DZIKIE ŻYCIE

List

Warszawa 2.01.2001
 
Szanowna Redakcjo!
Podobnie Jak Wy jesteśmy oburzeni i protestuje­my przeciwko postulatom członków Komisji Ochro­ny Środowiska Senatu RP. Z satysfakcją więc przeczytaliśmy wypowiedź Max. K. Iwonaja. Ale jed­no zdanie w tej wypowiedzi dotknęło nas boleśnie. Chyba autor nie zastanowił się do końca nad tym, co napisał. A napisał: „jedynym w miarę sensownym po­stulatem... wydał mi się apel o „dopuszczenie możli­wości redukcji bezdomnych psów i kotów, które stanowią zagrożenie dla zdrowia i bezpieczeństwa człowieka”. A więc zgoda na „redukcję”, czyli zabi­janie bezbronnych, bezdomnych zwierząt? Odstrze­liwanie? I to gdzie? Na ulicach miast? Przecież to czyste barbarzyństwo! Kto ma ustalać, czy zwierzę, i które się za chwilę pojawi pośród murów miasta, sta­nowi jakiekolwiek zagrożenie? Bezdomne, prawie ni­gdy nie stanowi. Wiecznie zagrożone, wynędzniałe, przerażone stworzenie z reguły ucieka przed człowiekiem, bo dobrze wie, że jest on jego wrogiem. Wszyst­kie pogryzienia jakie miały miejsce w ostatnich latach, to były pogryzienia przez zwierzęta, które miały wła­ścicieli. Zgoda na „redukcję” tych najnieszczęśliw­szych ze stworzeń otwiera drogę do nadużyć i najohydniejszych czynów, których i tak nie brak w naszym kraju. Nawet hycel nie zabijał zwierząt, on chciał na nich zarobić. Teraz w charakterze zarówno hycli, jak i katów chcą wystąpić senatorowie. Nie udzielajmy im poparcia. Tym bardziej, że samą tą pro­pozycją owi strażnicy prawa łamią prawo: nieuzasad­nione zabijanie zwierząt jest czynem zabronionym w Ustawie o Ochronie Zwierząt i zagrożonym karą pozbawienia wolności. Trudno wprost uwierzyć, że z taką propozycją mogła wystąpić Komisja Ochrony Środo­wiska, i to Komisja Senatu RP! Czego wobec tego możemy wymagać od zwykłych ludzi, którym zarzucamy okrucieństwo i demoralizację? 
Jesteśmy zasmuceni i przerażeni.

Pozdrawiam Was serdecznie
Dżannet Półtorzycka-Stampf

 

Luty 2001 (2/80 2001) Nakład wyczerpany