DZIKIE ŻYCIE

Szeptane na puszczy

Grzegorz K. Wojsław

1. Około dziesięć lat temu wydawało się (niektórym oczywiście), że sprawa jest całkowicie prosta. Pewien ówczesny lider studentów-ekologów zwykł mawiać: „głównym problemem ekologicznym w Polsce są komuniści”. Wtórował mu jego kolega i zastępca zarazem głosząc, że wszystkich komunistów należy pozamykać w specjalnym rezerwacie. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej złożona. Niszczenie środowiska nie znikło wraz z końcem PRL. Ekolodzy dalej mają co robić i nie jest to bynajmniej ściganie resztek „czerwonych”.

2. Niebawem okazało się, że czołowym priorytetem nowych czasów jest szybka i powierzchowna „okcydentalizacja” naszego kraju, taka po łebkach, byle do przodu. Przysłowiowym oczkiem w głowie stał się wzrost gospodarczy, na centralnym planie znalazły się pieniądze i tzw. „opłacalność”. Rzeczywiście troskliwą opieką objęto budowę autostrad, jako wielka szansa przedstawiana jest olimpiada zimowa w Tatrach, za bohaterów uznaje się inwestorów samochodowych (bo dają dużo miejsc pracy). A przyroda? Często przeszkadza i w sytuacjach konfliktowych ma ustępować. Jeżeli ekologia, to chętnie widziana jest taka, która aprobuje przyjęty kurs i skalę wartości – przyroda i jej ochrona są na niej nisko. Niestety, taka postawa prowadzi najczęściej do smutnego asystowania w dziele niszczenia przyrody.

3. „Winni są ekolodzy”. Bo nie pozwalają wybudować tego czy tamtego, nie dają zarobić ani się rozerwać. To dość powszechna opinia, często rozpowszechniana zresztą przez „środki społecznej komunikacji” (dość bałamutne określenie, czegoś co nazywane jest często gęsto mediami). Ale czy prawdziwa? W czym zawinili ekolodzy, że ludziom żyje się źle, że nie mają pracy lub mieszkania, że są nieszczęśliwi? Czy owa „wina” nie znajduje się gdzie indziej, a najprościej wskazać na tych, którzy nie pasują do pewnej układanki? Rzeczywista obrona przyrody musi nieraz wykraczać poza utarte schematy i drogi postępowania. Ktoś powie, że jest „pozasystemowa”, jeżeli o tym czymś można w ogóle mówić jako o systemie. W każdym razie taka „Poza-ekologia” może być poważną propozycją również w dziedzinie społecznej. Jeżeli ekolodzy są czemuś „winni”, to właśnie nie mieszczeniu się w schematach.

Grzegorz K. Wojsław

Wrzesień 1998 (9/51 1998) Nakład wyczerpany