DZIKIE ŻYCIE

Cisza

Michael Shaw Bond

Obecnie nawet nauka twierdzi, że cisza jest złotem, a hałas niszczy znacznie więcej niż tylko słuch.

Wyobraź sobie, że znajdujesz się gdzieś na dnie ogromnej piaszczystej niecki pośrodku pustyni i nie słyszysz nawet szumu wiatru: jest cicho i spokojnie. Albo wewnątrz dźwiękoszczelnego pomieszczenia w piwnicy, gdzie jesteś tylko ty i zamknięta w tobie cisza. Pulsuje tylko twój oddech i twoja krew.

To jest właśnie cisza absolutna i nie oznacza ona jedynie braku hałasu. Usłyszysz w niej to, na co jesteś głuchy w krzątaninie codziennego życia. Usuń brak skupienia spowodowany odgłosami zewnętrznego świata, a zaczniesz słuchać swego wnętrza.


Fot. Janusz Rubisz
Fot. Janusz Rubisz

W obu wypadkach musisz wyciszyć kolejne poziomy hałasu nim odnajdziesz całkowity spokój. Usuń samochody z ulicy, szczekającego psa sąsiadów, wyjmij z kontaktu wtyczkę radia, a poczujesz natychmiastową ulgę. Twoje uszy zaczną się przystosowywać i powoli zyskiwać świadomość kolejnego poziomu hałasu: bulgotania pralki czy brzęczenia komputera. Wyłącz je, a usłyszysz wiatr. Zamknij okno, a odnajdziesz szmer własnego oddechu.

W stanie absolutnej ciszy usłyszysz najpierw hałasy we własnej głowie, łomot oraz przepływ myśli. Ale wyłączyć je jest znacznie trudniej. Nie możesz wyciągnąć wtyczki, zamknąć drzwi lub zatkać uszu woskiem, lecz musisz się z nimi zmierzyć, pozwolić, by osiedliły się z dala, nim wyryją się w twoim umyśle.

Ludziom żyjącym we współczesnym zagonionym świecie rzadko udaje się usłyszeć ten wewnętrzny hałas. W rzeczywistości uciekamy od niego, być może dlatego, że nie wiemy jak go traktować, a to z kolei nas przeraża. Znacznie bezpieczniej jest toczyć grę z zewnętrznymi dźwiękami, które jesteśmy w stanie kontrolować, podgłaśniać i ściszać wedle własnej woli.

Nie oznacza to jednak, że jest to dla nas dobre. Przez ciągłe wypełnianie czasu dźwiękami, stajemy się nieczuli na życie. To jest taki to jest jak śpiewanie piosenki bez przerw pomiędzy wersami. Jeśli po każdym kęsie napełnimy talerz, usuniemy ryzyko, że będzie on kiedykolwiek pusty, ale tym samym zatracamy umiejętność dostrzegania kiedy po raz pierwszy go napełniono.

Cisza jest pokarmem dla religii, siłą napędową poczucia transcendencji, pielęgnowaną zarówno przez wschodnią jak i zachodnią medytacją. Praktycy religijni dążą do uzyskania ciszy nie po to, by uciekać, ale w poszukiwaniu prawdy. Cisza nie jest brakiem czegoś, lecz świadomością wszystkiego. Bez ciszy nie usłyszysz niczego.

Hałas nie jest jedynie przejawem duchowego chaosu. Liczne badania naukowe ukazują, że wystawianie słuchu przez długi czas na działanie odpowiednio wysokich natężeń hałasu - poniżej poziomu szumu, który zniszczyłby słuch – może być przyczyną psychicznych i psychologicznych problemów. Trzy lata temu włoscy badacze odkryli, że u ludzi, którzy pracowali w hałaśliwym otoczeniu – około 90 decybeli, jak na przykład fabryce – znacznie częściej pojawiały się problemy z wysokim ciśnieniem krwi, a to z kolei stwarzało większe ryzyko pojawienia się problemów kardiologicznych. Wniosek był więc następujący – hałas może zabijać.

Najbardziej podatne na hałas są dzieci: Gary Evans z Cornwell University w Nowym Jorku odkrył, że wiele dzieci żyjących w hałaśliwym otoczeniu ma trudności z czytaniem – a to dlatego, że trudniej im rozpoznać i zrozumieć ludzką mowę. Obserwując dzieci, które mieszkają tuż pod korytarzem powietrznym nowojorskiego lotniska stwierdził, że wybierają one pewne dźwięki spośród innych – takie, jak mowa ludzka – po to by jakoś poradzić sobie z ciągłym hałasem.

Wcześniej przeprowadzono również badania wśród dzieci, które mieszkały obok lotniska w Monachium. Okazało się, że w porównaniu z rówieśnikami żyjącymi w cichych rejonach miasta, cierpią one na podwyższone ciśnienie krwi oraz zbyt wysokie stężenie adrenaliny. W czasie, kiedy przeprowadzono te badania, lotnisko zostało zamknięte, a 2 lata później kolejne pomiary wykazały, że poziom stresu i ciśnienia u tych dzieci wróciły do normy. Naukowcy twierdzą jednak, że skutki dorastania w hałaśliwym otoczeniu mogą być trwałe.

Nie musisz jednak mieszkać pod korytarzem powietrznym, aby stać się podatnym na hałas. Nadciśnienie i stres pojawiają się już przy natężeniu dźwięków o sile około 60 decybeli – a taki hałas występuje już w pobliżu ruchliwej drogi. Raport sporządzony przez OECD szacuje, że około 16% Europejczyków śpi każdego dnia w pomieszczeniu, w którym natężenie dźwięków sięga powyżej 40 decybeli.

Ludzie przyzwyczajają się do hałasu, podobnie jak dzieci z Nowego Jorku, które podświadomie odgradzają się od niektórych dźwięków, by szum stał się łatwiejszy do zniesienia. Muszą jednak zapłacić za to w inny sposób. Może przejawić się to problemami natury psychicznej lub psychologicznej. Stephen Stansfield z University College London Medical School odkrył związek pomiędzy ludzką wrażliwością na hałas a prawdopodobieństwem późniejszych problemów psychiatrycznych. Niektórzy ludzie będący w stanie depresji, znacznie silniej denerwują się z powodu dźwięków, których w normalnym stanie prawie w ogóle by nie słyszeli.

Czy ludzie cierpieliby na te same dolegliwości, gdyby zastąpić hałas ruchliwej drogi przez dźwięk niespokojnego morza lub porywów wiatru? A czy muzycy rockowi i akustycy koncertowi mają te same objawy co pracownicy fabryk? Badania w tym kierunku nie zostały jeszcze przeprowadzone, ale nasuwa się pytaniem: kiedy dźwięk staje się hałasem? Być może dużo ważniejsze jest źródło dźwięku niż jego natężenie – nawet najgłośniejszy lot gęsi może być nieskończenie przyjemniejszy od zagranej bardzo cicho piosenki Led Zeppelin. Znacznie łatwiej przyjąć jest naturalny rytmy. Medytowanie nad dźwiękiem fal jest inspirujące ścieżką ku odnalezieniu spokoju. Nie jest nią z pewnością medytacja pośrodku ruchliwego skrzyżowania.

Może wydawać się chybionym postawienie znaku równości pomiędzy hałasem z samolotu i samochodów a niewinnym wręczeniem telewizji lub radia, czy też innymi odgłosami codziennego życia. Nie sugeruję, że codzienne słuchanie wiadomości lub Spice Girls zwiększa ryzyko ataku serca (aczkolwiek słyszałem jeszcze bardziej skrajne teorię). Czy nie szkodzi nam jednak coś, co pozbawia nas ciszy od czasu do czasu? Z pewnością dzieci które przez długie godziny oglądają telewizję są mniej obdarzone wyobraźnię niż ich mniej „postępowi” rówieśnicy, mają także większe problemy ze współpracy w grupie podczas zabawy. Ma to mniej wspólnego z samym dźwiękiem niż z nieświadomą tendencją zapełnianiu czymś każdej wolnej chwili.

Tendencję tę można zauważyć w hotelach, restauracjach, windach oraz domach, gdzie dzieci oglądają telewizję, gdyż nie potrafią zająć się niczym innym. Za każdym razem jesteśmy nakłaniani, by uciekać od ciszy, jak gdyby była ona reliktem jakiegoś gorzej ucywilizowanego istnienia. Żyjemy w „kulturze 3 minut”, w której wciąż jesteśmy czymś karmieni, napastowali.

Dobrą rzeczą byłoby dla nas przejście na dietę. Rząd może wydawać zarządzenie o budowie lepszych murów dźwiękoszczelnych przy drogach, zmuszać producentów samolotów do wytwarzania bardziej wyciszonych silników oraz chronić ciche i spokojne miejsce. Badania przeprowadzone przez Radę Ochrony Wiejskich Terenów Anglii (Council for the Protection of Rural England) wykazały, że powierzchnia „cichej” ziemi zmniejszyła się prawie o połowę przez ostatnich 30 lat. Ale także my sami możemy sobie pomóc. Czy nie lepiej kieruje się samochodem, gdy wyłączy się radio? Czy dzieci, którym ogranicza się dostęp do telewizji i skłania do tego, by same szukały sobie zajęcia nie są bardziej ożywione? O ile bardziej jesteś świadom samego siebie, ludzi i świata, gdy kroczysz ulicą bez telefonu komórkowego?

Hałas to łatwy sposób na ucieczkę,. Potrzeba znacznie mniej wysiłku, by słuchać kasety niż przeczytać książkę. Zarówno w dźwiękach, jak iw ciszy znajduje się piękna, ale znacznie trudniej je odnaleźć w samej ciszy. Włącz koncert Vivaldiego, a natychmiast się zachwycisz; wziąć w spokojnym miejscu i by odnaleźć muzykę, musisz zwrócić się do własnego wnętrza. To wymaga czasu i uwagi, a nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Ale nie powinno nas to przerażać. Cisza przy wraca do zdrowia ciało i duszę. Musimy jej tylko dać szansę.

Michael Shaw Bond

Tłumaczenie: Magdalena Włodarczyk

Artykuł pierwotnie ukazał się w piśmie „Resurgence” numer 192 January/February 1999.

Maj 2002 (5/95 2002) Nakład wyczerpany