DZIKIE ŻYCIE

Rekonesans rowerowy „Poprad” na Słowację

Marek Styczyński

Rekonesans rowerowy „Poprad” na Słowację Nowosądeckiego Oddziału Pracowni Na Rzecz Wszystkich Istot

Planowany od dwóch lat obóz rowerowy „Poprad” nie mógł dojść do skutku: a to nasz wniosek się nie spodobał (ostatnio nasze wnioski jakoś się już nie podobają…), a to zbyt mocno wsparła nas Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych z Krakowa, co doprowadziło do odwołania dobrze już przygotowanego – także ze stroną słowacką – obozu na dwadzieścioro uczestników…

Pomysł wydawał się czytelny i sensowny: zobaczyć, co się dzieje z Popradem od jego źródeł pod Rysami w Tatrach na Słowacji po ujście do Dunajca w okolicach Starego Sącza w Polsce. Kiedy już ostatni chętni przestali nas wspierać, znalazły się namioty z REC w Warszawie i samochód terenowy Popradzkiego Parku Krajobrazowego. Firma „Pracownia” Promocja Kultury Ekologicznej wyłożyła trochę grosza na opłaty graniczne i korony, a także duży zapas jedzenia i wyruszyliśmy!

Wyjazd traktujemy jako wstępny rekonesans przed właściwym obozem planowanym na przyszły rok.

Dzień pierwszy

Pniemy się z Piwnicznej do granicy w Mniszku i dalej do Starej Lubovni mocno pod górę, a potem bardzo mocno w dół. Namioty i sprzęt jadą Nivą aż do pola namiotowego nad Popradem, ok. 7 km za miastem.

Oglądamy zamek i miasto. Z zamku widać wijący się Poprad i latający nad wielkim polem żyta samolot. Nalot na pole i biały proszek wielką chmurą spowija kolejne połacie pola… a czasem szosę i Poprad! Samolot wielkim łukiem nawraca i wszystko od nowa. Wiatr przynosi dobrze mi znany zapach białego proszku z tekturowych pudełek, dobrego na wszystko! Ale przecież DDT wycofano już dawno z produkcji! Pewnie coś podobnego?

Zakładanie obozu z nieco zdezelowanych, ale ciągle przydatnych namiotów zajmuje nam resztę dnia. Palimy ognisko, Poprad szumi…

Dzień drugi

A jakby tak na dziko? Czy są takie miejsca, gdzie można byłoby rozbić dużo namiotów i pobyć w trochę mniej cywilizowanych warunkach? No więc może sprawdźmy na terenie pomiędzy doliną Popradu i Dunajca? Pojechaliśmy… Blisko 70 km na górskich ścieżkach dało się we znaki, ale oglądaliśmy Pasmo Radziejowej z całkiem innej niż zwykle strony, a przełom Dunajca stał się czymś całkiem innym niż obrazek z góralem na tratwie wypełnionej polonusami w tle. Na szybie sklepu, który nam roś przypomina (ale chyba nie chcemy sobie przypomnieć, co) przyklejony piękny plakat Skupiny VLK z puszczykiem uralskim, rysiem i oczywiście wilkiem! Pozdrawiamy Skupine VLK – jakby nie było dziką i jedziemy dalej.

Kumaki i jaszczurki, wielkie ptasie drapieżniki, socjalistyczne odkrywki skalne („bo kruszywo było potrzebne szybko”) i wielka lilia złotogłów na pienińskiej łące generalnie pusto i pięknie. Jest gdzie obozować jest co oglądać – „kupujemy” kilka miejsc dla przyszłorocznego obozu.

Dzień trzeci

Jedziemy pooglądać Poprad i dobrze widoczne za nim Góry Czergowskie, czyli cypel Słowackiego Cergova w Polsce. Kraczonik i Dubne zupełnie inaczej jawią się z perspektywy szerokiej doliny Popradu. Na ruinach zamku w Plavcu szukamy wylinek bądź samej „uźovki hladkiej”, a znajdujemy stos drutu i niedopalonych opon. Wielkie pola i wielkie zasiewy oraz wynikające z nich metody nawożenia i uprawy nie wróżą nic dobrego. Bociany na gnieździe i wielkie orliki wypatrujące gryzoni są jeszcze tutaj „normalne”. Mam nadzieję, że tak pozostanie. Nogi już trochę bolą od kolejnych km w upale.

Dzień czwarty

Zwijamy namioty i przyglądamy się licznym wędkarzom, którzy widocznie bardzo szybko chcą złowić i zjeść! Przypominają mi się biwakujący nad rzeczkami i kanałami rybołowy w Holandii Belgii: co złowili, to wypuścili szybko i ostrożnie do wody. Sprawiali wrażenie, że ryby trochę im przeszkadzały w celebracji spokojnego siedzenia nad wodą.

Nad Popradem przechadzają się obok siebie(!) bocian biały i czarny. Tuż obok szosa i pijalnie piwa, a bociany spokojnie spacerują – tego w Belgii i Holandii nie mają…więc może czegoś ich to nauczyło i teraz rybki do wody? Łąki pełne storczyków tak pięknych i wielkich… Przyrodniczy obóz musi tu trwać co najmniej dwa tygodnie!

Pojawia się zielona Niva, a my jeszcze mamy 80 km do domu…

Wiemy że warto i ile to kosztuje. Wiemy, co psuje się w rowerach na górskich szlakach. Wiemy też, co oglądać i gdzie jest najciekawiej. Rekonesans jest więc udany. Plik zdjęć i mapy pomogą w organizacji obozu. Rekonesans POPRAD’97 zakończono.

Marek Styczyński

Dziękujemy Regionalnemu Centrum Ekologicznemu (REC) w Warszawie za przekazane nam namioty – zdały egzamin! Dziękujemy też Popradzkiemu Parkowi Krajobrazowemu za pomoc transportową i firmie Pracownia Promocja Kultury Ekologicznej (czyli sobie samym) za to, że nie zapomnieliśmy, jak się zorganizować i zrobić to, co zrobić chcemy bez ulegania koniunkturom panującym w instytucjach wspierających.

Obóz POPRAD planujemy na lato 1998 roku chętnych do współorganizowania go prosimy o kontakt na adres Oddziału.

Wrzesień 1997 (9/40 1997) Nakład wyczerpany