Trutnie w pszczelej rodzinie
Obserwując życie rodziny pszczelej, spostrzegamy, że do jednych z najbardziej spektakularnych jej zachowań należy postępowanie pszczół-robotnic z trutniami. Rokrocznie mamy możliwość stwierdzenia wiosną dużej troskliwości pszczół w wychowywaniu czerwiu trutowego i wielką dbałość o dorosłe trutnie. Z kolei w połowie lata - niektórzy twierdzą, że od św. Anny, kiedy stają się „zimne wieczory i poranki”, inni, że od pierwszych dni sierpnia - dotychczas czułe opiekunki-robotnice okazują swym dotychczasowym podopiecznym jawną niechęć, a niekiedy nawet agresję.
Pszczoła miodna (Apis mellifera mellifera L.) należy do grupy owadów właściwie społecznych i w związku z tym występuje w tym gatunku silna kastowość płciowa.
Najważniejsze cechy wyróżniające pszczoły spośród wszystkich innych owadów:
1. osobniki jednego gatunku opiekują się potomstwem,
2. istnieje podział pracy wynikający z kast płciowych,
3. współwystępują przynajmniej dwa pokolenia zdolne do pracy dla całej rodziny.
Oprócz pszczoły miodnej, do tej grupy zalicza się jeszcze trzmiele i indyjskie pszczoły olbrzymie, pszczoły karłowate (półwysep Arabski), trigony i melipony z Ameryki Południowej oraz kilkanaście innych gatunków obejmujących mniejszy zasięg geograficzny.
Nie wchodząc w dalsze szczegóły dość powiedzieć, że matki (królowe) i robotnice różnią się tym, że larwy matek żyją w pełnym komforcie białkowym, natomiast larwy robotnic są odżywianie mleczkiem pszczelim tylko do trzeciego dnia życia. Później robotnice-karmicielki zmniejszają im ilość mleczka, zastępując pokarmem węglowodanowym. Efektem takiego żywienia larw-robotnic jest pewien rodzaj niedorozwoju. Robotnice są mniejsze od matek, ale za to zwinniejsze, no i rzecz jasna bardzo pracowite. W pewnych okolicznościach (rodziny-trutówki), niektórym robotnicom rozwijają się jajniki i składają one dużą ilość jaj w komórkach w sposób niesłychanie chaotyczny. Jednak nie są to prawdziwe matki, ponieważ nie odbywają lotów godowych i w związku z tym znoszą tylko jaja nie zapłodnione.
Kasta samców powstaje wyłącznie z jaj nie zapłodnionych, umieszczonych przez matkę w specjalnie przygotowanych przez robotnice komórkach (dużo większych od pszczelich) przeznaczonych na larwy trutowe. Wprawdzie prof. Jerzy Woyke odkrył występowanie trutni diploidalnych, ale z nieznanych powodów pszczoły zjadają takie larwy między trzecim a piątym dniem życia. Larwy trutowe są odżywianie dietą bogatą w białko (mleczkiem pszczelim), zaś wielkość trutni zależy głównie od wielkości komórek, w których się wychowują. Po 24 dniach wygryzają się młode trutnie, które oblatują się dopiero w 5 dniu życia, a dojrzałość osiągają między 10 a 12 dniem. Odtąd, we wczesnych godzinach popołudniowych (między 1300 a 1600) ruszają na loty patrolowe. Stwierdzono, że trutnie z roku na rok patrolują stale te same obszary. Autor wyraża przypuszczenie, że chodzi o to, iż występują tam wstępujące ciepłe prądy, które - tym bardzo ciężkim owadom - ułatwiają utrzymywanie się w powietrzu przez 10-15 min. Dojrzałe trutnie tworzą specyficzny rodzaj „chmurki” przestrzennej, na którą kierują się młode, dziewicze matki. Na chmurkę trutni naprowadzają królową feromony męskie. Matka „przebija” obszar patrolujących trutni, z których najbliższe niej natychmiast zaczynają za nią samobójczy wyścig. Tworzy się swoisty „warkocz” - jak u komety - ścigających ją samców. Najsprawniejszy z nich dogania samicę i wg obserwacji polskich uczonych na wysokości 35-40 m, zaś wg amerykańskich badaczy na wysokości nawet 500 m (!), dochodzi do zbliżenia, w wyniku którego truteń przekazuje swoje nasienie w okolicę zbiorniczka nasiennego matki. Natychmiast po akcie płciowym samiec ginie, ponieważ wszystkie jego mięśnie ogarnia śmiertelne stężenie, Odpada on od matki i spada martwy na ziemię. W czasie jednego takiego lotu godowego może dojść wielokrotnie do zbliżeń matki z kolejnymi trutniami (do 15).
Po powrocie do ula robotnice czyszczą matkę, karmią, zaś nasienie kilku lub kilkunastu trutni powoli przenika do zbiorniczka nasiennego, przy okazji mieszając się od wszystkich samców, a jego nadmiar jest ulewany. Matce najczęściej wystarcza jeden lot godowy, lecz przy sprzyjającej pogodzie często dochodzi do kilku lotów godowych. Warto dodać, że dzięki bardzo licznym przetchlinkom znajdującym się w okolicy zbiorniczka nasiennego oraz dzięki temu, że organizm matki wydziela do tego zbiorniczka substancję odżywczą, plemniki są utrzymywane przy życiu przez kilka lat. Akt zapłodnienia jaja jest czynnością świadomie wykonywaną przez matkę. W chwili, kiedy jajo przeciska się przez jajowód, matka skurczem specjalnych mięśni okalających zbiorniczek wyciska kropeleczkę nasienia na otwarte jeszcze jajo.
Z upływem czasu zapas plemników wyczerpuje się i coraz więcej jaj znoszonych przez matkę nie jest zapłodnionych. Z takich jaj - nawet złożonych w komórkach pszczelich - wylęgają się trutnie. Trutnie niedługo cieszą się opieką swych siostrzyc. W połowie lata, kiedy jest już po okresie rojenia się pszczół i lotów godowych młodych królowych, robotnice zaczynają im okazywać wyraźną niechęć i stosunkowo szybko dochodzi do wyeliminowania wszystkich trutni z rodziny pszczelej. Chodzi o to, aby nie zjadały one zapasów przygotowywanych na ciężki i długi okres zimy. Początkowo sądzono, że pszczoły wykorzystują swoją najgroźniejszą broń, czyli żądła, do uśmiercania niepotrzebnych już rodzinie trutni. Okazało się jednak, że proces ten przebiega zupełnie inaczej. Karmicielki nie odżywiają swych braci, ponadto spychają one trutnie na krajne ramki z miodem. Z konieczności - zmuszone do odżywiania się tylko i wyłącznie pokarmem węglowodanowym - trutnie szybko słabną i po kilku dniach spadają na dno ula. Ponadto, wiedzione odwiecznym instynktem, najsilniejsze z nich codziennie udają się na loty patrolowe i w czasie powrotu oczekuje je przykra niespodzianka: wartowniczki nie wpuszczają ich do ula macierzystego. Jeżeli w pasiece jest jakaś rodzina bezmateczna lub z nie zapłodnioną młodą matką, to trutnie te są przez nie przyjmowane. Ale im bliżej zimy, to takich rodzin w pasiece jest mniej. Jeżeli we wrześniu w jakiejś rodzinie znajdują się trutnie, jest to znak, że w takiej rodzinie nie ma porządku.
Świadczyć to może o czterech rzeczach:
1. rodzina nie posiada królowej i być może już jest trutówką,
2. w rodzinie znajduje się młoda, jeszcze nie czerwiąca młoda matka,
3. w rodzinie jest bardzo stara królowa, która wydziela bardzo małą ilość feromonu matczynego. Pszczoły utrzymują wówczas trutnie na wypadek gdyby królowa padła lub w przypadku gdyby doszło do procesu nazywanego „cichą wymianą matki”.
4. młoda matka posiada genetyczny defekt i wydziela bardzo małą ilość substancji matecznej. W takiej sytuacji, matka będzie rozczerwiona, przy równoczesnej obecności trutni w rodzinie.
Stwierdzono, że w okresie reprodukcyjnym pszczół, w rodzinie znajduje się bardzo dużo trutni. W rodzinie, w okresie jej maksymalnego rozwoju żyje od 800 do 2 tys., a w rodzinach bardzo silnych nawet więcej trutni. Jeżeli uwzględnimy fakt, że truteń zużywa na swe potrzeby życiowe tyle pokarmu, co dwie pszczoły, i że przez cały okres swojego aktywnego życia musi on być karmiony przez karmicielki, oraz że do zaplemnienia potrzebnych jest ich zaledwie kilka lub kilkanaście, to ta wielka liczba osobników męskich w rodzinie pszczelej może się wydać wielką rozrzutnością. Autor zaintrygowany tym zjawiskiem zadał sobie pytanie, dlaczego tak pracowite i oszczędne istoty, jakimi są pszczoły, pozwalają sobie na tak ogromny luksus (rozrzutność) i w okresie od maja do końca lipca hodują w każdej rodzinie tysiące osobników męskich? Po prowadzonych w połowie lat 80. starannych obserwacjach doszedł do wniosku, że „urządzenie” przyrody jest niesłychanie mądre, dając maksymalną możliwość przetrwania każdego gatunku roślin i zwierząt w ramach swojej specyficznej zdolności przystosowawczej do warunków bytowania. Dlaczego doszedł do takich wniosków?
Najbardziej niebezpiecznym momentem życia młodej matki jest lot godowy. W czasie tego lotu jest ona absolutnie sama (ani przedtem, ani później nigdy nie była i nie będzie osamotniona aż do swojej śmierci) i w związku z tym czyhają na nią różne zagrożenia. Ptaki owadożerne (w Polsce głównie jaskółki), nagła zmiana pogody, błądzenie matek (zajście do innego ula prawie zawsze kończy się jej uśmierceniem), nagłe uderzenie wiatru spychające ją zbyt daleko od rodzimej pasieki - te wszystkie zagrożenia sprawiają, że nie może być najmniejszego ryzyka nieudanego, czyli jałowego lotu godowego. Równie ważne muszą być czynniki związane z doborem naturalnym samców unasieniających matkę. Śmiertelna pogoń trutni za matką eliminuje samce zbyt słabe i wolne z przekazywania potomstwu informacji genetycznej. Oznacza to, że tylko najbardziej żywotne, najsprawniejsze osobniki mogą przekazać swoje geny potomstwu. Możemy też podziwiać inny ważny element mądrego „urządzenia” przyrody w procesie naturalnego unasieniania matki. Otóż, zdarza się, że pomimo doskonałej sprawności fizycznej, ten i ów samiec posiada nieżywotne nasienie. Gdyby matkę unasieniał tylko jeden truteń - tak, jak sądzono jeszcze do połowy lat 50. - to mogłoby tak być, że pomimo udanego lotu godowego, matka siałaby wyłącznie jaja trutowe. Dlatego w czasie jednego lotu dochodzi do zbliżeń matki z kilkoma, a niekiedy nawet z kilkunastoma trutniami. Przy tak funkcjonującym mechanizmie naturalnej inseminacji młodych matek, zabezpieczone są w sposób optymalny potrzeby zachowania gatunku.
Pozostaje jeszcze do omówienia rola trutni na powstawanie nastroju rojowego. Bezpośredniego wpływu trutni na powstawanie tego nastroju dotychczas nie stwierdzono. Mimo to - zdaniem autora - trutnie mogą mieć pewien pośredni wpływ na jego powstawanie. Stosunkowo duża ich ilość w ulu przy równoczesnym zmniejszaniu się komory powietrznej ula - z racji wypełnienia wszystkich wolnych komórek pszczelich i trutowych miodem - przyczyniają się do nagromadzenia w ulu produktów przemiany materii, a zatem potęgują u pszczół wrażenie duszności i ciasnoty oraz wzmagają chęć podzielenia rodziny. Autor wysuwa również koncepcję, że duża liczba dojrzałych trutni w rodzinie prowadzi do powstania wysokiego stężenia feromonu męskiego w ulu, a to daje pszczołom „przekonanie”, że młode matki są całkowicie zabezpieczone na lot godowy w odpowiednią ilość dojrzałych trutni, co przyspiesza o dwa, a może o trzy dni wyjście roju.
Trutnie nigdy nie inicjują wyjścia roju. Zaskoczone niezwykłym ruchem w ulu, są wypychane zeń na pomost przez masowo wychodzące z ula pszczoły, wzbijają się w powietrze i przyłączają do latającej chmary pszczół uciekającej z roju macierzystego. Nawet w takich nadzwyczajnych dla pszczół okolicznościach nie przestają się one opiekować towarzyszącymi im trutniami.
Po wyjściu roju z ula zawiesza się on na krótko w okolicy pasieczyska. W takich warunkach autor wielokrotnie zaobserwował jak wygłodniałe trutnie czułkami prosiły robotnice o pokarm. Ponieważ większość z nich posiada zapas miodu wyniesiony z ula w swoim wolu, to długo nie dają się prosić i kolejno dwie lub trzy pszczoły karmią głodomora. Powstaje oczywiste pytanie: po co rodzinie rojowej trutnie, skoro ucieka z nimi stara, zapłodniona matka, tak więc rodzina w nowym miejscu może sobie doskonale dać radę bez nich? Autor jeszcze raz odwołuje się do mądrego „urządzenia” przyrody, które zabezpiecza uciekającą rodzinę w możliwość autonomicznego bytu na nowym siedlisku bez względu na jakiekolwiek niekorzystne okoliczności związane z tym osiedlaniem się. Przecież może zdarzyć się ucieczka roju bardzo odległa (10 km) w okolicę wolną od pszczół. Może też się zdarzyć, że stara matka po kilku dniach czerwienia ginie. Wówczas rodzina hodując matki ratunkowe, jest równocześnie zabezpieczona w odpowiednią liczbę trutni gotowych do spełnienie swej fundamentalnej funkcji życiowej. Podobnych scenariuszy można snuć jeszcze wiele, lecz ten wystarczy do zilustrowania potrzeby utrzymywania przez rodziny rojowe dużej liczby trutni w okresie ich ucieczki z rodziny macierzystej.
Najważniejszym wnioskiem wynikającym z tych rozważań jest oszczędzanie życia trutni i to zarówno postaci larwalnych, jak i dojrzałych form. Pszczoły bardzo dbają, aby był utrzymany specyficzny rodzaj równowagi biologicznej w rodzinie pszczelej, który wyraża się w odpowiedniej strukturze robotnic, trutni i królowych. Strukturę tę można zapisać w następującym schemacie ideowym: jedna królowa: 30 tys. - 100 tys. robotnic: 0,8 - 2 tys. trutni.
Każda próba zachwiania podanej struktury (niszczenie trutni - trutni i czerwiu), powoduje specyficzny rodzaj reakcji łańcuchowej. Radykalnie zredukowana liczba czerwiu trutowego powoduje zmniejszenie stężenia feromonu męskiego w ulu (w ostatnich latach udowodniono, że czerw również produkuje feromony), to z kolei wywołuje gwałtowną reakcję pszczół w postaci usilnej odbudowy zniszczonych komórek trutowych. Prace „remontowe” absorbują część pszczół lotnych, ponadto wprowadzają pewną nerwowość w rodzinie, która trwa aż do momentu uzyskania punktu równowagi.
Maciej Winiarski