DZIKIE ŻYCIE

Wprowadzenie do „Obrazków”

Jerzy Oszelda

Obrazki

Zaproponowałem redakcji „Dzikiego Życia”, że będę pisał krótkie impresje, obserwacje, małe ujęcia poetyckie codziennej rzeczywistości. Tej bliskiej, dookolnej oraz geograficznie odległej (najczęściej dostępnej medialnie), jednak przez solidarność i współczucie bliskiej. Rzecz nie będzie dotyczyła wyłącznie przyrody, jednak przekaz słowny nasycony będzie naturą, która jest w nas. Jesteśmy przecież w gronie innych istot jej przedstawicielami. Sprawy mają się więc podobnie, jak w wypadku dalekowschodniej konstatacji mówiącej, iż „jeżeli można zabrać słonia z dżungli, to nie można zabrać dżungli ze słonia”. Podobnie, lecz nie tak samo, gdy człowiek robiąc fałszywy użytek z dobrej woli zatraca często swoje człowieczeństwo. Zwierzęta natomiast pozostają wierne swojej dzikiej naturze. Ile w nas zostało dżungli, przyrody, którą często czynimy sobie poddaną?

***

Jeleń. Było tam 27 lat temu. Pamiętam jak przyprowadziłem do domu na powrocie jelenia. Był ranny w nogę. Mieszkał niedługo w stajni. Karmiliśmy go między m.in. owsem i burakami, ale zmarł niestety na skutek zatrucia, spowodowanego okaleczeniem.

Zwierzęta. Kiedyś zwierzęta podchodziły pod dom – na przykład dziki. Czasami pojawiają się niedźwiedź. Za mojej pamięci rozszarpał kilka jałówek. Czasami widywaliśmy także rysia a wilki można było zauważyć stosunkowo często. W lutym, gdy były wilcze gody, dały się słyszeć głosy tych zwierząt. Cóż za przejmująca pieśń, gdy wyły do księżyca.

Rykowisko. Kilka dni temu nasłuchiwałem głosów z rykowiska jeleni. Jednak to nie to, co przed kilkoma laty. Teraz poszły dalej. Modernizujemy się. Wdzierany z cywilizacją w dzikie, często ostatnie ostępy przyrody. Jelenie to czują i odchodzą dalej. To był już odległy głosy, jakby natura oddalała się od nas.

Jerzy Oszelda

Puławy 2000 (na podstawie opowieści Daniela Bruzdy)

Luty 2002 (2/92 2002) Nakład wyczerpany