W pełni stanu wojennego, kiedy wymarzona wolność wydawała mi się najwyższym dobrem, odwiedził Polskę doświadczony leśnik niemiecki, który wiele lat swojego pracowitego życia poświęcił lasom Odenwaldu. Chodziliśmy po lasach i parkach narodowych i wówczas odbierałem jego reakcje jako coś dziwnego. Tatry określił on jako ofiarę przyrody na rzecz społeczeństwa – z tym się zgodziłem. Wypowiedział on także inną opinię: Jak odzyskacie upragnioną wolność i przyjdzie kapitalizm, to skończy się wasza ochrona przyrody. Nie mogłem się z tym pogodzić, a dzisiaj… lepiej nie mówić. W ciągu tych kilku lat zrobiono „nieco”, ale zniszczono masę. Przykładem niech będzie obowiązek dokonywania „Oceny Oddziaływania na Środowisko” (OOŚ) dla inwestycji. Niewiele to zmieniło. Pieniądz i chęć zysku dyktują coraz bardziej absurdalne pomysły niszczenia resztek ojczystej przyrody, np. pomysł przystosowania Odry dla barek o wyporności 3000 ton (do tej pory użytkowane barki mają wyporność 500 ton). Niska świadomość społeczna i krótkowzroczność robi resztę. Oczywiście wszystko jest „eko”, ale w praktyce nie znaczy to nic lub bardzo niewiele, a niekiedy jest to zasłona dla najbardziej antyprzyrodniczych działań.
Wiele zabiegów podejmuje się dla zachowania pozorów i dla uspokojenia opinii publicznej (niestety, podobnie jak na Zachodzie). W tym celu ogłasza się niekiedy przetarg, którego przedmiot jest tak sformułowany, że często dopiero w bezpośrednich rozmowach ustala się o co właściwie chodzi. Dochodzi do tego jeszcze dyletanctwo przyrodnicze wykonawców różnych ekspertyz. Aby nie być gołosłownym podam dwa przykłady: Krakowskie Biuro Projektów Dróg i Mostów w ocenie oddziaływania na środowisko autostrady Zgorzelec – Tarnów tak oceniło walory przyrodnicze terenów na Dolnym Śląsku: Połowa obszaru zajęta jest przez średnio cenne zbiorowiska łąkowe, druga połowa przez lasy – Bory Dolnośląskie zaczynające się w okolicach Czernej, a kończące się w okolicach Golnic. W lasach tych przeważają sarny, jelenie, dziki oraz ptactwo z przedstawicielami orła przedniego. W opisie odcinka na terenie województwa wrocławskiego zupełnie nie omówiono walorów przyrodniczych, natomiast cały rozdział „Ekosystemy” brzmi następująco:
W celu ograniczenia negatywnego wpływu autostrady na otaczające środowisko naturalne proponuje się:
Ocena ta, z niektórymi zawartymi w niej sformułowaniami, brzmi żałośnie i byłaby humorystyczna gdyby nie waga problemu. Głębię zawartej w niej wiedzy przyrodniczej można porównać z takim pełnym – opisem zabytków Krakowa: „są one cenne i średnio cenne, z występującymi tu przedstawicielami Kraka i Wawela”.
A swoją drogą byłoby interesujące poznanie wysokości wynagrodzenia za wykonanie tego „dzieła”.
Chciałbym tu poruszyć sprawę systemu przetargowego rozdziału zleceń na różne opracowania lub ekspertyzy przyrodnicze, w tym OOŚ. Ten system przetargowy z pozoru jest dobry. Tyle tylko, że zleceniodawca kieruje się zazwyczaj tylko jednym kryterium: ceną oferty. Niekiedy dochodzi do tego jeszcze jakiś bardzo krótki termin, zupełnie nie uwzględniający specyfiki badań przyrodniczych. I tu otwiera się pole działania dla różnego rodzaju cwaniaków. Powstały wyspecjalizowane grupy, powiązane niekiedy z organami władzy, które specjalizują się w wygrywaniu przetargów. Kierują nimi często ludzie mający doświadczenie w stawaniu do konkursów (np. architekci), nie posiadający natomiast zupełnie rozeznania odnośnie specyfiki, niezbędnego zakresu i kosztów terenowych badań przyrodniczych. Nie ma też cenników na tego typu prace, a wręcz przyzwyczailiśmy społeczeństwo do wykonywania ich za darmo (z pobudek ideologicznych – ratowanie ojczystej przyrody). Co innego na przykład geodeci, ich prace, choć mają podobny charakter, są z reguły bardzo kosztowne i nikt się temu nie dziwi, nie ma w tym zresztą niczego złego. Gorzej, gdy konkretne prace dotyczące dajmy na to waloryzacji przyrodniczej, oferent proponuje wykonać za 1/10 realnych kosztów. Znów, aby nie być gołosłownym podam, że ostatnio dwa pełne operaty ochrony fauny dla górskich parków narodowych wyceniono na 15 000 i 20 000 zł. Wiedząc jak ogromny zakres prac musiałoby objąć takie opracowanie nasuwa się uzasadnione podejrzenie, że będzie to próba wykpienia się furą ogólników. Konsekwencje tego będą jednak poważne i zapłaci za nie oczywiście przyroda.
Rodzi się pytanie, jak ograniczyć tego typu praktyki? Narzekanie na nieuczciwych naukowców niczego nie rozwiązuje. Wśród nich jest bowiem taki sam odsetek ludzi zdemoralizowanych, jak w każdej innej grupie społecznej. Rzecz w tym, że ludzie uczciwie planujący prace terenowe nie mają żadnych szans w przetargach. Znam przypadki, że sumiennie wykonane badania zatajono, aby nie krępować zleceniodawcy (przyrodnicy byli tylko podwykonawcami!). W obecnej sytuacji moim zdaniem należy:
Mam nadzieję, że przyjęcie takiego trybu postępowania chociaż częściowo zagwarantuje interesy przyrody, jednak ostatecznie niezastąpiona będzie rola organizacji społecznych patrzących decydentom na ręce.
Zbigniew Jakubiec
Jestem teraz przekonany, że […] człowiek nie jest wcale wyjątkiem w przyrodzie, ale jej częścią. Widzę też jaśniej niż dawniej, że człowiek jest wyjątkowo złym i okrutnym stworzeniem.
Józef M. Bocheński