DZIKIE ŻYCIE

Szeptane na puszczy

Grzegorz K. Wojsław

Szeptane na puszczy
edycja wakacyjna ze znakami zapytania

W zeszłym stuleciu próbowano zredukować fi­lozofię do poziomu nauk szczegółowych. Jeszcze wcześniej, już od czasów Platona zawężano ją do literatury i polityki. Czyniono też próby komplet­nego uestetycznienia filozofii. Komercyjny wiek dwudziesty pierwszy redukuje ją tymczasem do dat. Zwiastunem może być zestawienie sporządzo­ne przez Dominique Folscheida pt. „Wielkie daty filozofii”. Może to i dobrze, jeżeli zgodzimy się z poglądem, że filozofii prawie nikt nie rozumie, a ci, którzy cokolwiek z niej „kumają” robią to każ­da/każdy inaczej. Pozostają więc daty. Rzeczywi­ste lub mniej rzeczywiste, ważne lub mniej ważne, bardzo precyzyjne lub zupełnie przybliżone.


Bardzo precyzyjnie określono w zestawieniu datę zdobycia uznania przez Schopenhauera. Stało się to („w końcu”, jak zauważa francuski autor „Wiel­kich dat...”) w roku 1851, kiedy to opublikowano „Parergi” i „Paralipomeny”. Warto przy tym za­uważyć, że smak sukcesu zmienił niemłodego już filozofa rodem z Gdańska. Ten żyjący dotąd w od­osobnieniu odludek stał się nag1e bardziej towarzy­ski, zaczął nawet dowcipkować. Wcześniej Schopen­hauer nazywał siebie zachodnioeuropejskim buddystą, który potrafi wyrzekając się doczesnych pragnień i złudzeń zachować rzeczywistą pogodę ducha. Czy jednak w chwili poważnej próby Scho­penhauer zdał egzamin z buddyzmu? A czy w ogóle Europejczyk może stać się buddystą? Emil Cioran na przykładzie własnej osoby stwierdził, ze nie może. Cioran bardzo się starał, lecz mu nie wyszło… Nie podążał trwale buddyjską ścieżką. Czy jednak prze­życia Ciorana, tego błazna i ekscentryka do kwadra­tu, aczkolwiek człowieka bardzo wrażliwego i subtelnego dają jakąkolwiek podstawę do uogólnień?

Tak czy siak „Szeptane...” poleca na wakacje lek­turę „Ćwiczeń z zachwytu” „antymistrza” Ciorana.
Szczególnie warto przyjrzeć się refleksji w związku, z „materialistycznymi” medytacjami nad Minerałami, jakich próbował opisywany przez Ciorana Cail­lois. Co pozostało z tych duchowych ćwiczeń?
Szarość, jak zauważył sam Caillois: „zatem nie ni­cość - i zgadujemy dlaczego: nicość to w końcu tyl­ko czystsza wersja Boga”. Więc znów porażka. Czy Europejczycy są na nią skazani, czy pozostało im jedynie to, co pozostało Caillois z jego dążeń, a więc pycha bezładu i przygoda szarości?

Grzegorz K. Wojsław