Madohora, czyli czy będzie co chronić?
Sprawę rezerwatu Madohora opisywaliśmy na łamach „Dzikiego Życia” już kilka razy (ostatnio w listopadzie 2020 r.). Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot od 2019 r. wspiera działania mieszkańców oraz władz Andrychowa zmierzającą do poszerzenia rezerwatu o teren źródliska rzeki Wieprzówki, które spełniają bardzo ważne funkcje wodochronne dla okolicznych miejscowości, zmagających się od kilku lat z poważnym problemem suszy. Tymczasem Nadleśnictwo Andrychów, pomimo wcześniejszej deklaracji wstrzymania cięć do czasu rozstrzygnięcia wniosku o poszerzenie rezerwatu, chce wejść w teren z wycinkami. Będzie to miało negatywne skutki zarówno dla miejscowej społeczności, jak i dla cennej przyrody Beskidu Małego, w tym rysia i wilka, które mają swoje siedliska na tym terenie.
Wspólny głos
Nie często się zdarza, żeby mieszkańcy, lokalne władze, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ) i przyrodnicy mówili jednym głosem. W tym wypadku tak właśnie było. Głos ten wybrzmiał najpierw w 2019 r. w oficjalnym piśmie burmistrza Andrychowa, Tomasza Żaka, który złożył wniosek do RDOŚ w Krakowie, argumentując poszerzenie rezerwatu koniecznością podjęcia działań zwiększających ochronę źródlisk Wieprzówki, z której pobierana jest woda do wodociągów zaopatrujących w wodę mieszkańców Gminy Andrychów. Wskazywał też na konieczność zachowania cennych starodrzewi i poprawę ochrony siedlisk m.in. dużych drapieżników.
Co ciekawe RDOŚ nie tylko poparł wniosek mieszkańców Andrychowa, ale także zaproponował objęcie kolejnych terenów istotnych dla zachowania integralności rezerwatu Madohora, m.in. źródlisk rzeki Pracicy. To dodatkowe 10,5 ha (propozycja burmistrza Andrychowa to nieco ponad 29 ha). Warto dodać, że w 1960 r., kiedy powołano rezerwat Madohora, liczył on 114 ha. Jednak siedem lat później obszar ten został pomniejszony o 44 ha. Obecna propozycja powiększenia, to właściwie przywrócenie pierwotnej wielkości terenu ochronnego.
O swoim stanowisku RDOŚ poinformowała Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Katowicach (RDLP). Poparcie dla idei poszerzenia Madohory wyraziło także niemal sześć tysięcy osób, które wysłały apel do ówczesnego dyrektora RDPL Józefa Kubicy (obecnie dyrektor generalny LP). Lasy Państwowe zadeklarowały, że wstrzymają wycinkę na tym terenie do czasu rozpatrzenia wniosku o poszerzenie rezerwatu.
Niecierpliwość leśników i urzędnicza amnezja
Tymczasem pod koniec 2021 r. pojawiła się informacja o planowanych na kolejny rok pracach gospodarczych w Nadleśnictwie Andrychów, także na terenie źródlisk Wieprzówki (wydzielenia 154a, 155 a i b), czyli planowanego poszerzenia rezerwatu przyrody Madohora. Burmistrz Andrychowa pod koniec listopada zaalarmował więc krakowski RDOŚ, a ten odpowiedział, że niestety zaplanowana inwentaryzacja terenów pod planowane poszerzenie rezerwatu Madohora będzie mogła być zrealizowana dopiero w roku 2023 lub 2024.
Kubiki muszą się jednak zgadzać, więc Nadleśnictwo Andrychów zaplanowało cięcia na omawianym obszarze. Niemniej polski leśnik łaskawy jest i zamiast ujętego w planie pozyskania „50% masy” zrealizować chce „jedynie 30%”. Co zdumiewające, RDOŚ we wspomnianym piśmie stwierdził, że nie widzi przeciwwskazań do podjęcia prac gospodarczych: „cięcia w tym drzewostanie nie pogorszą funkcji wodochronnych i glebochronnych lasu, a przyczynią się do zachowania trwałości lasu i poprawy warunków wzrostu młodego pokolenia drzew”.
Stanowisko RDOŚ nie zostało w żaden sposób uzasadnione i – jak komentowało w liście 31 organizacji przyrodniczych i społecznych do katowickiej dyrekcji Lasów Państwowych 7 stycznia br. – „przeczy ogólnie dostępnej wiedzy, a także wcześniejszym stanowiskom krakowskiej dyrekcji ochrony środowiska. Podkreślenie, że cięcia mają wpływ na zachowanie trwałości lasu i poprawę warunków wzrostu młodego pokolenia drzew jest stwierdzeniem z zakresu hodowli lasu, a nie ochrony przyrody i zasobów wodnych, a więc pozostaje poza zakresem merytorycznym wniosku o poszerzenie rezerwatu”.
To nie jedyny paradoks w twierdzeniach RDOŚ w Krakowie, który wskazał, że przecież 1 października 2020 r. odbyły się oględziny terenu, który zgodnie z wydaną opinią nie kwalifikuje go jako spełniającego wymogi objęcia ochroną w ramach rezerwatu. Dyrekcja ochrony środowiska, jakby zapomniała nie tylko o procedurach wymagających pogłębionej inwentaryzacji i waloryzacji, czego „oględziny” nie są w stanie wykazać, ale przede wszystkim, o celu objęcia tego konkretnego obszaru ochroną. Wszak ta sama instytucja nie tylko popierała poszerzenie rezerwatu o źródliska Wieprzówki, ale ze względu na poważne problemy z dostępnością wody dla mieszkańców Gminy Andrychów, sugerowała poszerzenie granic rezerwatu dodatkowo o źródliska Pracicy.
Dlatego też strona społeczna jeszcze raz zawnioskowała o wycofanie się Lasów Państwowych z cięć na tym obszarze: „Biorąc pod uwagę, że wydzielenia, na terenie których postulowane jest rozszerzenie rezerwatu zgodnie z ich opisami taksacyjnymi pełnią funkcje glebochronne i wodochronne, a także stanowisko RDOŚ potwierdzające zasadność argumentów wnioskodawców rozszerzenia rezerwatu »Madohora« wnosimy o wstrzymanie prac gospodarczych (pozyskania drewna) na tym terenie do czasu uzyskania przez RDOŚ możliwości przeprowadzenia stosownych waloryzacji przyrodniczych i podjęcia decyzji w sprawie ewentualnego rozszerzenia rezerwatu. Równocześnie jako strona społeczna deklarujemy gotowość włączenia się w proces waloryzacji przyrodniczych poprzez przeprowadzenie niektórych z zasadnych inwentaryzacji i opracowań”.
7 stycznia apel ten został dostarczony do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Tuż pod siedzibą odbył się też protest, na którym poza mieszkańcami Gminy Andrychów, przyrodnikami i organizacjami ekologicznymi, głos zabrał Jerzy B. Parusel, były dyrektor Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska, wskazując na kluczową funkcję wodochronną Madohory i związanej z tym konieczności ochrony starodrzewów. W proteście wzięły udział także polityczki: Dorota Niedziela (wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej), Gabriela Lenartowicz (PO) i Daria Gosek-Popiołek (Nowa Lewica, Razem).
Nie będzie czego chronić
Jeżeli leśnicy wejdą z wycinkami na teren planowanego rezerwatu, zniszczą walory przyrodnicze tego lasu i jego funkcje wodochronne, tym samym uniemożliwiając objęcie tego terenu rezerwatem. Po prostu nie będzie już czego chronić. Działania leśników będą więc celową dewastacją przyrody, a także działaniem na szkodę lokalnej społeczności, która domaga się ochrony zasobów wodnych.
Zarówno Lasy Państwowe, jak i krakowska dyrekcja ochrony środowiska, okazały się niewiarygodne. Poszerzenie rezerwatu Madohora należy się lokalnej społeczności, ponieważ zabezpiecza ich interes społeczny, jakim jest dostęp do wody pitnej oraz ochrona przyrody. Jakakolwiek dyskusja z tym faktem jest bezprzedmiotowa.
Alan Weiss