DZIKIE ŻYCIE

List z RPA

Andrzej Boldireff Strzemiński

Poniższy list został najpierw wysłany do Towarzystwa Ochrony Puszczy Białowieskiej (dziękujemy Andrzejowi Bobcowi za umożliwienie kontaktu z jego autorem).


[...] Zdaję sobie sprawę, że my nie jesteśmy jednak w stanie pomoc w niczym, aby ratować Puszczę Białowieską od zagłady, nie tylko dlatego, że żyjemy 15 000 km od kraju, ale także dlatego, że dla mnie osobiście jedynym sposobem uratowanie przyrody od zagłady byłoby wytrzebienie ludzi. Myślę, że Pan się ze mną zgodzi.

Tutaj, w RPA przyroda także stopniowo ulega niszczącej działalności człowieka, wycina się lasy i niszczy stepy pod uprawę, buduje się tamy wodne, ostatnio zaczynają osiedlać ludzi w pogranicznych rejonach parków narodowych, które utworzono jeszcze w czasach tzw. apartheidu, a to oznacza tylko stopniowe wycinanie drzew i kłusownictwo, bo oczywiście CZŁOWIEK to brzmi dumnie, a znaczy wszystko. Wielki przemysł też nie zostaje w tyle. Ostatnio znów rozgorzała sprawa wydobycia olbrzymich złóż tytanu, które zalegają wielkimi pokładami w parku narodowym zwanym The Greater St. Lucia Wetland Park, około 140 km na południe od granicy z Mozambikiem, tuż na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego. Jest tam wielki ale płytki zalew naturalny, którego dno stanowi gruba warstwa narosłych z wiekiem pokładów roślinności wodnej i torfu. Ta właśnie roślinność i torf działają jak gąbka chłonąc olbrzymie ilości wody, więc nawet w czasie największej suszy poziom wody wcale nie opada. Niestety, bardzo płytko poniżej znajdują się duże pokłady węgla, zaś pod tym węglem jeszcze większe złoża tytanu, jak Panu zapewne wiadomo, pierwiastka bardzo rzadkiego i bardzo cennego w przemyśle. Mówią nawet o odkrywkowej metodzie wydobycia tytanu, a co to ma oznaczać, nie muszę chyba Panu mówić.

Oczywiście, wszędzie trąbią, że wydobycie tytanu nie przyniesie żadnych zniszczeń ekologicznych i że ziemię po wydobyciu będzie się usypywać na nowo, ale to tylko bajki, bo nikt nigdy nie odbuduje zniszczonej roślinności wodnej i torfu, a woda z powierzchni ziemi zniknie na zawsze. W czasie apartheidu jeszcze jakoś do tego nie dopuszczono, teraz wszakże czarny rząd i czarna administracja - a jest ich wielokrotnie więcej niż było w poprzednim "białym" rządzie - nie troszczy się o nic, a tylko aby jak najszybciej i najskuteczniej napełnić sobie kieskę.

Oczywiście, nie mamy na to żadnego wpływu, ale gdy się o tym słyszy to aż trudno wyjść z podziwu, jak krótkowzroczni są ludzie decydujący o sprawach wielkiego świata.

dr Andrzej Boldireff Strzemiński
12 Mauritius Str.
7550 Stellenberg
Cape Town
RSA
e-mail: asbs@icon.co.za

Luty 2001 (2/80 2001) Nakład wyczerpany