Polskie Koleje Linowe S.A. nie mają ostatnio powodów do zadowolenia ws. planowanej rozbudowy kolejki linowej z Kuźnic na Kasprowy Wierch w Zakopanem, o której to sprawie piszemy od pół roku. Ten bardzo szkodliwy ekologicznie pomysł wzbudza coraz więcej kontrowersji i mimo poparcia go przez dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego i Ministerstwo Środowiska nie może doczekać się realizacji.
Fot. Radosław Ślusarczyk
Ostatnio swój kamyczek do ogródka PKL-u dorzucił sam Wojewoda Małopolski Jerzy Adamik, który w decyzji wydanej dnia 26 września 2002 r. stwierdził niezgodność z prawem przedstawionych przez Burmistrza Zakopanego zapisów wniosku o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu dla inwestycji o nazwie „Przebudowa kolei linowej Kasprowy Wierch”. W ten sposób proces zatwierdzania planu rozbudowy kolejki jeszcze bardziej się wydłużył.
Co Wojewoda Małopolski zarzucił wnioskodawcom? Przede wszystkim wskazał, że wniosek złożony przez burmistrza w istotny sposób narusza sporo artykułów ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym i kodeksu postępowania administracyjnego. Konkretnie:
Decyzja Wojewody jest ostateczna, nie przysługuje od niej odwołanie. Władze Zakopanego zobowiązane są do złożenia nowego wniosku, pozbawionego ww. uchybień i nieprawidłowości. Opóźnia to rozbudowę kolejki o przynajmniej kilka miesięcy. Jest to już więc jakiś sukces. Nawet jeśli PKL w końcu dostanie pozwolenie na rozbudowę kolejki na Kasprowy, to postaramy się, by stało się to jak najpóźniej, a zyski z eksploatacji przyrody jak najbardziej oddaliły się w czasie.
Jeszcze nie przebrzmiały echa decyzji Wojewody Małopolskiego a już pojawiły się naciski na niego ze strony zwolenników pomysłu rozbudowy kolejki. Oto „Gazeta Krakowska”, znana ze swej nierzetelności w opisywaniu problemu tzw. modernizacji kolejki (to właśnie ona cytuje prymitywne wypowiedzi dyr. Skawińskiego określającego ekologów mianem „bojówkarzy”), we wtorek 1 października opublikowała artykuł, w którym autor skrywający się za literkami HAK pisze: „Wojewoda na spotkaniu z zakopiańskimi przedsiębiorcami obiecał sprawę kolejki potraktować priorytetowo i jak najszybciej, jeżeli wszystko będzie zgodne z prawem, wydać opinię w tej kwestii. Ale nie potraktował jednak priorytetowo! Kolejka musiała »odleżeć« w urzędzie wojewódzkim tyle, ile trzeba, czyli równy miesiąc. Jak nam wyjaśnił przedstawiciel biura prasowego wojewody, podobno sprawa była trudna! Czyżby trudna z powodu ekologów?”. A jakże, oto logika stronniczego pismaka: nieważne, że wniosek zawiera uchybienia, że jego zapisy są sprzeczne z obowiązującym prawem, ważne, że wojewoda obiecał coś lokalnym biznesmenom. Tak w Polsce wygląda „czwarta władza” mediów – zamiast pilnować, czy urzędnicy państwowi przestrzegają prawa, dziennikarz sugeruje wojewodzie, że mimo sprzecznych z prawem zapisów wniosku o rozbudowie kolejki powinien on ten wniosek zatwierdzić. Gdyby istniało coś takiego, jak etyka dziennikarska, to pracownik „Gazety Krakowskiej” powinien zostać objęty bojkotem towarzyskim przez swoich kolegów po fachu. Niestety, obserwując postawę krakowskich mediów wobec problemu kolejki („Dziennik Polski” pisze, że ekolodzy „protestują przeciwko wymianie przestarzałych urządzeń kolejki” – mimo, że wielokrotnie podkreślaliśmy, że nie protestujemy przeciw wymianie starych urządzeń, lecz przeciwko zwiększeniu mocy przewozowych kolejki; o zachowaniu dziennikarzy krakowskiego ośrodka TVP pisałem w nr 9/2002) łatwo dostrzec, że to w szacownym i nobliwym grodzie Kraka postawa nagminna. Ręka rękę myje...
W recenzenta poczynań Wojewody bawi się także znanym nam dobrze p. Murzyn z PKL: „Uważamy, że my ze swej strony zrobiliśmy wszystko, co do nas należało. Złożyliśmy wymagane w tej sprawie dokumenty. A przedstawione przez wojewodę zarzuty, według nas, są ogólnikowe i nieuzasadnione”. No proszę, ekolodzy się czepiają, Wojewoda się czepia – to chyba jakiś spisek. Dobrze chociaż, że PKL zawsze może liczyć na pomoc i zrozumienie ze strony dyrektora TPN Pawła Skawińskiego – to pewny sojusznik niszczycieli tatrzańskiej przyrody.
Remigiusz Okraska