DZIKIE ŻYCIE

Opowieść o piecu

Zofia Tuma

Opowieści

Piec. Stoi w kącie izby, oparty o komin. Jest z byle jakiej cegły. Gdy pojawiają się na nim pęknięcia, trzeba je zaraz zalepić gliną. Wymaga też stałej opieki nad swoim układem oddechowym – kominem. Aby równo oddychać nie może mieć nosa zapchanego sadzą. Na początku, gdy zaczyna się przy przytykać, sygnalizuje sprawę plując dymem na izbę. Gdy zlekceważymy te objawy, za jakiś czas nastąpi potężne kichnięcie – zapalą się sadze w kominie. Noc się oczyści, ale może się to okazać terapią zbyt wstrząsowa.

Przy intensywnym paleniu czyszczenie wystarcza na trzy, cztery miesiące. Zależy jeszcze, jakim drewnem palimy. Jeżeli nie jest ono porządnie wysuszone, piec dymi, prycha a wilgoć jest zatyka mu nos.

Gdy karmimy go dobrze wysuszonymi szczapkami, powietrze swobodnie przepływa i pozwala płonąć spokojnym promieniom, które ogrzewają przestrzeń izby.

W upalne lato nie palimy pod płytą. Dom wtedy martwieje. Tak jakby jego dusza odeszła na chwilę, a on wtapia się w przestrzeń, jednoczy się z nią. I przychodzą chłodne, deszczowe dni. Rozpalamy ogień – przestrzeń domu, będąc kręgiem ciepła, wyodrębnia się z bezkresu. Wraca mu życie, dusza przybiega zagrzać się. Serce uderza.

Zofia Tuma

Luty 2002 (2/92 2002) Nakład wyczerpany