ochrony ścisłej Białowieskiego Parku Narodowego) po strefę „czynnej ochrony krajobrazowej”, gdzie może być prowadzona gospodarka leśna, mająca na celu ochronę różnorodności biologicznej.

Dotychczasowe strefowanie było narzucone przez UNESCO?

Nie, wniosek o rozszerzenie obszaru Obiektu Światowego Dziedzictwa na całą Puszczę Białowieską został wysłany do UNESCO bez propozycji strefowania i bez mapy. Dlatego UNESCO poprosiło na początku 2014 r. o uzupełnienie tego wniosku o mapę i zasady, które obowiązywałyby w poszczególnych strefach. Strefowanie zostało przygotowane dla parku narodowego przez pracowników parku, a w pozostałej części Puszczy przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Białymstoku.

Puszcza Białowieska. Fot. Beata Hyży-Czołpińska
Puszcza Białowieska. Fot. Beata Hyży-Czołpińska

Od 1979 r. na liście UNESCO znajdował się tylko Białowieski Park Narodowy. Skąd zatem wziął się pomysł rozszerzenia obiektu na całą puszczę?

Może to kogoś teraz dziwić, ale z inicjatywą wyszły Lasy Państwowe, a konkretnie RDLP w Białymstoku nieco przed 2010 rokiem (zachowała się z tego czasu korespondencja na ten temat między RDLP a ministerstwem).

Kto konkretnie przygotował tekst wniosku o poszerzenie obiektu UNESCO na całą Puszczę i zasięg poszczególnych stref?

Odpowiedź znajduje się na drugiej stronie tego wniosku, gdzie jako autorzy są wymienieni: Renata Krzyściak-Kosińska (Białowieski Park Narodowy), Vasily Arnolbik (Białoruski Państwowy Park Narodowy „Bieławieżskaja Puszcza”) i Andrzej Antczak (RDLP Białystok). Mapy strefowania przygotowali natomiast: Wiesław Klimiuk (BPN), Dimitry Bernatsky (BPPN „BP”) i Marcin Sołoguba (RDLP Białystok). Oczywiście każda z instytucji opracowywała materiały dla swojego terenu. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie jest w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której przedstawiciele LP zapisali we wniosku cokolwiek wbrew woli swoich przełożonych. Bardzo mnie dziwi, że Andrzej Antczak – w 2012 r. autor wniosku o wpis na Listę Światowego Dziedzictwa, w 2019 r. referował przed Radą Gminy projekt niesławnej uchwały przeciwko Obiektowi UNESCO. Zresztą uchwały przyjętej ze złamaniem prawa: ostateczna wersja tekstu była inna od tekstu przegłosowanego przez Radnych.

Przejdźmy do konkretów. Jakie zmiany przewiduje nowy projekt strefowania?

Główna zmiana, która jest wprowadzana w tym projekcie, to zwiększenie strefy czwartej, czyli tej, w której leśnicy mogą prowadzić gospodarkę leśną. Ta strefa ma być powiększona o ponad 50%. Zmiana jest zatem olbrzymia. Przy czym większość przyrostu tej strefy ma mieć miejsce w Nadleśnictwie Białowieża, gdzie jej obszar zwiększa się blisko dwukrotnie. A wszystko odbywa się kosztem stref o wyższym reżimie ochronnym. Kolejna korekta to uproszczenie przebiegu granic pomiędzy strefami. Aktualne strefowanie jest bardzo rozdrobnione, bo było przygotowane na podstawie wieku drzewostanów. Jeżeli był nawet niewielki drzewostan ponadstuletni otoczony dookoła drzewami młodszymi, to i tak został z cięć wyłączony. W nowej propozycji wyrównano granice, a więc część drzewostanów ponadstuletnich znalazła się w strefie czwartej, czyli dopuszczającej cięcia. Stworzono w niej zwarte bloki drzewostanów o zbliżonym sposobie zarządzania.

Jednym z celów według autorów projektu jest poprawa zaopatrzenia w drewno mieszkańców gmin puszczańskich?

Drewno opałowe jest niewątpliwie towarem bardzo ważnym. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Nie ma jednak potrzeby, by wszystkie gminy wokół Puszczy były zaopatrywane w drewno pochodzące właśnie z Puszczy, ponieważ zaraz po sąsiedzku mamy Nadleśnictwo Bielsk Podlaski, które ma duże obszary lasów na gruntach porolnych. Tym drewnem można zaopatrywać gminy puszczańskie leżące na obrzeżu Puszczy. Kilkukrotnie kierowaliśmy zapytania do Lasów Państwowych o ilości drewna sprzedawanego na rynek lokalny. I mniej więcej od roku 2000 do 2015 sprzedaż lokalna wahała się w granicach 30-40 tys. m3 rocznie. Limit cięć, który został ustalony w Planach Urządzenia Lasu z 2010 r. to było 47,5 tys. m3 rocznie. Limit ten był więc z około 20% zapasem w stosunku do lokalnego zapotrzebowania. Ale to, ile dane nadleśnictwo może sprzedać w tzw. sprzedaży detalicznej na rynek lokalny zależy od decyzji Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych, który ustala procent biomasy, która może być sprzedawana poza trybem przetargowym czy aukcyjnym. Ta pula schodzi na poziom dyrekcji regionalnej i dyrektor regionalny rozdziela to na poszczególne nadleśnictwa. Nigdy nie było więc tak, że całość pozyskania pozostawała w gminach wokół puszczy. Jest to też kwestia asortymentu, powiedzmy, jeżeli większość biomasy przeznaczonej do wycięcia te nadleśnictwa wycięły w postaci martwych świerków w latach 2016-2018, no to jest logiczne, że lokalnie nikt nie chciał tego kupować. Nie był to materiał nadający się do obróbki ani nawet na opał. A zatem wbrew temu, że zostały wycięte duże ilości drzew, to nie było czego zaproponować lokalnym mieszkańcom. Należy jednak się również zastanowić, jakie jest rzeczywiste zapotrzebowanie na drewno na lokalnym rynku. Przerabianego drewna jest dużo więcej niż sprzedawano przez nadleśnictwa, ale to wynika ze specyficznych zapotrzebowań surowcowych. Jeśli ktoś potrzebuje dębinę wysokiej jakości, to w Puszczy dębów od dawna nie cięto w takich ilościach, żeby taki zakład mógł się zaopatrzyć od tutejszych nadleśnictw, więc musiał go sprowadzać z zewnątrz. To była też kwestia cen. Był okres, gdy część miejscowych zakładów drzewnych sprowadzała drewno z Białorusi, bo było taniej. Rachunek ekonomiczny.

Warto też przypomnieć, że dostęp do drewna opałowego z Nadleśnictwa Białowieża został ograniczony sześć lat temu wcale nie przez zapisy dotyczące strefowania Obiektu Światowego Dziedzictwa, ale przez „strefę referencyjną” ustanowioną w tym nadleśnictwie w 2016 r. decyzją dyrektora generalnego LP Konrada Tomaszewskiego. Trzeba dodać, że ustanowioną bez zasięgania czyjejkolwiek opinii, dokładnie tam, gdzie według strefowania UNESCO nadleśnictwo mogło prowadzić gospodarkę leśną i pozyskiwać drewno na potrzeby lokalnej społeczności. To zablokowało nadleśnictwu możliwości pozyskania drewna. Nie słyszałem wtedy głosów oburzenia ze strony samorządu i Rady Gminy, że wprowadzono ochronę ścisłą (bo do tego sprowadzała się ta „strefa”) bez konsultacji i ze szkodą mieszkańców. A gdy „strefa referencyjna” została zlikwidowana okazało się, że nadleśnictwo zużyło cały limit cięć przeznaczony na dziesięciolecie tnąc tam, gdzie według strefowania UNESCO ciąć nie powinno. A drewno z tych nielegalnych cięć też wyjechało w Polskę zamiast trafić do lokalnych odbiorców. Gdyby wycinany w Puszczy surowiec sprzedawano wyłącznie na lokalnym rynku, nie byłoby problemu z zabezpieczeniem potrzeb lokalnych społeczności i przedsiębiorców. Bo jeśli drewno wycinane w Puszczy jest wywożone w świat, a lokalni przedsiębiorcy muszą przywozić drewno z innych nadleśnictw, to jest to sytuacja chora. Takie są jednak efekty centralnego sterowania przedsiębiorstwem z postawieniem na pierwszym miejscu interesu przedsiębiorstwa a nie lokalnych społeczności.

A czy UNESCO nakłada jakieś obostrzenia na korzystanie z dobrodziejstw Puszczy?

W zapisach wniosku o poszerzenie granic Obiektu Światowego Dziedzictwa nie ma żadnych ograniczeń co do zbioru jagód, grzybów, ziół itd. Ponadto, co mnie szczególnie zaskoczyło, nie nałożono żadnych wyższych restrykcji na polowania na terenie Puszczy. Zapisy UNESCO ograniczają jedynie obszar na którym można pozyskiwać drewno.

Czy nowa propozycja strefowania paradoksalnie nie stoi w sprzeczności z zapisami UNESCO?

Przede wszystkim każdy Obiekt Światowego Dziedzictwa ma swoją skróconą charakterystykę zwaną Outstanding Universal Value (wyjątkową uniwersalną wartość) i jakiekolwiek zmiany, które są proponowane w obiekcie, jakiekolwiek inwestycje powinny być oceniane pod kątem wpływu na tę wyjątkową wartość obiektu. Wydaje się oczywiste, że zwiększając strefę aktywnej gospodarki leśnej, kosztem strefy, gdzie tej gospodarki nie było, będziemy wywierali negatywny wpływ na wyjątkową uniwersalną wartość Obiektu. Została ona przecież opisana dla Puszczy Białowieskiej z podkreśleniem, że jest to obiekt o rozległych obszarach starodrzewów, w którym ochronie podlegają procesy naturalne, ewolucyjne itd. Od strony formalnej jest to propozycja nie do przyjęcia. To zostało wyraźnie zaakcentowane we wskazaniach po misji łączonej IUCN [Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody – przyp. red.] i UNESCO w 2018 r., gdzie jeden z punktów mówi wyraźnie, że jeśli jest potrzeba korekty granic, to oczywiście można to zrobić dla uproszczenia czy jeżeli są pomyłki, co do umieszczenia danego drzewostanu w konkretnej strefie, ale powinno się to robić bez uszczuplania obszaru stref o wyższych reżimach ochrony.

Pod względem formalnym jest to więc nieakceptowalne, ale także pod względem przyrodniczym przyniesie to regres, bo jest to odwrócenie zastanej sytuacji, w której obiekt jest chroniony lepiej na sytuację, w której jest chroniony gorzej. Użyta argumentacja dla przeprowadzenia korekt podnosi głównie kwestie zarządcze, ekonomiczne, ale zupełnie nie jest przekonująca przyrodniczo. Jest więc argumentacją nie przystającą do tego obiektu.

Czy UNESCO skomentowało już w jakiś sposób ten nowy plan?

Reakcje już byśmy mieli, ale w tym roku nie odbyło się posiedzenie Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO. Moim zdaniem reakcja może być tylko jedna – negatywna.

A jakie mogą być konsekwencje?

UNESCO jest ciałem dyplomatycznym. Działa miękko. Może umieścić Puszczę na Liście Obiektów zagrożonych. To jest pierwszy stopień do wykreślenia z Listy Światowego Dziedzictwa. UNESCO nie pełni jednak roli żandarma, który wchodzi i robi porządek, kiedy coś się źle dzieje. Rola UNESCO jest zupełnie inna. To jest instytucja innego typu, nazwijmy to certyfikującego. Zaświadcza ona, że dany obiekt ma super jakość i jest zarządzany tak, że jakość, z powodu której Obiekt ten trafił na listę, zostanie zachowana. Czyli to jest certyfikat jakości i zarządzania, który powoduje, że turyści z całego świata przyjeżdżają go oglądać. A zatem jedyna reakcja UNESCO, której możemy oczekiwać, to próba skłonienia strony, czyli państwa polskiego, do korekty, do minimalizacji negatywnych skutków działań. Wykreślenie Obiektu z Listy zdarza się bardzo rzadko: w całej historii zaledwie trzy Obiekty Światowego Dziedzictwa zostały wykreślone – jeden przyrodniczy i dwa kulturowe.

Jakie są zyski dla regionu posiadającego Obiekt Światowego Dziedzictwa?

Lista Obiektów Światowego Dziedzictwa jest przede wszystkim marką, można powiedzieć, że marketingową. Powoduje, że Obiekt jest rozpoznawalny w skali światowej. Wiele osób przy wyborze miejsc do odwiedzenia, kieruje się właśnie Obiektami z Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO. Ta obecność była przez polską stronę w pewnym momencie bardzo promowana. Na szczeblu ministerialnym (Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego) stworzono mapę ze szlakiem polskich Obiektów Światowego Dziedzictwa. W przypadku Puszczy Białowieskiej ta rozpoznawalność i tak już była od dekad, ale ona wiązała się głównie z Białowieskim Parkiem Narodowym. UNESCO rozszerzyło tę wyjątkową rozpoznawalność Puszczy poza tereny parku narodowego, na całą Puszczę Białowieską, co stwarza szansę na rozwój turystyki również poza gminą Białowieża.

Okładka czasopisma Głos Białowieży
Okładka czasopisma Głos Białowieży

Wróćmy jeszcze do zaproponowanej zmiany strefowania Obiektu. Wydźwięk artykułu w „Głosie Białowieży” był taki, że właściwie jest to już projekt zatwierdzony i będzie wdrażany.

Nie, projekt nie jest zatwierdzony. Propozycja zmiany strefowania została wysłana do UNESCO w raporcie o stanie ochrony obiektu. Moim zdaniem było to posunięcie co najmniej dziwne, ponieważ to nie jest odpowiednia droga. Ale zdaje się, że ma to być strategia faktów dokonanych: „Mamy taki projekt i wy się z nim pogódźcie”. Druga droga, którą ten projekt jest forsowany, to spotkania z politykami, np. z parlamentarzystami podlaskimi we wrześniu 2021 r. Była to zresztą pierwsza prezentacja tego projektu. I niewątpliwie była to próba wywarcia politycznej presji, by wprowadzić te zmiany. Trzecia ścieżka to próba wymuszenia na Instytucie Ochrony Środowiska, który przygotowuje zintegrowany plan zarządzania Obiektem Światowego Dziedzictwa, aby zaproponowany przez Lasy Państwowe projekt był uważany za podstawę do dyskusji o strefowaniu Puszczy Białowieskiej. Moim zdaniem, skoro jest taki projekt, to możemy uznać, że to jest jedna z ewentualnych propozycji zmiany, natomiast podstawą musi być obecny, obowiązujący stan. Nie jestem w stanie oszacować prawdopodobieństwa sukcesu lub braku sukcesu tej propozycji. To są działania na poziomie politycznym, a polityka nie jest racjonalna, lecz nieprzewidywalna.

Jednym z argumentów podnoszonym w artykule jest też kwestia ratowania Nadleśnictwa Białowieża, które, podobnie zresztą jak inne puszczańskie nadleśnictwa, nie ma zatwierdzonych nowych Planów Urządzenia Lasu, więc nie może ciąć.

W czasie wspomnianego spotkania z parlamentarzystami rok temu, to ekonomiczne uzasadnienie zmiany strefowania wybrzmiało bardzo wyraźnie: zmiana ma na celu umożliwienie Nadleśnictwu Białowieża ekonomicznego funkcjonowania. Osobiście naprawdę wątpię, żeby nawet przy proponowanym strefowaniu, Nadleśnictwo Białowieża wyszło na plus. Ono nadal będzie musiało być dotowane. Ta cała argumentacja ma się nijak do rzeczywistości. W artykule jest podnoszone, że nowe strefowanie pozwoli uchronić Nadleśnictwo Białowieża przed likwidacją. Ale nikt oprócz samych Lasów Państwowych nigdy nie proponował likwidacji tego nadleśnictwa. To jest kuriozalna sytuacja, kiedy Lasy Państwowe grożą: „zlikwidujemy Nadleśnictwo Białowieża”, a jednocześnie apelują, żeby coś zrobić, by do likwidacji nie doszło. Tyle że nikt tego nie proponował.

Pojawia się też wątek Technikum Leśnego, które nie może prowadzić zajęć praktycznych w Nadleśnictwie Białowieża. Czy winne jest temu obowiązujące strefowanie albo zapisy UNESCO?

Brak możliwości prowadzenia zajęć w Nadleśnictwie Białowieża w ostatnich latach wynikał z tego samego powodu, co brak lokalnie pozyskanego drewna: ustanowienie „strefy referencyjnej” i wyczerpanie limitu cięć. Nie wydaje mi się, żeby realizacja programu Technikum była zagrożona przy zachowaniu dotychczasowego strefowania UNESCO przy wykazaniu odrobiny dobrej woli przez zainteresowane strony. Zajęcia mogą przecież odbywać się w innych leśnictwach Nadleśnictwa Białowieża niż przylegające do Białowieży Leśnictwo Stoczek. W czasach gdy sam byłem uczniem tego Technikum (wczesne lata 80.) część zajęć praktycznych odbywała się również na terenie Nadleśnictwa Hajnówka, a w nim strefa IV Obiektu ma bardzo dużą powierzchnię. Do rozwiązania tego problemu wystarczy wykazać dobrą wolę w ramach istniejących uwarunkowań.

Dziękuję za rozmowę. 

Prof. dr hab. inż. Bogdan Jaroszewicz – z wykształcenia leśnik, od 2005 r. kierownik Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, w latach 1992-2005 pracownik Białowieskiego Parku Narodowego, gdzie w okresie 2001-2005 pełnił funkcję zastępcy dyrektora parku.