Przywileje myśliwych czy bezpieczeństwo publiczne?
W Sejmie procedowana jest właśnie kolejna próba zobligowania myśliwych do przechodzenia okresowych badań lekarskich i psychologicznych. Jest to bowiem jedyna grupa użytkowników broni w przestrzeni publicznej, która jest zwolniona z systematycznej weryfikacji zdrowia fizycznego i psychicznego. Jak pokazują badania opinii publicznej oraz jak wskazują wyniki konsultacji najnowszej nowelizacji ustawy o broni i amunicji – społeczeństwo w zdecydowanej większości domaga się w tej kwestii zmiany prawa. Trudno się dziwić, skoro na szali leży zdrowie i życie zarówno osób postronnych, jak i samych myśliwych, a o wypadkach podczas polowań słychać bardzo często. Póki co politycy jednak wolą utrzymać przywileje dla Polskiego Związku Łowieckiego niż zadbać o bezpieczeństwo publiczne.
19 września 2025 r. klub parlamentarny Polska 2050 po raz kolejny złożył projekt nowelizacji ustawy o broni i amunicji. Chodzi o to, by wszyscy posiadacze broni palnej obowiązkowo przechodzili okresowe badania psychologiczne i lekarskie. Obecnie z takich badań zwolnieni są myśliwi oraz osoby posiadające broń palną w celach szkoleniowych lub sportowych.
Zgodnie z projektem nowelizacji osoby, mające pozwolenie na broń, musiałyby przed ukończeniem 70. roku życia raz na 5 lat dostarczać na Policję orzeczenia lekarskie i psychologiczne. Z kolei osoby po ukończeniu 70. roku życia takie orzeczenia musiałyby przedstawiać raz na dwa lata.
„Potrzeba ustawy wynika z konieczności zrównania wymogów i obowiązków jakie mają osoby, które uzyskały pozwolenie na broń z możliwością jej codziennego używania w celach: ochrony osobistej, ochrony osób i mienia, łowieckich, sportowych i szkoleniowych” – uzasadniają autorzy i autorki nowelizacji.
Myśliwi to jedyna grupa, a w dodatku najliczniejsza, wykluczona z badań, która używa broni palnej w przestrzeni publicznej. Obecna nowelizacja zrównywałaby obowiązki wobec użytkowników broni palnej, eliminując równych i równiejszych wobec prawa.
Jak podają policyjne statystyki w Polsce zarejestrowanych jest 271566 posiadaczy broni palnej, z czego w celach łowieckich ponad połowa – 140113. Do końca 2022 r. zarejestrowano w Polsce 374 tys. sztuk takiej właśnie broni, czyli prawie 3 sztuki na jednego myśliwego. Tymczasem członkowie PZŁ zobligowani są do przejścia badań tylko raz – przed otrzymaniem pozwolenia na broń. Później, choćby przez kilkadziesiąt lat, ich wzrok, refleks i ogólna kondycja psychiczna nie są sprawdzane.
4 grudnia br., na 46. posiedzeniu Sejmu, podczas pierwszego czytania projektu ustawy o zmianie ustawy o broni i amunicji (druk nr 1931) pojawił się wniosek o odrzucenie nowelizacji w całości. Tym razem wszystkie obecne na sali osoby reprezentujące Koalicję Obywatelską, Lewicę, Polskę 2050, jak i Razem zagłosowały przeciwko odrzuceniu. Tradycyjnie partie PiS, Konfederacja, Konfederacja Korony Polskiej, Republikanie zagłosowały za odrzuceniem. Wśród posłów niezależnych jeden był za odrzuceniem, a czworo przeciwko. Kluczowa była postawa Ludowców. Pierwszy raz w tej kwestii nastąpił wyraźny rozłam partii. Przewodniczący PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz, oraz piętnaścioro innych posłów i posłanek było przeciwko odrzuceniu projektu, a wiceprzewodnicząca klubu, Urszula Pasławska, wraz z czternastoma innymi osobami zagłosowały za odrzuceniem. Ostateczny wynik: 222 osoby przeciwko odrzuceniu, a 212 za. Tym samym niewielką różnicą głosów projekt został skierowany do dalszych prac. Trzeba pamiętać, że nawet, jeśli projekt przejdzie przez Sejm i Senat, to może zostać odrzucony przez prezydenta. Z kolei do odrzucenia weta prezydenta potrzebnych byłoby 3/5 głosów, a więc 222 posłów i posłanek nie wystarczy1.
Głos społeczeństwa
Wyniki badania opinii publicznej przeprowadzonego na początku tego roku, na zlecenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska przez Fundację Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS, nie pozostawiają złudzeń. Według 88% respondentów myśliwi powinni przechodzić badania psychologiczne, a w opinii 86% – badania lekarskie. Nie ma dużych różnic, jeśli chodzi o wiek czy o płeć, wyniki na rzecz obligatoryjnych badań przeważają we wszystkich badanych grupach. 88% ankietowanych kobiet i 84% ankietowanych mężczyzn zgodziło się z twierdzeniem, że myśliwi ze względu na dostęp do broni palnej, powinni przechodzić obowiązkowe okresowe badania lekarskie. Dodatkowo, 89% ankietowanych kobiet i 86% mężczyzn opowiedziało się za obowiązkowym przechodzeniem przez myśliwych okresowych badań psychologicznych.
Od obecnej kadencji parlamentu każda nowelizacja społeczna poddawana jest konsultacjom. Stworzony na sejmowej stronie mechanizm jest bardzo prosty – wystarczy zalogować się przez konto bankowe, profil zaufany lub aplikację mObywatel, by wyrazić swoją opinię na temat danej ustawy. W konsultacjach dotyczących projektu nowelizacji ustawy o broni, obligującej myśliwych do przechodzenia okresowych badań lekarskich i psychologicznych, wzięła udział rekordowa liczba 21 tys. osób. W pierwszym momencie mogłoby się wydawać, że to kwestia mobilizacji myśliwych i ich rodzin. Okazało się jednak że 61,4% głosów zdecydowanie poparło zmiany w prawie, a tylko 36,8% było im przeciwnych.
Pomyleni z dzikami
To sprawa ponad politycznymi podziałami. Ludzie po prostu chcą się czuć bezpiecznie, kiedy spacerują po lesie. Tymczasem nawet będąc w pobliżu własnego domu można stać się ofiarą niesławnego „pomyliłem z dzikiem”.
W połowie sierpnia 2025 r. niedaleko Lubartowa na Lubelszczyźnie od kuli myśliwskiej zginął mężczyzna, który stał przy oświetlonej furtce, prowadzącej do jego domu. W tym wypadku mieliśmy do czynienia z szeregiem złamanych przepisów – w polowaniu uczestniczył dwunastoletni chłopiec, co jest wbrew polskiemu prawu, a strzał został oddany do człowieka, stojącego przy swoim domu, podczas gdy zgodnie z przepisami cel, do którego się mierzy w trakcie polowania, nie może znajdować się w odległości mniejszej niż 150 m od budynków mieszkalnych. Z doniesień prasowych wynika, że myśliwi próbowali wywieźć chłopca z miejsca tragedii, ale sprawa została ujawniona. Jedna z hipotez mówi także, że to nieletni miał oddać śmiertelny strzał. Oficjalnie do winy przyznał się ojciec chłopca.
Z kolei w Ciekotach (woj. kieleckie) także w sierpniu ostrzelany został dom. Kula myśliwska rozbiła okno i wpadła do pokoju, całe szczęście nikomu nic się nie stało. Tym niemniej skandaliczne jest to, że prokuratura wnioskuje o warunkowe umorzenie sprawy.
W listopadzie 2023 r. podczas nielegalnego polowania w okolicach poligonu wojskowego od postrzału z broni myśliwskiej zginął żołnierz.
Jedną z najdramatyczniejszych sytuacji w ostatnich latach, a jednocześnie taką, która pokazuje, że tragedii można było uniknąć, gdyby myśliwi byli badani, było zastrzelenie szesnastoletniego chłopca w przyszkolnym sadzie. W niedzielę wieczorem, w dzień Wszystkich Świętych 2020 r., szesnastoletni Imanali Nurakan, który przyjechał do Polski z Kazachstanu, żeby się uczyć, zbierał z kolegami jabłka w przyszkolnym sadzie. Nagle padły strzały, a po chwili chłopcy usłyszeli odjeżdżający samochód. Imanali został trafiony w brzuch i klatkę piersiową. Żył jeszcze, gdy koledzy nieśli go do internatu. Zmarł jednak zanim przyjechało pogotowie.
Sprawcami byli myśliwy i jego kompan. Strzelał emerytowany policjant, który cierpi na zaburzenia związane z kontrolowaniem agresji. Za znęcanie się nad rodziną ma założoną Niebieską Kartę. Mimo to nie stracił legitymacji PZŁ ani pozwolenia na broń. Towarzyszył mu kolega, kościelny. Wyrok? Dla myśliwego 4 lata i 9 miesięcy pozbawienia wolności oraz 110 tys. nawiązki dla rodziny zmarłego chłopca.
Najczęstszymi ofiarami omyłkowych kul myśliwskich są sami myśliwi. 11 listopada tego roku, podczas polowania pod Milejowem (woj. lubelskie), zginął 68-letni myśliwy – śmiertelnie postrzelony przez innego uczestnika polowania. Prowadząca śledztwo prokuratura w Lublinie poinformowała o przedstawieniu 50-letniemu Dariuszowi L. zarzutu zabójstwa w zamiarze ewentualnym. Oznacza to, że przewidywał, iż obrany przez niego cel może być człowiekiem i godził się na to, że „spowoduje skutek w postaci śmierci człowieka”.
W Polsce w latach 2015–2024 doszło do co najmniej 28 wypadków śmiertelnych z udziałem myśliwych i użytkowników broni łowieckiej. Za każdą z tych liczb stoi ludzki dramat – ofiary, rodziny i społeczności, które ponoszą konsekwencje braku skutecznych mechanizmów kontroli. Liczba wypadków bez postrzeleń śmiertelnych, które prowadzą jednak do kalectwa lub trwałego uszczerbku na zdrowiu jest znacznie większa.
Ofiarą myśliwskich błędów padają też często zwierzęta chronione. Choćby 26 sierpnia tego roku w Borach Tucholskich odnaleziono ciało zabitego wilka. Za wskazanie sprawcy ogłoszono nagrodę – 10 tysięcy złotych. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, myśliwy sam zgłosił się na policję. W wyjaśnieniach tłumaczył, że pomylił wilka z lisem.
Polityczne plecy myśliwych
Projekt zmian w ustawie o broni i amunicji nie jest pierwszą próbą zobligowania myśliwych do badań. Już w 2018 r. przy nowelizowaniu ustawy o prawie łowieckim strona społeczna apelowała o obowiązek okresowych badań dla myśliwych. I – co ciekawe – zapis taki pojawił się w przegłosowanym projekcie. Członkowie PZŁ otrzymali wówczas pięć lat na przedłożenie zaświadczeń lekarskich i psychologicznych. Tym niemniej większość myśliwych tego nie zrobiła, więc w styczniu 2023 r. rząd Zjednoczonej Prawicy wycofał ten zapis z ustawy.
Z kolei partia Polski 2050 już w tej kadencji Sejmu próbowała zrównać w obowiązkach przechodzenia okresowych badań lekarskich i psychologicznych wszystkich użytkowników broni. Projekt został złożony 6 listopada 2024 r. Tym niemniej szef PSL, czyli koalicjanta Polski 2050 w ramach Trzeciej Drogi, Władysław Kosiniak-Kamysz, kilka dni przed pierwszym czytaniem nowelizacji prawa, zapowiedział, że złoży wniosek o odrzucenie tych zmian w Ustawie o broni i amunicji. To skandaliczne, że obecny Minister Obrony Narodowej, którego zadaniem jest dbać o bezpieczeństwo Polek i Polaków, wyłącznie dla partykularnych interesów swoich i swojej partii, stawia myśliwych ponad prawem, narażając obywateli i obywatelki na utratę życia lub zdrowia. Wniosek Kosiniaka-Kamysza po stronie rządzącej koalicji poza politykami i polityczkami PSL poparli także: Tadeusz Tomaszewski z Lewicy i Michał Kołodziejczak z Koalicji Obywatelskiej.
Nowe przywileje myśliwych
Polskie Stronnictwo Ludowe znane jest z tego, że stoi murem za myśliwymi. W listopadzie 2024 r. to właśnie Ludowcy byli autorami poprawki do rządowego projektu, włączającej myśliwych do działań z zakresu ochrony ludności i obrony cywilnej. Zgodnie z tą poprawką myśliwi mieliby prawo do nieodpłatnych badań lekarskich i ubezpieczeń OC i NNW.
Nie ma żadnych podstaw, by akurat myśliwych włączać do grup zajmujących się ochroną ludności. Nie są oni przeszkoleni w tym kierunku, a średnia wieku członków PZŁ przekracza 50 lat, co podaje w wątpliwość przydatność takich osób w działaniach ratowniczych, wymagających odpowiedniej sprawności i wiedzy. Z kolei zwolnienie tylko tej grupy z opłat za obligatoryjne badania i ubezpieczenia to jawna nierówność wobec osób profesjonalnie zajmujących się ochroną ludności, jak chociażby GOPR czy pracownicy straży pożarnej.
Ta poprawka nie przeszła, ale PSL nie ustaje w staraniach o kolejne przywileje dla myśliwych. 19 marca br., na Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa skandaliczny projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo łowieckie (druk 828) trafił do specjalnej podkomisji. Nowelizacja zakłada, że PZŁ zostanie pozbawiony kontroli Ministerstwa Klimatu i Środowiska, mimo że wykonuje zadania dotyczące gospodarowania mieniem Skarbu Państwa.
PSL próbował przekonywać, że PZŁ jest stowarzyszeniem i tak jak dla innych organizacji, np. kwestia statutu powinna być sprawą wewnętrznych ustaleń, bez konieczności zatwierdzania przez resort środowiska. Jest to daleko idąca manipulacja lub brak wiedzy. PZŁ nie jest bowiem podmiotem prywatnym, podlegającym kontroli na zasadach przewidzianych np. dla przedsiębiorców prywatnych czy organizacji społecznych, lecz szczególnym bytem gospodarującym majątkiem skarbu państwa i podlegającym Ustawie prawo łowieckie.
Łowiectwo z kolei nie jest żadnym prywatnym sektorem gospodarczym czy społecznym, lecz elementem działu administracji rządowej obejmującym środowisko. PZŁ realizuje bowiem zadania publiczne, więc musi podlegać publicznemu nadzorowi, w tym wypadku Ministerstwu Klimatu i Środowiska. Zgodnie z zaproponowanym projektem resort środowiska nie mógłby, jak dotąd, unieważniać uchwał podjętych przez PZŁ, lecz jedynie zaskarżać je do sądu. Mamy więc do czynienia z bardzo niebezpiecznymi regulacjami, które w praktyce paraliżują nadzór ministra ds. środowiska, gdyż przejście całej ścieżki sądowej w Polsce zajmuje od trzech do pięciu lat. Tyle trwałoby wyeliminowanie wadliwej uchwały, kosztem dobra przyrody. Całe szczęście w przypadku tej wrzutki PSL – projekt nie przeszedł.
Myśliwi w Parlamencie RP
Politycy nie deklarują jednak już tak chętnie przynależności do PZŁ, jak głosują za przywilejami myśliwych. 3 listopada br. sprawdził to Ośrodek Działań Ekologicznych „Źródła” – zwrócił się do wszystkich polskich parlamentarzystów z pytaniem, czy polują. Wyniki są znamienne: 180 osób odpowiedziało, że nie poluje; 2 przyznały się do członkostwa w PZŁ (Artur Łącki z KO, Jarosław Rzepa z PSL), jeden poseł odmówił odpowiedzi (Witold Tumanowicz z Konfederacji), ale aż 277 parlamentarzystów milczy (to dane na 28 listopada; aktualne wyniki oraz kto i ewentualnie jak odpowiedział na pytanie możecie sprawdzić na stronie czypolujesz.pl). Dlaczego to takie ważne? PZŁ zarządza publicznym dobrem – dziko żyjącymi zwierzętami. Myśliwi mają wpływ na prawo, bezpieczeństwo i środowisko. A jest ich zaledwie 0,3% społeczeństwa. A skandali w PZŁ nie brakuje.
Bezkarni myśliwi
Myśliwi czują się bezkarni i ponad prawem, czego najlepszym dowodem był wyemitowany niedawno w telewizji Polsat News reportaż Moniki Gawrońskiej pt. „Legalne kłusownictwo. Niebezpieczne luka w polskim prawie”. Ta luka pozwala organizować komercyjne polowania – igrzyska dla bogatych, gdzie za pieniądze można strzelać do zwierząt bez uprawnień myśliwskich i bez posiadania pozwolenia na broń. Dziennikarze sprawdzili wiele agencji i kół łowieckich, by stwierdzić, że udział osób bez pozwoleń to standard. Usłyszeli m.in.: „Oni są na polowaniu oficjalnie jako osoby towarzyszące. A my zrobimy tak, żeby zajęli stanowiska”; „Robimy to tak, że któryś z organizatorów staje na stanowisku i poluje, i ewentualnie daje koledze strzelić”; „Dla mnie to i może być czarnoskóry, byle by zapłacił”.
Ten biznes oparty na „usłudze zabijania” wart jest według szacunków dziesiątki milionów złotych rocznie. Oficjalnych danych jednak nie ma – działalność myśliwska jest nietransparentna. Myśliwi starają się przekonać wszystkich, że powinni być traktowani jak inne organizacje pozarządowe, ale nie ujawniają danych i statystyk, jeśli chodzi o liczbę zabitych zwierząt na polowaniach komercyjnych. Niemal niemożliwe jest także dotarcie do sprawozdań finansowych. Jakiś czas temu wypłynęły dane za rok 2017. Wynika z nich, że roczny przychód PZŁ wyniósł wówczas ponad 306 milionów złotych, z czego wpływy z polowań dewizowych stanowiły ponad 25% (72,5 mln PLN).
Badania myśliwych a prawo unijne
Wróćmy jednak do badań myśliwych. To, czy myśliwy i inni posiadacze broni w ramach zachowania pozwoleń na broń podlegają okresowym badaniom czy nie, to nie swobodny wybór polskiego prawodawcy, lecz standard wynikający z prawa europejskiego. Polskę obowiązuje dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2021/555 z dnia 24 marca 2021 r. w sprawie kontroli nabywania i posiadania broni. Jej art. 6 ust. 2 nie pozostawia żadnych wątpliwości, że każde państwo członkowskie ma gwarantować realny monitoring w zakresie tego, czy przesłanki udzielonego pozwolenia na broń, pozostają spełnione.
Dyrektywa wprost zobowiązuje państwa do zapewnienia, „aby odpowiednie informacje medyczne i psychologiczne były poddawane ocenie”. Po co? Po to, aby w razie zmiany stanu zdrowia psychicznego czy fizycznego posiadacza broni, pozwolenie na broń zostało mu cofnięte. To nie żadna złośliwość, a fundament bezpieczeństwa nas wszystkich.
Zgodnie z polskim prawem wszystkie rodzaje broni do celów łowieckich objęte są systemem pozwoleń na broń, co oznacza, że Polska pozostaje zobowiązana do wdrożenia pełnych wymogów dyrektywy. Tymczasem obowiązujące prawo krajowe nie przewiduje żadnego systemu monitorowania spełniania warunków zdrowotnych i psychologicznych przez osoby posiadające pozwolenie na broń do celów łowieckich.
Warto podkreślić, że Komisja Europejska wszczęła już postępowanie w sprawie łamania przez Polskę zobowiązań w zakresie uchybienia wspomnianej dyrektywie. Teraz skargę do Komisji Europejskiej na brak dostosowania polskiego prawa do regulacji unijnych złożyło Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, tłumacząc, że skoro partie takie jak PSL powiązane ze środowiskiem myśliwych blokują zmiany, to konieczne jest podjęcie działań na poziomie Komisji Europejskiej.
Także dla bezpieczeństwa myśliwych
Obowiązek okresowych badań lekarskich myśliwych nie jest, jak sugerują niektórzy, jedynie „biurokratycznym obowiązkiem”, lecz minimalizowaniem ryzyka kolejnych wypadków. Zmiany w polskim prawie są konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa publicznego a odpowiedzialność za jego zapewnienie spoczywa na rządzie. Brak wdrożenia systemu monitorowania spełniania warunków pozwoleń pozostaje w oczywistej sprzeczności z dyrektywą, która wymaga, aby taki system funkcjonował w sposób ciągły lub okresowy dla wszystkich posiadaczy broni, niezależnie od celu, na jaki wydano pozwolenie.
Także w interesie samych myśliwych leży to, by w szeregach posiadaczy broni nie było osób stanowiących zagrożenie dla innych. Jeśli myśliwi będą zwalczać te zmiany, to powinniśmy takie stanowisko uznać za działanie na niekorzyść bezpieczeństwa publicznego. Okresowe badania nie są bowiem zamachem na PZŁ, lecz jedynie niezbędnym minimum bezpieczeństwa.
Ile osób zostanie jeszcze zabitych lub ciężko rannych zanim polscy politycy i polskie polityczki zrozumieją, że priorytetem musi być bezpieczeństwo ludzi, a nie przywileje dla grupy hobbystów zabijania zwierząt.
Alan Weiss
Przypis:
1. Aktualizacja z dnia 08.12.2025.
Nowe rezerwaty – wspieram
Gru 2025 / Stycz 2026