DZIKIE ŻYCIE

Tak, tak, tak. Remigiusz Okraska ma rację - odpowiedź Anny Nacher

Anna Nacher

Jego niepodważalna argumentacja (mało kobiecych emocji oraz dużo niekwestionowanych i jednoznacznych w swej wymowie faktów) całkowicie mnie nawróciły, uspokoiły i zrelaksowały. Z przytoczonych przeze mnie faktów nic nie wynika, jest znakomicie, świat w swoim płciowym aspekcie jest jak najbardziej harmonijny - chociaż nie: dyskryminowani są mężczyźni, pracownicy, żołnierze i kucharze. Wszyscy oni bardzo cierpią: jak ja okrutna mogłam tego faktu nie zauważyć? Pewnie dlatego, że bielmo -izmu  (nie wymawiajmy już tego brzydkiego słowa na "f"...) zasłoniło mi oczy. Dziękuję Matce Ziemi, że istnieje jeszcze wiele innych -izmów, na których - jako istota nie potrafiąca myśleć samodzielnie, bez używania propagandowych klisz i stereotypów - będę mogła się oprzeć. Pod rozwagę biorę kilka następujących: tradycjonalizm, ekologizm, tumiwisizm. Ze względu na osobisty bilans energetyczny i zbliżającą się zimę (wiadomo, stary niedźwiedź... - bo niedźwiedzica się nie rymuje) coraz bardziej zaczyna pociągać mnie ten ostatni.


P.S. I tyle powinno wystarczyć. Plus świadomość tego, czym jest forma felietonu, który uprawiam w "Dzikim Życiu" - z natury rzeczy felieton operuje skrótem i nie jest pracą naukową popartą serią przypisów. Pytania Remigiusza Okraski wymagałyby albo oddzielnej książki, albo mniej więcej semestralnego seminarium, na którym można byłoby to czy owo przedyskutować. Pod warunkiem, że w dyskusji chodziłoby o dyskusję, wyjaśnienie swoich wątpliwości, próbę porozumienia i nawiązanie dialogu, nie zaś o pokonanie wroga. Ponieważ jednak ten ostatni, militarny model dyskusji zupełnie mnie nie interesuje, pozostawiam pustą arenę. Remigiusz Okraska wygrywa walkowerem i niechże mu to wreszcie da odrobinę satysfakcji!

P.S. 2
Rozpowszechnił się ostatnio informatyczny model dyskursu. Wygląda to mnie więcej tak: pojawia się uczestnik/uczestniczka dyskusji. Przysłuchuje się opiniom - z reguły uzasadnianym faktami, zjawiskami, wrażeniami. Krzywi się. Wreszcie z mocno już zblazowaną miną rzuca: - Podajcie mi Dane. To wszystko, co tu się pojawiło, to są metadane, a ja Danych i tylko wyłącznie Danych chcę. One Skarbnicą Wiedzy, One Ukoicielem Wątpiących, One Ostoją Wierzących. Jak sobie je przetworzę, te moje Dane ukochane, to wam podam na śniadanie, co o tym sądzę, drogie panie (i drodzy panowie, nawet jeśli się nie rymujecie).
Jeszcze trochę i będziemy ze sobą rozmawiać wyłącznie w języku Basic. Wolę pozostać przy swoich - podobno kobiecych - emocjach. Wnioskuję z tego, że mężczyźni emocji nie miewają, choć praktyka życiowa mówi mi, że jest inaczej (i całe szczęście). Ponieważ jednak język ujawnia rozmaite pęknięcia i szczeliny, to spod tych "danych" wyłania mi się jeszcze jeden obraz: ów uczestnik dyskusji siedzi wygodnie rozparty w fotelu i czeka na dane. Sam nie włoży żadnego osobistego wysiłku, nie wyjdzie ani o pół kroku w stronę rozmówcy/rozmówczyni. Musi mieć dane. Po-dane. I jeszcze żeby było przekonywujące. I smaczne. I żeby nie mieć po tym niestrawności ani biegunki. Jak w kuchni u mamusi.

P.S. 3
Remigiusz Okraska jest już moim stałym polemistą. Tyle tylko, że to nie polemika ani nawet dyskusja (nie dla mnie w każdym razie). Najwyraźniej żyjemy w dwóch światach (w moim można być jednocześnie feministką i katoliczką - znam wiele takich osób). I dobrze, wszak chodzi nam o świat jak najbardziej zróżnicowany? Żałuję tylko że - raz zamknąwszy się w tych światach - nie umiemy ze sobą rozmawiać. Dotyczy to ekologów kontra reszta świata, feministek kontra reszta świata, myśliwych kontra reszty świata, anarchistów kontra reszta świata, katolików kontra reszta świata itd. Ponieważ jednak życie to proces i czuję się uwolniona od smyczy oczekiwań wobec niego, let it be... Pozwólmy rzece płynąć.

P.S. Po Raz Ostatni:
W maju miała miejsce w Krakowie konferencja pod hasłem "Ekologia i feminizm" - zapowiadana w Wiadomościach stowarzyszenia. Szkoda, że nie było tam Remigiusza Okraski.

I jeszcze jeden mały kamyczek: nie lubię pism, gdzie brakuje poglądów dyskusyjnych. Kojarzą mi się z taką czy inną formą faszyzmu.

Nie odpowiedziałam na żadne z pytań mojego polemisty i nie było to nawet moim zamiarem. Nie sądzę bowiem, by jakiekolwiek fakty (zwłaszcza prezentowane przeze mnie) mogły  Remigiusza Okraskę przekonać. Żaden fakt nie jest niekwestionowany i jednoznaczny w swej wymowie, dopóki się nie chce go takim zobaczyć. Mówiąc zaś już zupełnie szczerze, poza protokołem i w sekrecie: nie wierzę w fakty jednoznaczne i niekwestionowane w swej wymowie.

Jedno jest w tym wszystkim krzepiące: cieszę się, że Okraska przeczytał mój felieton uważnie.

Anna Nacher

Listopad 2000 (11/77 2000) Nakład wyczerpany