Opowieść o żarnach
Opowieści
Stoją cicho pod ścianą. Ciężkie. Nieme, gdy w bezruchu. Dwa kamienne kręgi, trwające w uścisku. Dolny tkwi nieruchomo – solidnie osadzony. Górny – gdy żarna nakarmione ziarnem ciągnie długi długi piruet, łącząc z tym muzyczny zaśpiew. Najbardziej pierwotny – kamień o kamień.
Ziarno dla żaren trzeba wcześniej przygotować – idealnie wysuszać. Noc poprzedzającą mielenie musi przemieszkać ono ma rozgrzanym piecu. Kamienie żarna są wymagające. Jeżeli ziarno ma choć trochę wilgoci, kamienie zaklejają się i odmawiają współpracy. Zdejmujemy wtedy górny kamień i oba starannie czyścimy. A ziarno wędruje na rozgrzany piec.
Suche ziarno sypiemy w otwór w górnym kamieniu. Napieramy na drąg i żarna zaczynają się obracać. Napieramy na drąg i żarna zaczynają się obracać. Kręcić trzeba miarowo, w jednym tempie, gdyż od tego zależy grubość mąki. Im szybciej kręcimy, tym grubiej się sypie – mąka przemienia się w kaszę.
Kręcimy równym rytmem – uwalniamy mąkę i uruchamiamy muzykę. Cała chata nasiąka dźwiękiem, przenika ją drżenie, sięgające do jej korzeni – a może głębiej? Korzeni czasu? Tego pra-czasu, gdy człowiek po raz pierwszy wprawił kamienny krąg w ruch obrotowy i spomiędzy kamieni po raz pierwszy spłynęła szara, gruba mąka. Teraz spływa ona w podstawioną drewnianą dzieżę. Wieszczy chleb – a zarazem obfitość.
Zofia Tuma