DZIKIE ŻYCIE

Gnoza i gnostycyzm

Sławomir Gołaszewski

GNOZA I GNOSTYCYZM, gdyby nie to, że jest dziełem niewielkim, skupionym na trzydziestu stronach maszynopisu, mogłaby zostać określona mianem podręcznika. Lecz czy tak: zwykliśmy sobie wyobrażać podręczniki? Powiem więcej: mogłaby pełnić funkcję encyklopedii, choćby z racji tego, że stanowi kompendium nauki i wiedzy. Lecz przecież nie tak wyobrażamy sobie dzisiejsze encyklopedie. Czym jest zatem? Traktatem, po który sięgnęliby chętnie wszyscy ci, którzy w sposób kompetentny i niechaotyczny zapragnęliby dołączyć do swego światopoglądu kilka myśli, które mogą być owocne w nadchodzącej epoce. Jest to sytuacja czysto potencjalna, albowiem publikacja ma ograniczony zasięg i obieg z racji niewielkiego nakładu. A to jest wystarczającym powodem, by poświęcić jej chwilę uwagi, jaka przystoi traktatowi, stającemu się, w miarę czasu, fundamentem nowego systemu. Jest to bowiem wykład współczesnej antropologii, wychodzącej naprzeciw oczekiwaniom nowej epoki, mogący zadowolić dorosłych i dzieci, nauczycieli i studiujących podobne problemy amatorów, fanów i zawodowców.


Jest wyrazem troski autora, Jerzego Prokopiuka, by w prostych słowach wyrazić to, jak gnoza wrosła w kulturę, tradycję i zwyczaj. Jest to szczególnie pouczające dla dzisiejszych twórców i dziedziców tych wątków historii, które za swe źródło obrały kontrkulturę i jej, zyskujące coraz większe uznanie i coraz powszechniejsze praktyki. Czasy bowiem przyszły takie, że trudno i coraz trudniej akceptować nawyki, dla jakich nie znajdujemy uzasadnień, ani w świecie rozumu, ani logiki, a które wywołują poruszenie serca i dotykają granic wyobraźni. Nie jest bowiem propozycją dla czujących i myślących dzisiaj ani uniwersalizm, jako synteza spirytualizmu i materializmu, ani idealizm, jako wyraz pozostałości światopoglądów minionej epoki i mijającej współczesności, ani fenomenologia, która dla każdego fenomenologa jest czymś dogłębnie osobistym mimo iż w większości przypadków każdy fenomenolog deklaruje się jako antropolog.

GNOZA I GNOSTYCYZM jest propozycją systemową. Spróbujmy zatem się przyjrzeć owemu systemowi, zapraszając i zachęcając do dialogu tych, którym wydaje się on być nieobcy. Rozszerza się w miarę powstawania pytań i wątpliwości, stanowiących potencjał kolejnych doprecyzowań. A o co może chodzić w nowej epoce, jeśli nie o to, byśmy lepiej rozumieli to, co dociera do nas coraz wyraźniej wraz z historią, próbującą się rozjaśnić poprzez przykłady, odnajdujące we współczesności swe podobieństwa i obraz, jaki pozostawiają w świadomości.

- Co jest źródłem wiedzy? - Świat.
- Co ją zdobywa?
- Jaźń.
- W jaki sposób?
- W procesie inicjacji.

Do takiej właśnie formy dialogu da się sprowadzić zawartość wykładu na temat gnozy. Gnoza bowiem wnika w obieg każdej cywilizacji, przybierając w niej specyficzne formy i kształty charakterystyczne dla relacji społecznych.

Gnostykami więc nazywano tych spośród badaczy i uczonych, którzy nie chcieli zgodzić się z systemem dominującym nad powszechnym światopoglądem oraz implikującym system wartości, przed którym się wzdryga świadomość i sumienie. Obserwując w świecie różnorodność przestrzeni, próbowali w logice zdystansować podział na dwa, budując sylogizm, dla którego niezwykle trudno było odnaleźć płaszczyznę komunikacyjną. Z jednej strony bowiem nie pozwala na to język i mowa, która jest kulturowym zwyczajem, z drugiej zaś osobiste uwarunkowania, jakim podlegają relacje ze światem. Teza, że kultura wnika w genetyczny zapis wciąż jest zaskoczeniem dla wielu badaczy. Stąd sięganie do odległych chronologicznie uzasadnień dyletanctwa i ignorancji.

- Nie chcę tego, o czym wiem, że nie.
- Z uwagi na zasady?
- Raczej przez wzgląd na rodzaj doświadczeń, jakie pochłania pamięć i uwaga przywiązana do nadanych im znaczeń. To one właśnie wchodzą w zakres principium, o którym mówić możemy i zacząć je rozważać dopiero wtedy, gdy wiemy, że znajdujemy partnerów, podzielających nasze poglądy, dzielących z nami uczucia i myśli, oglądających to samo przedstawienie pod czaszki sklepieniem i oddychających tym samym powietrzem, które choć każdemu inaczej smakuje, to przecież ma odpowiednią temperaturę, by przenieść wibrację rozmowy z poziomu potencji w zakres uczestnictwa. To właśnie jest ów inicjacyjny impuls, który sprawia, że przekraczamy zasady w drodze do świata, który nam wychodzi naprzeciw. Bo to, jak się zjawia, świadczy o istnieniu, nie o zasadach. A to sprawia, że chcę tego, o czyni nie wiem. Bo chcę to spotkać i tego doświadczyć. Tak mniej więcej rozumuje każdy adept w swej drodze ku wolności. Wolność jest bowiem naturalnym aspektem gnozy, której celem jest szczęście. Dotykając terminów tak: wieloznacznych i pojemnych, by myśl kontynuować nie obejdziemy się bez słownika. Lecz wówczas pojawi się trudność, określana jako nad-interpretacja. Dziś już bowiem niemal każdy wie, co to jest gnoza. Dobrze się więc staje, że autor proponuje zwięzłą definicję. Wedle niej jest to „transracjonalne poznawcze doświadczenie przez człowieka siebie (czyli swej jaźni), a poprzez nią świata materialnego, świata duszy i świata ducha.”

A zatem w myśl definicji tak podanej gnoza jawi się jako bolesna metoda wychodzenia naprzeciw temu, co nieznane. Jest to metoda indywidualna i w rezultacie samotna. Doświadczając bowiem siebie człowiek bezwiednie przenosi swe doświadczenie w obszar materii i ducha, a tam nieuchronnie czyha nań fenomen, manichejski iście zgoła, stawiający go poza wyborem, jakiego zaledwie dokonać zdołał powodowany aktem zwykłej ciekawości. Przekraczając bowiem granice poznanych dotychczas kategorii, popada w konflikt między spirytualizmem a realizmem, dopokąd o sobie nie zapomni. Gnoza pozwala konflikt, ów przekroczyć, proponując odmienny od powszechnie przyjętego porządek czasowy. Że nie jest utopią, świadczy o tym jej historia. Że jest propozycją dla nadchodzącej epoki - wykład Jerzego Prokopiuka.

Sławomir Gołaszewski

Jerzy Prokopiuk, Gnoza i gnostycyzm, Typograficzna Oficyna Wydawnicza „Firet” i Antykwariat „Daimonion” ul. Wilcza 29a, Warszawa 1998.

Kwiecień 1999 (4/58 1999) Nakład wyczerpany