DZIKIE ŻYCIE 30.10.2024

Przyrodnicze rozliczenie pierwszego roku rządu Tuska

moratorium-www

Rządowi Donalda Tuska minął już rok pracy. Proprzyrodnicze hasła w kampanii wyborczej i obietnice zmiany podejścia do środowiska naturalnego niewątpliwie przyniosły partiom, które stoją obecnie u sterów Rzeczpospolitej, znaczącą liczbę głosów. Umowa koalicyjna również zapowiadała nowe otwarcie w podejściu do przyrody. Jakie są efekty? Czas na głośne: sprawdzam!

O konieczności zmian, szczególnie w kwestii lasów, wypowiadali się wielokrotnie i wprost obecni rządzący, kiedy przez osiem lat pozostawali w opozycji, krytykując działania Zjednoczonej Prawicy. Zarówno jeśli chodzi o konkretne miejsca, np. rzeź Puszczy Białowieskiej w 2017 r., czy systemowe rozwiązania w zarządzaniu polskimi lasami.

Na spotkaniach wyborczych Koalicji Obywatelskiej zapowiadano wymianę skompromitowanych leśników zarówno na szczeblu Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, jak i na poziomie nadleśnictw. Ujawnili się podczas tych spotkań ci „prawdziwi leśnicy”, którzy chcieli zmian, ale dotąd byli blokowani. Był wśród nich obecny szef Lasów Państwowych – Witold Koss.

Już po wygranych wyborach partie, tworzące rząd, podpisały umowę koalicyjna, w której na początku dziewiątego punktu czytamy: „Strony Koalicji podejmą zdecydowane działania na rzecz poprawy poziomu ochrony polskich lasów, rzek i powietrza. Środowisko naturalne to nasze dziedzictwo, które musimy przekazać kolejnym pokoleniom”. Po tym wstępie podano obszary działań, które wymagają naprawy. Przyjrzyjmy się realizacji tych konkretów.

Lasy

„20% najcenniejszych obszarów leśnych zostanie wyłączone z wycinki”. Po ponad dwudziestu latach, kiedy to nie powstał żaden nowy park narodowy, a pozysk drewna rósł z każdym rokiem, ta zapowiedź wyglądała na prawdziwą rewolucję. Prace ruszyły też bardzo sprawnie. Już po kilku miesiącach, w styczniu 2024 r., Ministerstwo Klimatu i Środowiska ogłosiło moratorium dla lasów, wyłączając 1,3% najcenniejszych przyrodniczo obszarów leśnych z pozysku drewna. Mowa o dziesięciu obszarach: Bieszczady, Puszcza Borecka, Puszcza Świętokrzyska, Puszcza Augustowska, Puszcza Knyszyńska, Puszcza Karpacka, Puszcza Romincka, Trójmiejski Park Krajobrazowy, a także w okolicy Iwonicza-Zdroju i Wrocławia.

Była to niewątpliwie historyczna decyzja, dająca dużo nadziei, mimo że wyłączenie określono jako tymczasowe. Resort środowiska zakładał bowiem, że w tym czasie wypracowana zostanie docelowa forma ochrony pozostałych lasów. Do rozmów w ramach Ogólnopolskiej Narady o Lasach zaproszono wszystkie zainteresowane strony: społeczeństwo, aktywistów, przyrodników, naukowców, leśników i przedstawicieli przemysłu drzewnego.

Po rządach Zjednoczonej Prawicy, które traktowało społeczeństwo jak piąte koło u wozu to zmiana na plus. I w pewnym sensie przymiarka do spełnienia   kolejnego zapisu, jaki pojawił się w umowie koalicyjnej: „Ustanowimy społeczny nadzór nad lasami”.

Polki i Polacy, jak wykazały badania opinii publicznej z lipca br., przeprowadzone przez IPSOS, mają jasne oczekiwania co do ochrony lasów. Aż 85% polskiego społeczeństwa oczekuje pilnego wyłączenia 20% lasów z wycinek, a wśród priorytetów Lasów Państwowych ankietowani na pierwszym miejscu wskazali właśnie ochronę przyrody.

Niestety do sukcesu, a więc lepszej ochrony lasów, jednak jeszcze daleka droga. Wciąż nie widać końca prac Ogólnopolskiej Narady o Lasach. Leśnicy próbują za wszelką cenę rozwadniać wypracowywane rezultaty, tj. wyłączenie z użytkowania od 1 stycznia 2025 r. projektowanych rezerwatów przyrody czy objęcie ochroną ostatnich zachowanych fragmentów lasów naturalnych i starolasów. Zaprezentowali także swoją wizję aktualizacji moratorium, w której proponowali zamianę cennych, starych drzewostanów np. na młodniki lub obszary nieleśne, które przecież nie są zagrożone wycinką.

Póki co moratorium dla lasów zostało przedłużone bezterminowo do czasu „wprowadzenia przez Lasy Państwowe przepisów chroniących tereny objęte moratorium”. To zaskakujący koncept, oddaje bowiem decyzję o ochronie najcenniejszych lasów w ręce instytucji, która te lasy eksploatowała i  której działania stały u podstawy wprowadzenia moratorium”.   

Trudno więc dostrzec istotne zmiany i z nadzieją patrzeć na przyszłość lasów. W 2021 r. Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot ujawniło, że aż 46 nadleśnictw, zarządzających ponad 10% lasów publicznych, prowadzi gospodarkę leśną bez zatwierdzonych Planów Urządzenia Lasu.

W lipcu br. przyrodnicy ze wspomnianej organizacji sprawdzili, czy zapowiedzi nowego rządu o wprowadzeniu nowych porządków w i respektowanie  prawa w Lasach Państwowych mają przełożenie na rzeczywistość. Okazało się, że wycinki bez ważnych PULi, to nadal nagminny proceder, a nadleśnictwa ogłaszają przetargi na gospodarkę leśną mimo braku zatwierdzonego planu. Rodzi to pytania o legalność tak pozyskanego drewna. Dlatego też Pracownia na rzecz Wszystkich Istot zgłosiła te naruszenia do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, ale również do NIKu. Sprawa jest procedowana.  

„Las to nie jest gospodarka drewnem, las to jest nasz święty zasób narodowy i będziemy go znowu chronić, tak jak na to zasługuje” – mówił w swoim expose Donald Tusk. Przynajmniej na razie te słowa nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości.  

Biomasa leśna

Rząd zadeklarował, że nie będzie spalał polskich lasów w piecach elektrowni:  „Wprowadzimy zakaz spalania drewna w energetyce zawodowej”. Byłoby to rozwiązanie bardzo ambitne, wyprzedzające w tym zakresie zapisy unijne. A warto pamiętać, że spalanie biomasy leśnej nie jest neutralne klimatycznie, wiąże się to wręcz z większymi emisjami CO2 niż spalanie paliw kopalnych. Pozyskiwanie drewna na cele energetyczne to także zagrożenie dla lasów i ich różnorodności biologicznej.

W polskich elektrowniach i elektrociepłowniach spalamy 20 ha lasów na dobę. Jeśli tego nie zatrzymamy, lasy stracą swoją funkcję ochronną. Według Raportu Agencji Rynku Energii „Monitoring zużycia biomasy w energetyce” z sierpnia 2024 r. zużycie biomasy w ciepłownictwie w 2023 r. wyniosło 10,15 mln ton, z czego biomasa leśna stanowiła około 6,3 mln ton. Ten surowiec mógł trafić do polskiej branży drzewnej, trafił jednak do pieców elektrowni. Przedsiębiorcy drzewni nie mają szans, by konkurować o surowiec z sektorem bioenergii z powodu dopłat do spalania drewna.

Dlatego eksperci od lat przekonują Unię Europejską, że aby zapewnić ochronę klimatu i przyrody powinniśmy wykluczyć dopłaty do spalania każdego rodzaju pierwotnej biomasy drzewnej, a dopłaty do spalania produktów ubocznych umożliwiać tylko wtedy, gdy nie jest możliwe ich przetworzenie w przemyśle drzewnym. Wprowadzenie całkowitego zakazu spalania drewna w piecach elektrowni byłoby więc krokiem o wiele dalszym i skuteczniejszym.

Lecz zaproponowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projekt rozporządzenia o drewnie energetycznym nie eliminuje wykorzystywania drewna przez sektor energetyczny. Projekt wstrzymuje jedynie dopłaty do spalania biomasy drzewnej, która może być wykorzystana przez przemysł przetwórstwa drewna. To jedynie może ograniczyć zużycie biomasy.

Spalanie lasów może się po prostu przestać opłacać. Warty podkreślenia jest jednak fakt, że projekt rozporządzenia nie jest spełnieniem umowy zawartej ze społeczeństwem, ponieważ nie wprowadza zakazu, a jedynie ograniczanie dla problemu spalania lasów w zawodowej energetyce.

Eksport drewna

Ograniczenie wycinek i wsparcie dla przemysłu drzewnego wskazywał inny zapis umowy koalicyjnej: „eksport nieprzetworzonego drewna zostanie ograniczony, a drewno będzie służyć przede wszystkim polskim przedsiębiorcom”.

Zgodnie z danymi prezentowanymi przez Lasy Państwowe w pierwszym półroczu drewno wciąż wyjeżdżało z Polski do innych krajów, w tym Chin. Rząd tłumaczy się, że wynika to z umów zawieranych w 2023 r. i że zmiany będą mogły być zajść dopiero na koniec roku. Jednak można było, wzorem Chorwacji, Bułgarii czy Rumunii, wprowadzić moratorium na wywóz drewna z kraju, niestety po takie rozwiązanie nie sięgnięto.

Puszcza Białowieska

Najcenniejszy las europejski – Puszcza Białowieska – nie pojawiła się w umowie koalicyjnej. Tym niemniej już na początku rządów koalicyjnych Ministra Klimatu i Środowiska, Paulina Hennig-Kloska oraz wiceminister i Główny Konserwator Przyrody, Mikołaj Dorożała, jeździli do Białowieży i głosili potrzebę wdrożenia „Konstytucji dla Puszczy Białowieskiej”, która – jak zapowiadał Dorożała – ma „lepiej chronić to dziedzictwo, a także dać lokalnym społecznościom możliwość rozwoju w oparciu o unikatowość Puszczy”. Niestety poza nośnym tytułem, żadne konkrety rozwiązań nie zostały jeszcze zaprezentowane.

Z kolei przygotowana w konsultacji z naukowcami i przyrodnikami Ustawa dla Puszczy Białowieskiej, przedstawiona w Senacie w lutym 2024 r., nie jest procedowana. Projekt trafił na biurka Ministerstwa Klimatu i Środowiska, po czym zapadło trwające do dzisiaj milczenie. Tymczasem ustawa ta zakładała objęcie Puszczy Białowieskiej trwałą ochroną w ramach Obiektu Światowego Dziedzictwa UNESCO, likwidację nadleśnictw puszczańskich przy zapewnieniu leśnikom pracy na tym samym poziomie finansowym (w okolicznych nadleśnictwach lub w ramach Obiektu UNESCO), a lokalnym samorządom znacznie zwiększa wpływy do budżetu.

Lasy Państwowe są przeciwko. Zaproponowały swoje rozwiązanie nazwane „nadleśnictwami puszczańskimi”, które poza zmianą nazwy nie wnosi nic do lepszej ochrony Puszczy Białowieskiej. Ten najcenniejszy las w Polsce i Europie nadal jest zagrożony wycinkami Lasów Państwowych.

Niemniej istotna jest kwestia personaliów w Lasach Państwowych. Pomimo zmian na najwyższych szczeblach, czyli Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, nie wyciągnięto konsekwencji wobec leśników odpowiedzialnych za rzeź Puszczy Białowieskiej z 2017 r. Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej był jednoznaczny – wycinka przeprowadzona  przez Lasy Państwowe była nielegalna. Tymczasem biorący udział w tej największej katastrofie przyrodniczej w XXI wieku w Polsce, Dariusz Skirko, do dzisiaj pełni funkcję nadleśniczego w Nadleśnictwie Białowieża.

Całkowita ochrona Puszczy Białowieskiej jest konieczna z uwagi na oczekiwania społeczne i wymogi ochrony przyrody. Badania opinii publicznej przeprowadzone przez IPSOS w styczniu br. wykazały, że za objęciem całej Puszczy Białowieskiej trwałą ochroną opowiada się aż 89% Polek i Polaków.

Puszcza Białowieska to las, który istnieje w tym miejscu nieprzerwanie od ostatniego zlodowacenia. Dzięki długiej tradycji ochrony (przez carów, następnie królów) nadal duże fragmenty tego lasu mają cechy lasu pierwotnego. Zagrożeniem jest jednak gospodarka leśna, która przez wycinkę i sztuczne nasadzenia zmienia strukturę tego ekosystemu  w zwykły las gospodarczy. Zachowanie prastarej Puszczy Białowieskiej dla przyszłych pokoleń wymaga całkowitego wstrzymania gospodarki leśnej. Gdzie jak nie w Puszczy idea wyłączenia 20% lasów z wycinki jest bardziej zasadna?  

Odbudowa zasobów naturalnych

Nature Restoration Law to najważniejsze od dwudziestu lat prawo dotyczące przyrody, które ustanawia wspólne dla krajów Unii Europejskiej cele związane z odbudową zasobów przyrodniczych. Zapisy tego prawa zapewnią ochronę i odtwarzanie ekosystemów lądowych i wodnych w Europie. Zgodnie z wynegocjowanymi zapisami do 2030 roku działania naprawcze obejmą 20% obszaru Unii Europejskiej, a do 2050 r. wszystkie systemy potrzebujące odbudowy. Dziś w Europie sytuacja jest krytyczna – aż 81% chronionych prawem siedlisk przyrodniczych oraz 63% gatunków znajduje się w nieodpowiednim lub złym stanie.

Prawo zostało przyjęte, ale Polska, decyzją Donalda Tuska, zagłosowała przeciwko. To bardzo niepokojący znak. Polska mogła być liderem ochrony przyrody w Europie, ale głosowaniem przeciwko NRL, rząd postawił społeczeństwo polskie w poczuciu gorzkiego rozczarowania.

Wilki, bobry, dziki…

Jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, pod koniec lat 90. XX w., Polki i Polacy wywalczyli ścisłą ochronę wilka. Był to powód do dumy i szansa na odrodzenia się tego ważnego ekosystemowo gatunku. Teraz zaś po niemal trzydziestu latach od tego sukcesu, rząd Donalda Tuska, zagłosował za szkodliwą propozycją osłabienia ochrony wilka w Konwencji Berneńskiej, która otwiera drogę do obniżenia statusu ochronnego wilka w całej Europie. Konsekwencją mogą być odstrzały wilków.

Tym samym Donald Tusk po raz kolejny pokazał, że bardziej ceni polityczną lojalność względem swojej europejskiej formacji macierzystej, od polskiego społeczeństwa i wierności własnym obietnicom przedwyborczym. Jest to szczególnie niepokojący moment, ponieważ propozycja osłabienia ochrony wilków pozbawiona jest podstaw naukowych. Celem Tuska jest zapewnienie Europejskiej Partii Ludowej poparcia konserwatywnych wyborców, a najwyższą cenę zapłacą wilki i europejska przyroda.

Mniej więcej w tym samym czasie polski premier wypowiedział równie nierozsądne i pozbawione racjonalnych argumentów zdanie o konieczności odstrzału bobrów ze względu… na zagrożenie powodziowe. Trudno o większy absurd. Nie trzeba fachowej wiedzy, by wiedzieć, że bobry, budując tamy, wydłużają czas spływu wody, spłaszczają falę powodziową i stabilizują poziom wód gruntowych. Siedliska tworzone przez bobry sprzyjają także obecności wielu gatunków, w tym chronionych i rzadkich, od łosia, przez dzięcioły, wydry, po żurawie, czaple czy bociany czarne. Praca bobrów to ogromna oszczędność, ponieważ dbają o małą retencję.

Podobnie jak odstrzał bobrów, również odstrzał dzików prowadzi do tragicznych konsekwencji ekosystemowych. Ograniczenie populacji dzików może znacząco zmniejszyć a nawet wyeliminować zjawisko buchtowania, które jest istotnym czynnikiem funkcjonowania niektórych cennych i chronionych ekosystemów leśnych (np. wpływa na różnorodność florystyczną runa grądów, na kompozycję florystyczną i na mozaikę zbiorowisk roślinnych torfowisk alkalicznych, przejściowych i wysokich). Dziki żywią się niektórymi gatunkami owadów, będących zagrożeniem dla drzewostanów. Redukcja populacji dzików może więc oznaczać większe ryzyko dla lasów.

Tymczasem przedstawiony przez kierowane przez polityków PSL Ministerstwo Rolnictwa rozwiązanie kwestii ASF jest kontynuacją rzezi, jaką prowadzili przez ostatnich osiem lat politycy PiSu. Skutek tej strategii był taki, że wirus ASF ze wschodniej części Polski rozprzestrzenił się na cały kraj i sięgnął granicy z Niemcami. Zaś koszty finansowe tej metody sięgały ponad pół miliarda złotych. W ten sposób transferowano pieniądze z kieszeni podatnika do portfeli myśliwych, a wirus jak się rozprzestrzeniał, tak rozprzestrzenia się dalej. Lekceważenie i niedofinansowanie znacznie skuteczniejszych rozwiązań, jak wyszukiwanie padłych dzików czy rygorystyczne traktowanie zasad bioasekuracji w chlewniach oraz podczas polowań, jest działaniem drenującym finanse Polek i Polaków.

Dofinansowanie ekologiczne

W tym dziegciu jest jednak łyżka miodu. Minister finansów, Andrzej Domański, odpowiada za przygotowanie ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (tzw. JST), która m.in. wesprze ochronę przyrody. Tylko w samym 2025 r. 1,47 mld zł trafi do samorządów, które mają na swoim terenie parki narodowe, krajobrazowe, obszary Natura 2000 czy rezerwaty. Dzięki nowemu prawu, gminy, które już mają cenne przyrodniczo tereny, zyskają szansę na rozwój. Ochrona przyrody zacznie się opłacać i jest szansa na rozwój obszarowych form ochrony przyrody w Polsce.

Do tej pory do gmin wpływał podatek leśny jednak od lasów gospodarczych był on o połowę wyższy niż w przypadku obszarów chronionych. Taka sytuacja negatywnie wpływała na przyrodę, ponieważ gminom bardziej opłacało się mieć las gospodarczy niż rezerwat. Ustawa o dochodach JST zmienia zasady gry promując udział obszarowych form ochrony przyrody na terenie gminy. Środki przeznaczone na ochronę przyrody w dobie kryzysu środowiskowego (i potężnych wydatków na walkę ze skutkami powodzi czy suszy) po prostu się nam zwrócą. Ustawę tę 21 października podpisał prezydent Andrzej Duda.

Wraz z nowym prawem – ochrona przyrody staje się realnym elementem polityki rządów Donalda Tuska i jest na równi traktowana z innymi ważnymi działaniami, takimi jak np. oświata. Rola środowiska została doceniona. Choć subwencja przyrodnicza nie jest równa innym subwencjom (np. subwencji oświatowej), to na równi traktowane są obowiązki państwa. To przywrócenie sprawiedliwości.

Bilans

Wielu powodów do zadowolenia w kwestiach przyrodniczych nie mamy. Być może to tylko trudne początki pozytywnych zmian, czego jaskółkami być może są Ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego i moratorium dla lasów. Z drugiej strony kwestia NRL czy wilków to poważne błędy w polityce przyrodniczej, stojące w jaskrawej sprzeczności z październikowymi zapowiedziami nowego rządu. Nie sposób nie dostrzegać, że wiele pomysłów utknęło albo jest mocno okrojonych w stosunku do ambitnych zapowiedzi. Niektóre z kolei pozostają fantasmagorią, jak wspomniana konstytucja dla Puszczy Białowieskiej. Społeczeństwo patrzy na ręce władzy i domaga się wciąż skutecznych działań proprzyrodniczych. Jeżeli ktoś się liczył na spełnienie zapisów umowy koalicyjnej, a przede wszystkim wprowadzenie ważnych systemowych zmiany, to się zawiódł. Bez wyraźnych postępów w tych kwestiach, wieloletni trend rosnącego poparcia dla działań proprzyrodniczych, czego dowodem są kolejne badania opinii publicznej, koalicja rządząca może mieć poważny problem już w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.