DZIKIE ŻYCIE

Zdrowy jak ryba? Myśliwi źródłem zatrucia środowiska

Jacek Betleja

Powszechnie uważa się, że mięso ryb jest smaczne i zdrowe oraz nie zawiera szkodliwych związków Zresztą powiedzenie „zdrów jak ryba” sugeruje, że każda ryba jest zdrowa i potrawy z ryb są również zdrowe. Ale czy tak jest na pewno?

Na większości stawów hodowlanych od początków września do końca października myśliwi intensywnie polują na ptactwo wodne: kaczki, gęsi i łyski. W tym czasie organizowane jest około 15–20 polowań zbiorowych, w których bierze udział około 20 myśliwych i każdy wystrzeliwuje co najmniej 20 naboi. I tu dochodzimy do sedna problemu. W nabojach znajduje się śrut ołowiany, który po wystrzeleniu w 90% trafia do wody, w której żyją karpie. O toksycznych własnościach ołowiu chyba nie trzeba przypominać, powszechnie wiadomo, że jest to pierwiastek, który obecnie stwarza największe zagrożenie dla zdrowia i życia ludności. Walka o jego wyeliminowanie ze środowiska naturalnego jest trudna i długotrwała. O skali zatrucia stawów ołowiem można łatwo się przekonać wyliczając ile go spadło do wody w czasie jednego sezonu łowieckiego. W jednym naboju znajduje się około 30 gramów ołowiu, co po pomnożeniu przez liczbę polowań i liczbę myśliwych daje co najmniej 150 kg toksycznego pierwiastka na jeden kompleks stawów. Ale ołów kumuluje się w środowisku stawów rybnych z roku na rok, tak, że faktyczne skażenie może być wielokrotnie wyższe. W takim właśnie środowisku przez 3–4 lata rosną karpie, które później (szczególnie w sezonie świątecznym) trafiają na stoły w całej Polsce.

W Polsce jak dotąd nie było prowadzonych badań na zawartość metali ciężkich w karpiach hodowanych w stawach. Ale można spodziewać się, że na tych stawach, gdzie prowadzone są co roku intensywne polowania, w mięsie karpi stężenie ołowiu będzie podwyższone. Tak więc nie każda ryba, którą kupujemy jest zdrowa, a można trafić na takie, które mogą szkodzić.

Rozwiązaniem tego problemu jest jak najszybsze wprowadzenie zakazu stosowania przez myśliwych śrutu ołowianego i zastąpienie go śrutem stalowym. Nie może być takiej sytuacji, że myśliwi mają ustawowo zagwarantowane prawo do prowadzenia polowań na stawach bez konieczności wyrażenia zgody przez właściciela. Myśliwi, którzy zawsze uważali się za miłośników i obrońców przyrody muszą ograniczyć swój negatywny wpływ na przyrodę i środowisko. Nie może być tak dalej, że wąska grupa ludzi systematycznie niszczy i zatruwa środowisko i odbywa się to w majestacie prawa i za niemym przyzwoleniem niedoinformowanego społeczeństwa.

Do tego dochodzi jeszcze jeden aspekt używania śrutu ołowianego, który w latach siedemdziesiątych XX wieku zaobserwowano w innych krajach. W miejscach gdzie gromadziły się ptaki wodne (kaczki, łabędzie) i gdzie intensywnie polowano stwierdzano liczne padłe ptaki z bliżej nieznanych przyczyn. Okazało się, że ulegały one zatruciu ołowiem pochodzącym ze śrutu, który był przez ptaki połykany. Skala tego zjawiska osiągała ogromne rozmiary. A w Stanach Zjednoczonych, jak wyliczyli specjaliści w latach siedemdziesiątych, około 2–3% wszystkich ptaków wodnych (kaczek, łabędzi i łysek) ginęło na skutek zatrucia ołowiem – co dawało liczbę 2,4 miliona osobników rocznie. Osłabione ołowiem ptaki były pożywieniem ptaków drapieżnych, w tym też bardzo rzadkiego bielika amerykańskiego. Od roku 1960 zginęło z powodu zatrucia ołowiem 144 ptaków z tego ginącego gatunku, którego populacja liczy tylko 3000 osobników. Jak wyliczono, skala zanieczyszczenia środowisk wodnych i błotnych w USA to ponad 2,5 tysiąca ton ołowiu pochodzącego ze śrucin! Od 1991 roku w USA zabronione jest używanie śrutu ołowianego i zastępowany on jest przez śrut stalowy. Jeszcze innym, również istotnym źródłem ołowiu, który ma bezpośredni wpływ na śmiertelność ptaków wodnych, to ciężarki używane przez wędkarzy. Skala tego zjawiska jest również znacząca i w tym przypadku także należy wyeliminować ołów jako materiał używany przez wędkarzy.

Należy mieć nadzieję, że ideą wyeliminowania toksycznego śrutu zainteresowani będą również sami myśliwi. Jak jasno z powyższych danych wynika, ptaki na które oni polują, a później je jedzą mogą być jeszcze bardziej trujące niż ryby ze stawów. Tak więc, dla dobra wszystkich – konsumentów, myśliwych i ptaków – należy jak najszybciej zlikwidować to źródło zatrucia środowiska.

Jacek Betleja

Muzeum Górnośląskie, Dział Przyrody, Bytom

Kwiecień 1996 (4/23 1996) Nakład wyczerpany