DZIKIE ŻYCIE

Szeptane na puszczy

Grzegorz K. Wojsław

Humanizm, humanistyczne wartości. W nie tak jeszcze bardzo odległych czasach młodości autora „Szeptanego ...” humanizm był jednym ze stałych tematów ówczesnej „oficjalnej” literatury filozoficznej i bardziej „masowych” filozoficznopodobnych produkcji. Pełna emancypacja człowieka jako cel ostateczny dziejów, wyzwolenie z więzów Natury, społecznych, ekonomicznych i wszelkich innych pęt­ – o tym pisano wiele. Ile z tego czytano, nie wiadomo.

W każdym razie w rozlicznych wydawnictwach trafić można: było przykładowo na rozdział o humanizmie pierwszych pozytywistów, którzy zastępowali wiarę w Boga nową wiarą w „potężny rozum ludzki”. Najczęściej gdzieś przy końcu wspominano o „trudnym” problemie Sartre'a, który uparł się, aby jego egzystencjalizm nazywać też humanizmem. Na samym zaś końcu znajdowało się coś na wzór podsumowania: wszystkie rodzaje humanizmu zawierają cenne treści, ale wszystko co najlepsze łączy w sobie humanizm marksistowski, i on to właśnie wytycza prawdziwie nowe szlaki rozwoju ludzkości.

Z czasem coraz więcej można było usłyszeć o chrześcijańskim humanizmie religijnym. Okazywało się, że głoszenie wiary w osobowego Boga można łączyć z propagowaniem jakiegoś humanistycznego programu. W rezultacie świecki charakter humanizmu uległ rozmyciu. Indywidualistyczni liberałowie wolą niż o humanizmie mówić o „prawach człowieka”, a przede wszystkim o prawie do zarabiania pieniędzy.

Humanizm schodzi na niziny, z filozofii na szczeble propagandy społecznej, politycznej. I tu bez ogródek bywa używany przeciwko przyrodzie i jej obrońcom: ludzkie – nie ludzkie, służące człowiekowi – nie służące, humanistyczne – antyhumanistyczne. Dla najróżniejszych nieprzejednanych „antyekologów” stał się – humanizm cenną bronią, którą jednak używają „na oślep”. Zresztą inaczej nie sposób, bo ich humanizm stał się już tylko pustym terminem pozbawionym jakichkolwiek istotnych treści.

Grzegorz K. Wojsław

Listopad 1998 (11/53 1998) Nakład wyczerpany