DZIKIE ŻYCIE

Osławie zgiętej w Łokciu

Ptasiek

Jesień zabarwiła liście drzew pastelami barw. Kiedy budzę się rano i spoglądam na las spoza swojej norki utkanej z brezentu i gałęzi bukowych, widzę promyki światła tańczące w kolorach bieszczadzkiej jesieni. Poranny chłód pomaga, mi szybko otrząsnąć się z resztek snu i stanąć na wprost starutkiej jodły, co z siwizną na igłach chyli się nieznacznie ku ziemi. To, co wydawało mi się przez chwilę oznaką jej starości okazuje się śniegiem, który zawitał tej nocy w okolice Komańczy, iskrząc się na gałęziach jodłowych. Dobrze być wśród dzikiej przyrody w taki czas, ale to co mnie tutaj przywiodło z dalekich Wzniesień Łódzkich dużo mniej jest romantyczne.


To właśnie tutaj, za dziesiątą górą i dziesiątą doliną płynie z cichym szmerem rzeka Osława, która w okolicy Duszatyna ma swój przełom, a wody jej, odbiwszy się od spiżowych skał wysokiej góry zagradzającej drogę, zakręcają raptownie o 180o i płyną dalej w kierunku Prełuki. To właśnie miejsce, zwane przez miejscowych Łokciem, posiada swój niepowtarzalny urok, który przyciąga tutaj wszystkich wędrowców bożych (nieufne bociany czarne, zwinne wydry, dostojne orły).

Jednakże jeśli się dobrze wsłuchać w szum wody tej górskiej rzeczki, to można Usłyszeć niejeden jej cichy lament. Bowiem właśnie tutaj prywatny przedsiębiorca spod Krosna zamierza przeciąć Łokieć tamą spiętrzającą rzekę. Woda puszczona otwartym kanałem wpadałaby wprost do szerokiej rury i dalej na łopaty turbiny małej elektrowni wodnej.  Miejscowi twierdzą, że jest to bardzo wariacki pomysł, bo w gorące lata, kiedy proboszcz z Komańczy modli się o deszcz, a większość górskich potoków zamienia się w ciurkające stróżki, w Osławie jest tyle wody, że ledwo starcza dla ryb. Nie wykarmi się nawet małej elektrowni. Jedno jednak jest pewne - gdy będzie tam tama, kanał i rura, to zabraknie życiodajnej wody dla Łokcia, który zniknie z mapy Bieszczad, jak znikają wszystkie piękne miejsca w tej krainie przy wtórze huku koparek i pił motorowych, a czasem łoskotu detonowanego dynamitu.

Dziwny jest więc fakt, że choć planowany jest od kilku lat rezerwat na Łokciu i miejsce to znajduje się na obszarze chronionego krajobrazu, to zgodę na elektrownię wydał Zespół Parków Krajobrazowych w Krośnie i Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych z Warszawy.

Jak echo po górach niesie: wszystko da się załatwić, a i kredyty z ochrony środowiska na elektrownię wodną się znajdą.

Stojąc nad brzegami Osławy i wpatrując się w jej wody widzę, że wyginający się łokieć tej rzeki pokazuje gest, który bardzo nie spodobałby się wszystkim inwestorom łapczywie zamieniającym naturalne piękno na „zielone” pieniądze.

Ptasiek

Na obszarze Łokcia na Osławie projektowany jest rezerwat, który obejmować ma zlewnie potoków wpadających do Osławy i sam Łokieć. Budowa elektrowni, aczkolwiek niewielkiej, zniszczy zakole rzeki. Przed zakolem planuje się małą tamę spiętrzającą około 1 metra wody, a koniec kanału kierującego spiętrzoną wodę na turbinę na wieńczyć rura o średnicy około 80 cm. Nadleśnictwo Komańcza negatywnie zaopiniowało budowę elektrowni, ale Generalna Dyrekcja Las6wPaństwowych nie wzięła pod uwagę opinii nadleśnictwa. Negatywnie wypowiedziała się także Okręgowa Dyrekcja Gospodarki Wodnej w Krakowie. Trudno nie zadawać sobie pytania jakie to ważne względy zadecydowały, że Zespół Parków Krajobrazowych w Krośnie i DGLP wydały pozytywne opinie w sprawie skanalizowania rzeki w miejscu, gdzie projektowany jest rezerwat? Inwestycja nie jest jeszcze wprowadzona do planu zagospodarowania przestrzennego i jest najlepszy czas by się jej przeciwstawić i przyspieszyć proces tworzenia rezerwatu.

Red.