List
Droga Redakcjo!
Czy słyszeliście już o operacji "Kolumbia"? To taki arcyciekawy projekt stworzony przez USA i rząd kolumbijski aby, po prostu, całkowicie zniszczyć handel narkotykami w owym państwie; niestety, przy użyciu starej, dobrej, wielokrotnie sprawdzonej metody: "spalmy wszystkich, Bóg rozpozna swoich". W operacji Kolumbia zamierza się użyć defoliantów, grzybów i innych środków, które mogą zniszczyć większą część fauny i flory amazońskiej, spowodować zanieczyszczenie wód i sprowokować groźne choroby i deformacje genetyczne u ludzi.
A teraz bardziej szczegółowo o jednym takim rozkosznym grzybku (mutacja grzyba Fusarium oxisporum): otóż ten sympatyczny grzyb rozprzestrzenia się z miejsca na miejsce, przyjmując najdogodniejsze formy i rozmiary zależnie od warunków; w sumie to i dobrze, w tym momencie wystarczy rozpylić jego zarodniki w kilku miejscach, a całą resztę roboty odwali on sam. Niestety tu jest taki jeden drobiażdżek, o którym jakoś tak się nie mówi... Otóż nie tylko plantacje koki zostaną zniszczone tym grzybem, ale w wielkim niebezpieczeństwie są też i inne plantacje. Najbardziej narażone rośliny to: banany, kawa, kakao, ziemniaki, wanilia, słoneczniki, szparagi, kukurydza, fasola, orzechy... Lista jest bardzo długa, ale co ciekawsze, ów grzyb może być żywy w tych roślinach W MOMENCIE KONSUMPCJI PRZEZ CZŁOWIEKA, powodując różne mało przyjemne skutki.
Mówi się, że jak Pan Bóg chce kogoś pokarać, to mu rozum odbiera. Ja rozumiem, że w Kolumbii jest naprawdę ciężka sytuacja, że z handlem narkotykowym trzeba walczyć, ale broń bakteriologiczna?! Przecież to samobójstwo! To paskudztwo w każdej chwili może się wyrwać spod kontroli! Tak nawiasem mówiąc, to ciekawe, co my importujemy z Kolumbii?...
pozdrawiam
Stanisława Stachniewicz