Megagłupota
Pozwalam sobie na użycie modnego dziś przedrostka „mega”, by poinformować o nowej „inicjatywie samorządowej” z Sądecczyzny. Informację opieram na publikacji w „Gazecie Krakowskiej”. Właściwie za całą informację wystarczy kilka cytatów, które poniżej przytaczam: „Chodzi o projekt megastacji narciarskiej, parku wodnego, ścieżek rowerowych i tras biegowych w dolinach Czarnego Potoku i Szczawniczka”. Jak czytam wcześniej, „w planach samorządowców z Krynicy i Muszyny jest olbrzymia inwestycja, której wizja przyprawia o szybsze bicie serca pasjonatów białego szaleństwa”. Proszę zwrócić uwagę na używane określenia: olbrzymia, mega...
By nie można było zarzucić projektowi ukierunkowania tylko na narciarstwo „pomyśleliśmy też o sezonie letnim – mówi burmistrz Jan Golba. Na Czarnym Potoku i Szczawniczku chcielibyśmy wybudować system naturalnych zalewów i park wodny. Wzdłuż potoków powstałyby ścieżki rowerowe i trasy biegowe. Z Jaworzyny w kierunku Muszyny można byłoby pojechać wyciągiem krzesełkowym”. Projekt będący w fazie wstępnej ma być zaopiniowany przez wojewodę, a gdy ten go zaakceptuje, „jest szansa, że przygotowania ruszą pełną parą”.
Pomysłodawcy przewidują konsultacje z Popradzkim Parkiem Krajobrazowym, a środki na inwestycję mają być pozyskane z funduszu Phare, budżetu państwa i gmin. Jest tuż potencjalny inwestor – firma sądecka. No i mamy kolejną „inicjatywę”. Wygląda na to, że cały Beskid Sądecki zostanie „ucywilizowany” od Szczawnicy przez Piwniczną do Krynicy. Turyście nie będą potrzebne nogi, bo będzie podróżował koleją przez Obidzę albo kolejkami linowymi. Komuś przeszkadza cicha i dziewicza dolina Szczawniczka i koniecznie chce ją przekształcić w „park kultury i wypoczynku”. Jest to jedna z największych dolin w Paśmie Jaworzyny – po co ma trwać w naturalnym stanie, skoro można ją ucywilizować? To przecież wstyd przed całą Europą mieć na swoim terenie niezagospodarowaną dolinę...
Po co budować w dolinie trasy biegowe i rowerowe? Przecież biegnie tam droga, wyżej ścieżka, wystarczające pieszemu turyście, nawet biegaczowi. Czy mało w okolicy dróg w dolinach, po których mogą jeździć rowerzyści, czy wszystko musi być wyrównane, utwardzone, wyasfaltowane? Co to za pomysł z budową „naturalnych zalewów”? Jedno wyklucza drugie: albo budowa, albo naturalny zalew. Jeśli się buduje, to już nie może być mowy o „naturalnym” zalewie.
Czy rekreacja i turystyka nie mogą odbywać się na w miarę naturalnym terenie, tylko po wytyczonych ścieżkach i trasach? Co to za idiotyczne pomysły, komu ma „toto” służyć, bo przecież nie normalnym turystom i narciarzom. Wszędzie na świecie odchodzi się już od budowy sztucznych urządzeń rekreacyjnych w naturalnym terenie, różne aquaparki, zjeżdżalnie i ścieżki buduje się w pobliżu miast, nawet oświetlane trasy biegowe piesze i narciarskie. Tylko u nas prze się na oślep i brnie w „zagospodarowanie” gór.
Podobno ma to przynieść rozwój okolicy, „pobudzenie turystyki, ożywienie gospodarcze i miejsca pracy”. Ciekawe zatem dlaczego po kilku latach funkcjonowania kolej gondolowa na Jaworzynę jest wciąż deficytowa i żadnego ożywienia nie przyniosła? Mamy uwierzyć, że „krzesełka” na trasie Muszyna – Jaworzyna (5-6 km w linii prostej) nagle przyniosą dochód? Jaka siła pcha miejscowych do oszpecenia gór? Trudno to zrozumieć, jeszcze trudniej zaakceptować – może jestem niedzisiejszy i nie rozumiem, co naprawdę potrzebne jest turyście, wczasowiczowi i mieszkańcom Muszyny, Krynicy i Szczawnika. Wiem natomiast, że ani Beskid Sądecki, ani inne nasze pasma górskie nie wytrzymają komercyjnego naporu i takiego nasycenia inwestycjami jak Alpy. Skala projektów jest podobna jak w Alpach, tylko góry zupełnie inne. Tylko kogo to obchodzi?
Juliusz Wysłouch
Przedruk z biuletynu Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego „Co słychać?” nr 5/2002 za zgodą redakcji.