DZIKIE ŻYCIE 14.10.2024

To nie jest wojna o trociny. To wojna o lasy i bezpieczeństwo Polaków

To nie jest wojna o trociny

Ponad 20 ha lasów na dobę jest spalana w polskich elektrowniach i elektrociepłowniach. Jeśli Koalicja 15 października nie spełni swoich wyborczych obietnic i nie wprowadzi zakazu spalania pełnowartościowego surowca w energetyce oraz wyłączenia z wycinek 20% lasów, te przestaną spełniać swoje funkcje ochronne. Bez tych zmian branża drzewna nadal będzie bezskutecznie konkurować o surowiec, który dziś jest spalany. Niestety Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego szerzy dezinformację strasząc polityków każdego szczebla konsekwencjami rządowego projektu rozporządzenia ograniczającego spalanie biomasy leśnej, co może doprowadzić do jego zablokowania. 
 

Koalicja 15 października przedstawiła jasne postulaty dotyczące ochrony przyrody, wśród nich poza słynnym wyłączeniem z wycinek 20% lasów znalazło się wprowadzenie zakazu spalania pełnowartościowego drewna przez elektrownie i elektrociepłownie. Te postulaty są ze sobą powiązane i dotyczą bezpieczeństwa Polek i Polaków. 

Traktowanie lasów wyłącznie przez pryzmat gospodarczy doprowadziło do pogarszającego się stanu polskiej przyrody. Jeszcze w ubiegłym roku rozumiał to Donald Tusk, który mówił prezentując expose: „las to nie jest gospodarka drewnem, las to jest nasz święty zasób narodowy i będziemy go znowu chronić, tak jak na to zasługuje”. To między innymi dzięki środowiskowym hasłom wyborczym, koalicja 15 października zdobyła władzę. Czy przyroda ma się lepiej?

Intensywne wycinki pogorszyły stan lasów

Niestety, polskie lasy pochłaniają coraz mniej dwutlenku węgla, a więc w mniejszym stopniu  pomagają walczyć z emisjami gazów cieplarnianych. Według danych Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami zmagazynowały w 2020 r. o połowę mniej CO2 niż 7 lat wcześniej. Polskie lasy doświadczają także kryzysu bioróżnorodności – aż połowa chronionych siedlisk leśnych Natura 2000 znajduje się w niewłaściwym stanie ochrony. 

Pozyskanie drewna w tak cennych przyrodniczo miejscach jak Puszcza Karpacka czy górskie lasy wodochronne doprowadziło do licznych szkód w świecie przyrody. Najgorszym skutkiem takiej polityki jest jednak igranie z bezpieczeństwem Polek i Polaków, o czym tragicznie przekonali się mieszkańcy terenów dotkniętych powodzią. Przyczyną ekstremalnych zjawisk pogodowych jest oczywiście zmiana klimatu, jednak eksperci podkreślają, że lasy górskie zamiast zatrzymywać wodę działają jak tor zjazdowy pogłębiając efekt powodziowy.  

Polska marnuje miliard złotych rocznie na pseudo zieloną energię z biomasy

Absurdem w tej sytuacji jest spalanie naszych lasów w piecach elektrowni i dopłacanie do tego procederu. Według Raportu Agencji Rynku Energii „Monitoring zużycia biomasy w energetyce" z sierpnia 2024 r. zużycie biomasy w ciepłownictwie w 2023 r. wyniosło 10,15 mln ton, z czego biomasa leśna stanowiła ok. 6,3 mln ton. Ten surowiec mógł trafić do branży drzewnej, trafił jednak do pieców elektrowni. 

Przedsiębiorcy branży drzewnej nie mają szans, by konkurować o surowiec z sektorem bioenergii z powodu dopłat do spalania drewna. W okresie 2015-2020 r., czyli łącznie w ciągu 6 lat na dopłaty do spalania biomasy Polska wydała niemal 6 mld zł - średnio 950 mln zł rocznie. Te pieniądze można było wydać na walkę z kryzysem energetycznym czy na przyspieszenie transformacji. Poszły na spalenie lasów. W samej elektrowni Połaniec rocznie z dymem idzie 1,2 mln ton biomasy drzewnej, czyli równowartość 20 ha lasu dziennie. 

Sama tylko Elektrownia Połaniec zarobiła w 2021 r. na przyznawanych w ramach wsparcia dla OZE zielonych certyfikatach 321 mln PLN. Źródło grafiki:  Raport „Lasy do spalenia. prawdziwa cena bioenergii"
Sama tylko Elektrownia Połaniec zarobiła w 2021 r. na przyznawanych w ramach wsparcia dla OZE zielonych certyfikatach 321 mln PLN. Źródło grafiki: Raport „Lasy do spalenia. prawdziwa cena bioenergii"

Szanse na zmianę daje rozporządzenie ograniczające problem spalania lasów

Zaproponowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projekt rozporządzenia o drewnie energetycznym nie eliminuje wykorzystywania drewna przez sektor energetyczny. Projekt  wstrzymuje jedynie dopłaty do spalania biomasy drzewnej, która może być wykorzystana przez przemysł przetwórstwa drewna, co może ograniczyć jej zużycie. Spalanie lasów może więc po prostu przestać się opłacać. Warty podkreślenia jest jednak fakt, że projekt rozporządzenia nie jest spełnieniem umowy zawartej ze społeczeństwem, ponieważ nie wprowadza zakazu a jedynie ograniczanie dla problemu spalania lasów w zawodowej energetyce.

Rozporządzenie o drewnie energetycznym blokuje branża drzewna

Tymczasem Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego (PIGPD) w liście z 27 września do polityków szczebla krajowego, wojewódzkiego i samorządowego szerzy dezinformację, podając nieprawdziwe wnioski ze wspomnianego rozporządzenia. List PIGPD wprowadza w błąd polityków, producentów pelletu, samorządowców oraz firmy sektora leśno-drzewnego podając szereg nieprawdziwych informacji.

Na manipulacje Izby Drzewnej zwróciła uwagę Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Po pierwsze nie jest prawdą, że rozporządzenie zablokuje możliwość produkcji pelletu – uważa organizacja. Ani ustawa o odnawialnych źródłach energii ani rozporządzenie nie odnoszą się bowiem w żaden sposób do kwestii produkcji pelletu. „Jeśli rozporządzenie weszłoby w życie w brzmieniu zgodnym z cytowanym przez PIGPD, wytwórcy pelletu mogliby produkować go w identyczny sposób jak dotychczas” – Pracownia pisze w swoim stanowisku. To, co by się zmieniło to brak finansowania wsparcia dla tych wytwórców energii, którzy korzystają dziś z drewna niespełniającego parametrów drewna energetycznego.

Po drugie nie jest prawdą, że rozporządzenie wprowadza zakaz spalania trocin i zrębek w instalacjach OZE czy uniemożliwia ich wykorzystanie na własne cele energetyczne. Ani ustawa ani rozporządzenie nie wprowadzają żadnych zakazów. Po trzecie rozporządzenie nie jest w stanie doprowadzić do likwidacji tysięcy ciepłowni korzystających z biomasy. Podkreślanie przez PIDG, że ciepłownie są zlokalizowane przy szkołach, żłobkach i ośrodkach zdrowia to straszenie, wprowadzanie w błąd i manipulowanie opinią publiczną. 

Drzewiarze, myśliwi i leśnicy ramię w ramię blokują ochronę przyrody. Branża drzewna lekceważy naukowe podejście, które jasno wskazują na konieczność pozostawienia starych lasów bez gospodarczej ingerencji, domagając się „ograniczeń ochrony biernej”.  Fot. Archiwum PNRWI
Drzewiarze, myśliwi i leśnicy ramię w ramię blokują ochronę przyrody. Branża drzewna lekceważy naukowe podejście, które jasno wskazują na konieczność pozostawienia starych lasów bez gospodarczej ingerencji, domagając się „ograniczeń ochrony biernej”. Fot. Archiwum PNRWI

Jak podkreśla Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: „wprowadzenie rozporządzenia w obecnym brzmieniu w żaden sposób nie wpłynęłoby na możliwość wykorzystania przez ciepłownie gminne produktów ubocznych z tartaków na cele energetyczne”. Rozporządzenie nie wprowadza żadnych ograniczeń w zakresie rodzajów wykorzystywanego surowca. Również zmiana parametrów jakościowych drewna energetycznego nie wpłynęłaby negatywnie na możliwość uzyskania finansowego wsparcia przez wymienione ciepłownie. 

Czy ciepłownicy mają się czego obawiać w związku z rozporządzeniem MKiŚ?

Przedstawiciele branży ciepłowniczej w medialnych wypowiedziach podkreślają, że utrata finansowego wsparcia może sprawić, że nie spełnią celów OZE. Biomasa, którą spalają jest bowiem traktowana jako źródło energii odnawialnej. Podstawowy problem polega jednak na tym, że  dopłaty do spalania biomasy drzewnej wynikają z błędnego założenia, że to paliwo ekologiczne. Choć drzewa odrastają, robią to jednak w perspektywie dziesięcioleci, których nie mamy na walkę z kryzysem klimatycznym. 

Tymczasem emisje ze spalania biomasy leśnej są wyższe na jednostkę wyprodukowanej energii niż w przypadku spalania paliw kopalnych. Z powodu niższej kaloryczności i sprawności bloków są one o ok. 50% wyższe w porównaniu ze spalaniem węgla kamiennego i ok. 300–400% wyższe niż przy spalaniu gazu ziemnego. To ma znaczenie dla klimatu, czy faktycznie spalamy odpady z przetwórstwa drewna, czy drewno z lasu przerobione na pellet. Tylko wtórna biomasa drzewna, która nie może zostać wykorzystana do wytworzenia np. płyt drewnopochodnych, jest niskoemisyjna.

Według danych GUS w Polsce rocznie spalane jest 36 mln m3 biomasy drzewnej - tzn. ponad połowa dostępnego drewna trafia do pieca w celu produkcji energii. Ponieważ spalanie tego rodzaju paliwa  jest wysokoemisyjne a poprzez presję na lasy także szkodliwe środowiskowo, sektor ciepłowniczy powinien inwestować w pompy ciepła, kotły elektrodowe, kolektory, geotermię, biometan czy ciepło odpadowe. Twierdzenie, że w ciepłownictwie nie ma alternatyw dla paliw wysokoemisyjnych nie jest zgodne z prawdą. To właśnie na te alternatywy, a nie na spalanie lasów powinno być kierowane publiczne wsparcie dla ciepłownictwa. 

I tylko przyrody żal

Interesy branży drzewnej i ciepłowniczej nie są sprzeczne z ochroną przyrody. Wstrzymanie wycinek na obszarze 20 proc. polskich lasów oznacza, że pozyskanie jest możliwe na 80%. Wiele polskich nadleśnictw, zwłaszcza tych cennych przyrodniczo jest deficytowa i nie opłaca się tam w ogóle pozyskiwać surowca. Przywrócenie odporności polskich lasów oraz ich funkcji związanych z magazynowaniem węgla i wody w przyrodzie musi pozostać priorytetem, o ile Państwa zgodnie z art.74 Konstytucji ma zapewnić ekologiczne bezpieczeństwo obecnym i przyszłym pokoleniom.

Czy przestaniemy spalać 20 ha lasów na dobę, czy zaczniemy je chronić, by te mogły chronić nas przed konsekwencjami zmiany klimatu? Odpowiedź i odpowiedzialność jest w gestii rządu, który ma polityczny mandat do tego, by wyłączyć z użytkowania 20 procent polskich lasów w zarządzie Lasów Państwowych, wprowadzić zasadę kaskadowego wykorzystywania drewna, (która promuje oszczędne wykorzystanie drewna) oraz zakaz spalania pełnowartościowego surowca w energetyce. Te rozwiązania zapewnią branży surowiec, który dziś jest spalany a Polakom i Polką bezpieczną przyszłość.  
 

Bibliografia: