DZIKIE ŻYCIE

O górze, która nie wie co się święci

Jerzy Oszelda

Śląsk

Przecież nazywam się Równica, więc po co ktoś chce mnie jeszcze wyrównać?

Równica - góra w Beskidzie Śląskim, wznosząca się na wyso­kość 885 metrów nad poziom morza, osłaniająca od wschodu Ustroń. Ta piękna góra, porośnięta fragmentami naturalnego lasu bukowe­go, a także świerkiem ma pecha: pod sąsiednim Lipowskim Gro­niem i pod Równicą, w czasach kiedy „Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatnio” wzniesiono wielkie betonowe gmaszyska w kształcie piramid - domy wczasowe i sanatoria (wyobraźnia architektów nie zna granic) a na szczyt góry poprowadzono szosę asfaltową, którą można dojechać na różne masowe, huczne imprezy.

 
Drodzy czytelnicy, zarówno ci, którym leży na sercu los przyro­dy a szczególnie osoby, które nie dostrzegająImage związku między wła­snym życiem a dziką naturą, dzięki której mogą w gruncie rzeczy istnieć. Istnieć, niszcząc i zdobywając... Ten dydaktyczny i morali­zatorski nieco wstęp jest dla mnie (dla kogo jeszcze?) ważny.

Chcę opisać kolejny przykład łamania prawa i wdzierania się człowieka w głąb niezawłaszczonych jeszcze do końca przezeń obszarów. Tym razem chodzi właśnie o popularną w Beskidach Równicę. Byłem jednym spośród wielu osób, które dowiedziały się późno o istniejących wcześniej planach zdobywania tej góry dla wszystkożernych - że się tak nieładnie wyrażę - turystów i stałych „gospodarczych użytkowników”. Urzędnicy w Ustroniu pracowali pilnie nad proponowaną (przez kogo?) zmianą zapisu w planie za­gospodarowania przestrzennego, by szczyt Równicy jeszcze bar­dziej zagospodarować. Apetyt inwestorów i ich mocodawców sięga szczytu góry, żeby zabudować jedno z nielicznych w Ustroniu miejsc o zachowanym naturalnym charakterze przyrodniczo-krajobrazo­wym. O tym, że spowoduje to degradację tego (4 hektary) i przyle­głych (infrastruktura - ile hektarów?) obszarów, dopowiadam tylko dla osób bardzo niedomyślnych. Mam przed sobą różne dokumen­ty, m.in., stanowisko Polskiego Klubu Ekologicznego w Ustroniu, który jest bezsilny wobec poczynań ekspansywnych miłośników mamony i narciarstwa, oraz zdecydowanie negatywną ekspertyzę Wydziału Archi­tektury i Budownic­twa Starostwa Powiatowego. Przeglądam też Rozporządzenie Wojewody Bielskie­go nr 10/98, z dnia 16 czerwca 1998 roku w sprawie utworzenia Parku Krajobrazowego Beskidu Śląskiego.

Czy jego elementami mają być coraz częściej wyciągi narciar­skie, kolejki linowe, pensjonaty, korty tenisowe,Image mini-pola golfo­we, boiska, parkingi (nawet dla dużych ciężarówek dostawczych), „sezonowe obiekty widowiskowe”, pączkujące budki gastronomicz­ne („mini-bufety”, „mini-szatnie”, „zadaszenia”)?

Tymczasem na Równicy planuje się taki właśnie „park rozryw­ki”, gdzie nawet TIRy będą mogły zaparkować. Chodzą słuchy, że za tymi inwestycjami stoi ktoś wysoko postawiony.

Gdy zapytałem nadleśniczego z Nadleśnictwa Ustroń, Leona Mijala, jak on osobiście widzi rozwijającą się niepomyślnie dla przy­rody sytuację, odpowiedział, że zależy to od ostatecznego kształtu i zakresu planowanych przedsięwzięć, które winny być zgodne z sze­rokim odczuciem mieszkańców (konsultacje) oraz różnych środo­wisk opiniotwórczych. Ponadto, patrząc okiem leśnika, miłośnika oraz dobroczyńcy przyrody spostrzegł, że zbyt śmiałe zakusy ludzi (miast np. skromnego projektu utworzenia kilku niewielkich go­spodarstw agroturystycznych, przesunięcia planów inwestycyjnych do podnóża góry w Ustroniu-Zawodziu), stanowić będą wielkie za­grożenie m.in. dla dzikiej zwierzyny. Szlaki migracyjne czworono­gów zostaną przecięte, zakłóceniu ulegnie egzystencja płochliwych ptaków nocnych. A jak przeżyje natrętną i hałaśliwą obecność czło­wieka pojawiający się w tych stronach - strażnik tego obszaru - ryś?

Pewnie schroni się gdzieś dalej, w głębi kniei. Jak wiele pozostało jeszcze tej głębi, zielonej głębi lasu rozświetlonej szafirową poświatą nadchodzącej nocy, idącej na spotkanie świtania?

Jerzy Oszelda

Kwiecień 2001 (4/82 2001) Nakład wyczerpany