Ortodoksyjni kapłani ekologizmu zapełniają dyrekcje parków narodowych
(pisane na początku lutego)
Z gór dochodzą odgłosy rozpaczy. Nie ma śniegu. Właściwie co w tym dziwnego? Odkąd sięgam pamięcią prawie co roku zima płatała jakieś figle, przy czym to raczej niespodziewane i obfite opady śniegu wprawiały w zdumienie i powodowały zakłócenia codziennego toku życia. Anomalia pogodowe kilku ostatnich zim sprawiły, że nikt już chyba dziś nie wątpi w to, czy klimat się ociepla, czy nie. Kto w takich okolicznościach stawia na narciarski biznes? Okazuje się, że wielu. Tych wielu wciąż wierzy, że pogodę, zjawiska klimatyczne i generalnie przyrodę można zmienić i dostosować do swoich potrzeb. Lekarstwem na niedostatek śniegu ma być masowe sztuczne naśnieżanie.
„Nowiny Jeleniogórskie” donoszą o katastrofie turystycznej w Karkonoszach. I tutaj zima zawiodła. Właściciele wyciągów zwożą śnieg na swoje stoki przy pomocy samochodów osobowych i małych przyczepek. Trwa heroiczna walka o każdego narciarza. Tyle tylko, że narciarze przede wszystkim chcą jeździć na Kopie i Szrenicy, a tam śniegu nie da się dowieźć. Nie można go tam też produkować, bo nie zezwala na to dyrekcja Karkonoskiego Parku Narodowego. Nie zezwala na zbudowanie sieci wodociągów, ciągnięcie kabli elektrycznych i pobór wody z górskich potoków. Nie zgadza się też na nocne hałasowanie armatek w parku. Bo niby czemu ma się zgadzać? Obowiązkiem dyrekcji jest przestrzeganie prawa i realizowanie nadrzędnego celu, dla jakiego park został powołany: ochrony przyrody. Taka postawa dziwi samorządowców ze Szklarskiej i Karpacza. Autor artykułu nazywa pracowników parku: ortodoksyjnymi kapłanami ekologizmu. No cóż, okazuje się, że wszędzie tam, gdzie ustawowo chroni się przyrodę mamy do czynienia z ortodoksyjnymi kapłanami. Może to jakaś nowa sekta? Sekta przyzwoitych urzędników państwowych. Żarty na bok. Konflikt pomiędzy interesami lokalnymi, a ochroną przyrody nie jest niczym nowym. Pewnie są sposoby, aby go unikać. Wydaje się to jednak niemożliwe, kiedy w grę wchodzi ślepa, sprzeczna z naocznymi faktami wiara w to, że zimy będą mroźne i śnieżne, góry coraz wyższe, narciarstwo wiecznie modne, a przyroda wiecznie żywa. Nawiasem mówiąc, czy to nie zakrawa na sektę?
Marta Lelek
P.S. (pisane pod koniec lutego)
Spadł śnieg! Warunki narciarskie są prawie wszędzie wyśmienite. Przyroda jest nieprzewidywalna. Uczy nas, że wszystko jest możliwe, ale nic nie jest pewne. Jeśli ktoś gotowy jest z takim partnerem jak ona wchodzić w interesy, to jego sprawa i jego ryzyko. Byle tylko z dala od terenów chronionych i przyrodniczo cennych. Konsekwencje chybionych inwestycji niech ponosi sam, bez narażania na straty samej przyrody i jej prawdziwych miłośników.