Pierwsze nerwowe chwile…
Docieramy wreszcie do budowy. „Mota” buduje wiadukt. Jacek zaczyna filmować ja natomiast pstrykam zdjęcia swoim kilogramowym Zenitem. Po kilku minutach wśród robotników następuje ożywienie Słychać głosy „Pewnie zieloni”. Wyskakuje szef i opieprza nas za to, że bez pozwolenia chodzimy po budowie. Słyszę: „Zabrać ci ten aparat. Wynocha stąd!”. Łukasz pokazuje legitymację prasową „Dzikiego Życia”. Kierownik trochę się uspokaja. Krzyczy, że wcześniej była już tu telewizja, że mają dosyć prasy i dziennikarzy. Rozkazuje opuścić teren budowy. Daje się wyczuć duże zdenerwowanie wśród robotników i napiętą atmosferę w powietrzu. Na koniec robotnicy żegnają nas amerykańskimi i polskimi gestami rąk i dłoni. Jeden z nich robi nam zdjęcie. Mam nadzieje że wypadłem dobrze, choć pan nie chciał poczekać, aż doprowadzę moją czuprynę do porządku. Szkoda…
Wieczorem Poleś pokazuje slajdy z Anglii. Zauważam, że jest „drobna” różnica miedzy ich budowami, a naszymi. Jak się przekonaliśmy u nas budowa jest nie ogrodzona, każdy może przyjść i obejrzeć wszystko z bliska. Slajdy z Wielkiej Brytanii przedstawiały wysokie ogrodzenia i zasieki z drutów kolczastych. No cóż, myślę, że już niedługo i nasi budowniczowie przekonają się, że są one niezbędne (dlaczego? zostawię to domysłowi czytelnika)…
Rafał Górski