Drawieński Park Narodowy – nareszcie coś drgnęło
O fatalnej, nie mającej wiele wspólnego z ochroną przyrody sytuacji w Drawieńskim Parku Narodowym pisaliśmy już na łamach DŻ (nr 6/2001). Nie tylko my – także Adam Wajrak w „Gazecie Wyborczej” opisał liczne nieprawidłowości mające miejsce na tym terenie. Jeszcze do niedawna wszystko wskazywało, że nie na wiele się to niestety zdało. Ostatnie tygodnie przyniosły bowiem kolejne wydarzenia z pogranicza łamania prawa i lekceważenia wymogów ochrony przyrody.
Jak dowiedzieliśmy się z artykułu Marioli Zielenieckiej „Strzały w Drawieńskim Parku Narodowym”, zamieszczonego na stronach internetowych PTOP „Salamandra” (salamandra.org.pl), na tym terenie organizowano nielegalne polowania, m.in. z udziałem pracowników parku, przedstawicieli świata biznesu i kultury. Na szczęście polowaniami zainteresowali się nie tylko miejscowi przyrodnicy, lecz także policja.
Lubuski Klub Przyrodników i „Salamandra” opracowały w latach 1998-1999 operat ochrony fauny w DPN. Prowadząc na jego potrzeby badania, wykazali, że nie ma podstaw do kontynuowania na terenie parku polowań na zwierzęta. Populacja sarny była niewielka, dziki pozytywnie wpływały na miejscowy ekosystem, a zachowania migracyjne jeleni umożliwiały redukcję ich populacji poza terenem objętym ochroną. Wnioski takie znalazły się w ostatecznym planie ochrony, przyjętym przez dyrekcję DPN i Krajowy Zarząd Parków Narodowych – zawarto w nim zakaz polowań na wszystkie zwierzęta z wyjątkiem jeleni. Dyrekcja jednak na różne sposoby utrudniała zatwierdzenie planu przez ministerstwo środowiska, a polowania były kontynuowane, mimo iż znowelizowana ustawa o ochronie przyrody zakazuje polowań na terenach parków narodowych, za wyjątkiem redukcji populacji niektórych gatunków po uprzednim zatwierdzeniu tego procederu w planach ochrony. Takich zapisów w planach DPN nie ma, a mimo to Dyrektor DPN wydawał zgodę na odstrzały zwierząt – zgodę, która jest w świetle obowiązujących przepisów po prostu nielegalna.
Jak wspominaliśmy, procederem tym zainteresowała się policja, która wszczęła dochodzenie w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa w postaci przekroczenia uprawnień przez Dyrektora DPN. Cóż, dyrektor jednak sądził, że albo jest ponad prawem, albo ma mocne „plecy” i polowania trwały nadal – ostatnie to świąteczne i noworoczne. W międzyczasie Pracownia skierowała do Ministra Środowiska pismo z zapytaniem o stosunek resortu do zdarzeń opisanych przez „Gazetę Wyborczą", „Dzikie Życie” a ostatnio – „Salamandrę”. Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy z ministerstwa pozwala sądzić, że wreszcie coś drgnęło i destruktywny proceder zostanie w końcu powstrzymany.
W piśmie datowanym na 21 grudnia 2001 r. prof. Ewa Symonides – Główny Konserwator Przyrody pisze w imieniu swego resortu: „W związku z wystąpieniem Waszego stowarzyszenia /.../ w sprawie dotyczącej ochrony Drawieńskiego Parku Narodowego informuję, że z dniem 22.11.2001 r. został odwołany ze stanowiska Dyrektora Krajowego Zarządu Parków Narodowych Pan Grzegorz Bielecki [wsławił się wyjątkową arogancją, odpisując na nasze zapytanie ws. nieprawidłowości w DPN, że nie ma obowiązku udzielać informacji organizacjom społecznym; dobrze poinformowani twierdzą, że to właśnie wysoko postawiony p. Bielecki był tymi mocnymi „plecami” dyrektora DPN – red. DŻ] „m.in. z powodu nienależytego nadzoru w zakresie ochrony parków narodowych, w tym także sporządzania wieloletnich planów ochrony oraz rocznych zadań ochronnych. Dotychczasowa ocena zdarzeń w zakresie ochrony Drawieńskiego Parku Narodowego jest negatywna a w szczególności sposobów ochrony ekosystemów leśnych [Pracownia zwracała uwagę na absurdalny z punktu widzenia ochrony przyrody proceder przebudowy drzewostanów w DPN – red. DŻ]. Nadal trwa wyjaśnianie przyczyn i skutków zaistniałej sytuacji w zakresie sporządzania planu ochrony parku. Nowy dyrektor KZPN wydał niezbędne polecenia w celu poprawnego określenia na 2002 r. zadań ochronnych oraz skorygowania projektu planu ochrony”.
Miejmy nadzieję, że opisane w liście zmiany przyczynią się do szybkiej poprawy sytuacji w DPN i rzeczywistej ochrony przyrody na jego terenie. Niepokoić musi fakt, że już po odwołaniu Bieleckiego nadal trwały w parku nielegalne polowania. Może zatem warto wyciągnąć konsekwencje wobec samego dyrektora DPN Tadeusza Kohuta, który tak długo brał udział i spokojnie się przyglądał praktykom nie mającym wiele wspólnego z ochroną przyrody, a co więcej – wyrządzającym cennym terenom wiele szkód? Niezależnie od decyzji personalnych, czas na rzeczywiste zmiany w DPN. Zmiany dla dobra Parku. Czekamy na nie z niecierpliwością.
Remigiusz Okraska