DZIKIE ŻYCIE

W obronie własnej

Juraj Lukáč

Na szczycie 1213 w masywie Poliany, w przedostatnim tygodniu czerwca, w nocy z soboty na niedzielę można było dostrzec niezwykły ruch. Około sześćdziesiąt ludzkich istot, trzymając się za ręce, stanęło w kręgu wokół ognia. Całe to zjawisko obserwował spod wielkiego starego buka Skukam, potomek karpackiej wilczycy i psa.


Była noc, a słońce po drugiej stronie Ziemi przygotowywało się do swojej najdłuższej w roku wędrówki, drogą letniego przesilenia. Zanim Jowisz pokazał się na niebie, jednakowe w mroku sylwetki zaczęły chodzić po rozżarzonych węglach. Później - połączone w pary - przeskakiwały ponad ogniem, który zdążył w tym czasie strzelić płomieniem wysoko w górę. Tego już Skukam nie zdzierżył i również puścił się w tany wokół ogniska.

Mglistego poniedziałkowego poranka zielonkawe istoty o ludzkich kształtach zaczęły robić rzeczy jeszcze dziwniejsze. Weszły do starego, dwustuletniego lasu, gdzie część z nich weszła na drzewa i tam już pozostała.. Inni zaczęli stawiać barykady, a kobiety o kruchej budowie ciała przywiązywały się łańcuchami do stupięćdziesięcioletnich drzew. O siódmej, kiedy przyszła na to miejsce czwórka drwali, rozpoczęła się blokada wycinki lasu - pierwsza w środkowej Europie.

***

Pod koniec ubiegłego roku dowiedzieliśmy się że na Polianie zaplanowano 234 (!) zręby zupełne. Zrąb zupełny - w warunkach europejskich sposób eksploatacji niemożliwy do usprawiedliwienia ani w kategoriach naukowych, ani ekologicznych, ani nawet ekonomicznych - jest przekleństwem dla każdego lasu. Jego skutkiem jest zwiększenie odpływu wód opadowych aż dziesięciokrotnie, a powrót lasu do jego naturalnej kondycji trwa od 1300 do 1700 lat. Dochodzi jednocześnie do .przegrzania gleby (co pozbawia ją życia) i bardzo szybkiego wsiąkania opadów, nie mówiąc już o stratach wywołanych przez erozję.

To wszystko tłumaczy, dlaczego od wielu lat prowadzimy kampanie przeciw zrębom zupełnym. Petycja Zmiana prawa leśnego; dążenie do zmian planów gospodarczych dla terenów, gdzie jeszcze zachowały się cząstki naturalnych drzewostanów, listy do ministerstwa rolnictwa; prace naukowe udowadniające bezsensowność zrębów zupełnych; prace terenowe; publiczna zbiórka środków na wykupienie naturalnych lasów i oddanie ich pod ochronę - to wszystko tylko część sposobów działania, które wypróbowaliśmy do tej pory i których wciąż próbujemy.

Małe sukcesy (zmiana prawa leśnego, weryfikacja planu gospodarczego opracowanego dla czergowskiego lasu, zatrzymanie wycinki przy rezerwacie oblik w górach Slanskich, wstrzymanie projektu Banku Światowego pt. Ekologiczne zagospodarowanie lasów Słowacji) bardzo powoli i tylko częściowo zapobiegają powiększaniu golizn po zrębach zupełnych i dewastacji starych, silnych drzewostanów. Słowacja jest przecież bardzo duża, a my nie możemy być wszędzie.

Jednak to, co zgotowali Polianie nasi leśnicy, było zupełną katastrofą. Jeden z czterech na Słowacji rezerwatów biosfery uznanych przez UNESCO, park krajobrazowy, lasy o specjalnej kategorii ochronności - to wystarczające powody, aby autorzy planów gospodarczych (oraz zatwierdzający je urzędnicy) wybrali takie formy eksploatacji, które pozwolą zachować naturalny, jodłowo-bukowy charakter lasu.

Tak się jednak nie stało (mimo sprzeciwu Zarządu Parku Krajobrazowego Poliana wobec tak drastycznych form gospodarowania). Zadecydowała zwykła wygoda, pieniądze i brak jakiegokolwiek stosunku do tego, co Przyroda tworzy tu już od 350-ciu milionów lat. Według przyjętego planu do 2000 roku miałoby zostać wyciętych 234 oddziałów lasu (głównie. jodłowo-bukowego), w sposób, który uniemożliwi powrót do naturalnego stanu.

W maju Stowarzyszenie na rzecz lasów VLK wysyła do ministerstwa rolnictwa list, w którym zwraca uwagę na nadzwyczaj wielką ilość zrębów zupełnych zaplanowanych na tym obszarze i na przyszłe negatywne skutki takich działań. Z naszym stanowiskiem zgadzają się również twórcy projektu Racjonalne zagospodarowanie terenu PK Poliana pod przewodnictwem prof. inż. R. Midriaka. Żądamy zaprzestania eksploatacji Poliany za pomocą zrębów zupełnych oraz zwołania komisji specjalistów, która zweryfikuje plany gospodarcze dla tego obszaru. Nasze postulaty nie są więc specjalnie radykalne.

Nie dostajemy żadnej odpowiedzi. Wysyłamy więc drugi list, tym razem również do wiadomości sekretariatu MAB UNESCO w Paryżu i słowackiego ministerstwa ochrony środowiska. Zaczynamy informować o problemie media. Pan inż. Mozucha z Środkowo słowackich Lasów reaguje na te artykuły powiadomieniem, że na Polianie nie planuje się i nie wykonuje się żadnych zrębów zupełnych. Tymczasem w maju i czerwcu jego pracownicy zlikwidowali jodłowo-bukowy las numer 350.

Po naszej stronie opowiadają się kolejni naukowcy, w końcu również minister ochrony środowiska inż. Zlocha, ale niszczenie poliańskich lasów postępuje. Drwale ze swoimi maszynami przemieszczają się do coraz to nowych oddziałów leśnych. Według specjalistów dotychczasowa eksploatacja zniszczyła biotopy blisko 70 gatunków roślin i zwierząt objętych ochroną ścisłą na mocy Konwencji Berneńskiej.

Przyjaciele lasu (wśród nich również para statecznych leśników) zdecydowali się bronić go własnymi ciałami. Prasa i prywatna telewizja Markiza z wielką uwagą śledziły wydarzenia, a ich relacje i doniesienia od 22 czerwca broniły przed drwalami lasu nr 317. Sytuacja, na którą niszczyciele przyrody nie byli przygotowani, miała i swoje zabawne momenty. Siedzenie na drzewach nie jest przestępstwem, policja zaczęła więc kontrolować dokumenty uczestników blokady na podstawie przepisu, który brzmi: wstęp do lasu pojazdami motorowymi wzbroniony . Oczywiście leśnicy i policja jako jedyni przemieszczali się po lesie w samochodach.

24 czerwca zorganizowaliśmy pod ministerstwem rolnictwa godzinną demonstrację, podczas której nasi dwaj przedstawiciele zostali zaproszeni na rozmowę z sekretarzem stanu, panem Benuszkiem. Pana sekretarza interesowały wyłącznie nazwiska autorów badań, jakie pokazywałem na poparcie naszych żądań - Wynikało z nich niezbicie, że zdolność retencyjna obszarów poddanych rębni zupełnej ulega znacznemu pogorszeniu. Nazwiska były potrzebne sekretarzowi, po to, aby ministerstwo mogło - jak się pan Benuszek wyraził - tymi ludźmi „potrząsnąć”.

29 czerwca na miejsce akcji przybywa dziewięcioosobowa komisja ministerstwa rolnictwa, która jednoznacznie stwierdza, że przepisy są przestrzegane i porównuje (wobec nas, laików) zrąb zupełny do ogolonej głowy - po czym opuszcza miejsce zdarzenia.

Kiedy trzy tygodnie później gwałtownie wezbrana Świnka we wschodniej Słowacji zalewa kilka wsi i zabija 48 osób, pan sekretarz stanu bohatersko przelatuje śmigłowcem nad lasami zrujnowanymi przez rębnie.zupełne.

Blokada trwa. W oddziale numer 317 drwale nie pracują.

Sytuacja zaczyna się jednak powoli zmieniać. Prywatna firma nie ma pieniędzy na wypłaty dla pracowników, a my chcemy pomóc zatopionym wsiom we wschodniej Słowacji. Kompromis staje się możliwy dzięki przytomności umysłu docenta Lukaca z wydziału leśnego uczelni w Zwoleniu. W zamian za zgodę na rębnię gniazdową o wymiarach 30x30 w świerczynie, dostajemy obietnicę moratorium na dalsze rębnie zupełne. Dzięki temu możemy uwolnić siły na pomoc zatopionym obszarom, pozostawiając na Polianie tylko grupę monitorującą.

24 lipca, pod naszym przewodnictwem, miejsce blokady obejrzał Komitet Narodowy MAB UNESCO. Skutkiem tego spotkania był komunikat, który jednoznacznie, bez zastrzeżeń, uznał słuszność postulatów Stowarzyszenia na rzecz lasów VLK. Jednocześnie zostaliśmy zaproszeni do udziału w posiedzeniu stałej rady Konwencji Berneńskiej, gdzie mamy ten problem zreferować.

Tymczasem ministerstwo rolnictwa, zasypywane setkami listów protestacyjnych z całego świata, pozostawia je bez odpowiedzi. Zataja również przed dziennikarzami, że Komitet Narodowego MAB UNESCO zażądał powstrzymania zrębów zupełnych.

Pod koniec sierpnia wyciągi do ściągania drzewa zostają zdemontowane.

Ministerstwo rolnictwa rozpoczyna ogólnopaństwową kontrolę prowadzonych przez właścicieli lasów zrębów zupełnych. Kontrolowany jest również VLK, jako świeży właściciel 21 hektarów lasu czergowskiego.

Bitwa wygrana.

Do opustoszałych i już spokojnych jodłowo-bukowych lasów
na Polianie wraca głuszec.

Walka trwa.

* * *

Podczas jesiennego zrównania dnia z nocą siedzimy na pięćsetletniej jodle w stużickiej puszczy (wschodnia Słowacja); zachodzi pierwsze jesienne słońce, a ja czuję, że moje ciało nie kończy się na swetrze. Że ma swój dalszy ciąg w mchu, potoku, bagnie, młace, wilku, sowie, orle, opieńce, lisie, jodle, jesionie, buku, wąwozie, komarze, jagodzie... od tego wrażenia aż kręci mi się w głowie. A kiedy przyjdą tutaj zabijać, przyjdą zabić i mnie. I znów bez zastanowienia będę się bronić.

Bo bronimy tego, czym jesteśmy.

Turyści - szlaków turystycznych, leśnicy asfaltowych wjazdów do lasu, myśliwi - ambon, ochroniarze na państwowych posadach - ścieżek przyrodniczych, politycy ­kartek wyborczych.

My bronimy lasu.

Juraj Lukáč
tłum. Jacek Zachara

Jesienne zrównanie dnia z nocą 1998.

Marzec 1999 (3/57 1999) Nakład wyczerpany