DZIKIE ŻYCIE

Na muszce

Rafał T. Kurek

Nasz komentarz

Trzeba przyznać, że tym razem trzeba było czekać aż kilka lat na kolejną eskalację żądań środowisk łowieckich względem uchylenia ochrony gatunkowej wilka. Nie można przecież nazwać eskalacją rutynowych, corocznych wniosków dotyczących odstrzału zaledwie kilku czy maksymalnie kilkunastu osobników, prowadzonych dodatkowo przy zachowaniu specjalnych obostrzeń i w sposób na pewno nie zaspokajający łowieckich pasji. Zmiana władz na szczeblu centralnym i wojewódzkim stała się dobrą okazją, by po raz kolejny podjąć próbę skoku na głęboką wodę i w jeden sezon wystrzelać połowę bieszczadzkiej populacji tego najbardziej pożądanego i emocjonującego obiektu polowań. Biorąc pod uwagę wysoką wnioskowaną liczbę (50 wilków do odstrzelenia z obszaru Bieszczadów i Beskidu Niskiego) oraz fakt, że myśliwym, a zwłaszcza ich adwokatowi w osobie wojewody podkarpackiego, znane są dane o faktycznej liczebności populacji, trzeba uznać, że wniosek o odstrzał był raczej formą „przetestowania” nowej władzy niż realnym żądaniem. Gwoli przypomnienia, dwaj poprzedni ministrowie, zwłaszcza zaś minister Tokarczuk (w końcu można mu też coś na plus zapisać), realizowali w stosunku do wilka w miarę konsekwentną politykę, nie uwzględniając w niej argumentów i wniosków środowisk łowieckich. Ciekawe, jak w obecnej sytuacji sprawdzi się nowy Główny Konserwator Przyrody i czy będzie konsekwentnie trwać przy głoszonych od lat, dość radykalnych w swym podkreślaniu nienaruszalności ekosystemów, poglądach dotyczących realizacji partykularnych interesów (zwłaszcza środowisk łowieckich) kosztem dziedzictwa przyrodniczego.


Wilcze graffiti z Łodzi. Fot. Kalina Czyżewska
Wilcze graffiti z Łodzi. Fot. Kalina Czyżewska

W takiej sytuacji jak ta, po raz kolejny wyraźnie uwidacznia się hipokryzja lobby łowieckiego, rozciągająca się  pomiędzy sferą deklaratywno-prawną (dającą priorytet ochronie przyrody w gospodarce łowieckiej) a rzeczywistymi działaniami, które nierzadko są zwyczajnym hobbystycznym mordowaniem w imię ekspresji pierwotnych instynktów. Na pocieszenie (myśliwych) nie tylko gospodarka łowiecka podlega tym trendom, ale za to chyba jako jedyna wykazuje tak duży stopień niereformowalności. Na przykład powstała niedawno lista dyskusyjna o łowiectwie, mająca na celu konstruktywną wymianę opinii pomiędzy myśliwymi i przyrodnikami, dobitnie to potwierdza w postaci wypowiedzi młodych adeptów „sztuki” myśliwskiej. Niereformowalne poglądy generują działania opierające się na archaicznych metodach i utrwalonych stereotypach (np. znaczenie drapieżników w funkcjonowaniu ekosystemów), stojąc niejednokrotnie w sprzeczności z wynikami najnowszych badań przyrodniczych. Cieszyć wypada się, że obecne władze centralne odpowiedzialne za ochronę przyrody cechuje pewne zrozumienie zarówno osiągnięć naukowych, jak i procesów realizacji ochrony przyrody w praktyce. Miejmy nadzieję, że w takiej sytuacji będą automatycznie odrzucane pseudoargumenty myśliwych w rodzaju stwierdzeń, że należy zabijać wilki, ponieważ stanowią one – wskutek swoich preferencji pokarmowych – zagrożenie dla gospodarki łowieckiej (a także ochrony przyrody, bioróżnorodności, no i oczywiście „dyżurnej” gospodarki pasterskiej). Publiczne ośmieszenie tych „argumentów” przez przedstawicieli resortu mogłoby doprowadzić w przyszłości do zaprzestania prób forsowania swoich interesów w podobny sposób.

W sezonie 2000/2001 dokonana została w całej Polsce powszechna inwentaryzacja wilka i rysia, przeprowadzona przez poszczególne nadleśnictwa i koordynowana przez Zakład Badania Ssaków PAN w Białowieży. Była pierwszym tego typu przedsięwzięciem w Polsce tak dobrze przygotowanym pod względem merytorycznym i organizacyjnym. Wyniki badań dotyczące liczebności i rozmieszczenia obu gatunków okazały się bardzo niepokojące i znacząco niższe w zasadzie od wszystkich, nawet najbardziej pesymistycznych prognoz. W obszarze Bieszczadów i terenów sąsiadujących (obszar RDLP Krosno) doliczono się nie więcej niż 120 wilków. Tymczasem statystyki łowieckie (oczywiście wg starych i „sprawdzonych” metod) dla roku 2001 podają 390 osobników. W rzeczywistości ta wyssana z palca liczba bliska jest całej polskiej populacji gatunku.

17 stycznia br. wojewoda podkarpacki przesłał do Ministerstwa Środowiska wniosek o zgodę na odstrzał 50 wilków na terenie Bieszczadów i Beskidu Niskiego, uzasadniając prośbę m.in. problemami w realizacji ochrony przyrody i bioróżnorodności (sic!) oraz prowadzeniu gospodarki łowieckiej i hodowlanej. Jednym z konkretnych faktów przytaczanych we wniosku jest spadek liczebności jeleni oraz intensywniejsze ich zabijanie przez wilki tegorocznej zimy. Jest to prawda. Okres surowej zimy, takiej jak obecna, cechuje się zwykle większą presją drapieżników na populacje ofiar, jednak na pewno nie ponad poziom zaburzający równowagę ekologiczną i zagrażający przetrwaniu gatunków. Ogólny zaś spadek liczebności jeleni, trwający już od kilku lat w Bieszczadach, jest efektem zbyt wysokich odstrzałów i presji łowieckiej. Może więc zatem jednym z celów wniosku jest zatuszowanie wieloletnich błędów i próba ich naprawy nie poprzez zmniejszenie aktualnych odstrzałów, ale eliminację konkurencji do „wspólnego stołu”.

Rafał Kurek

Centrum Monitoringu Wilka
skr. 63, 60-966 Poznań 31
e-mail: centrum@wilk.eco.pl
wilk.eco.pl

Centrum Monitoringu Wilka prowadzi działania o charakterze naukowo-badawczym, edukacyjnym, lobbingowym i wydawniczym. Głównym celem działalności są przedsięwzięcia związane z ochroną i restytucją populacji wilka i rysia w zachodniej i północno-zachodniej Polsce oraz działania na rzecz ochrony i rekonstrukcji leśnych korytarzy migracyjnych dla wszystkich gatunków dużych ssaków. Prowadzona i rozwijana jest szeroka współpraca z ośrodkami naukowymi, administracją publiczną i leśną, organizacjami pozarządowymi o podobnym profilu i celach działalności. Zapraszamy do współpracy!

Marzec 2002 (3/93 2002) Nakład wyczerpany