DZIKIE ŻYCIE

Byrcyn – gazda hal

Joanna Matusiak

Znana to postać - wśród naukowców, ekologów, miłośników gór czy przyrody w ogóle. Nieraz byliśmy świadkami jego zmagań ze skrzecząca rzeczywistością, stawania w poprzek wciąż ponawianym próbom zamachu na perłę polskiej przyrody – Tatry. Nieraz też stawaliśmy w jego obronie, bo jako człowiek o silnej woli, nieprzekupny i konsekwentny w obronie przyrody, był dla wielu osób, którzy Tatry chcą zamienić na dutki, persona non grata.

Teraz możemy zobaczyć Wojciecha Gąsienicę-Byrcyna – do niedawna dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego, bardziej prywatnie, poznać jego inspiracje, korzenie, wniknąć w atmosferę góralskich rodów sięgających swą historią setki lat wstecz. Właśnie ukazała się książka pt. „Byrcyn - Strażnik Tatr”. Jak pisze w słowie wstępnym autorka Eugenia D. Dabertowa, „nie jest to biografia porządkująca, raczej próba ukazania człowieka w jego naturalnym tle, zrozumienia uwarunkowań życiorysu i osobowości – portret powstały z osobistych rozmów, spotkań i zamyśleń”.

Podążając zawiłymi tropami góralskich powiązań, drzew genealogicznych i historii sięgających XVI wieku, można dojść do wniosku, że siłą ludzi związanych z tym regionem jest rodzina, tradycja i korzenie – coś, czego coraz bardziej brak w naszym świecie, w którym ludzie uciekają ze swoich ojcowizn w poszukiwaniu pracy, tracąc przy tym poczucie więzi i wspólnotowości. Byrcyn zaś z tego właśnie czerpie siłę, wśród swoich szuka oparcia.

Pierwszy rozdział książki to podróż wstecz: poznawanie barwnych opowieści rodzinnych o bacach, zbójach i gazdach, o najazdach, waśniach i miłościach. Poznajemy dziadów i pradziadów bohatera, dowiadujemy się, skąd wzięło się nazwisko Gąsienica, co miał wspólnego z tym rodem towarzysz Lenin, co przywiózł z Chicago w walizce młody Byrcyn. Z licznych fotografii spoziera na nas przystojny góral z ogniem w oku – przyszły strażnik Tatr.

Na dalszych kartach poznajemy swoistą filozofię góralskiego mędrola. Jest tu ukochanie gór, każdego strumienia, smreka, siklawy i bestyi. Jak sam mówi: „Przyroda jest naszą wspólną narodową majętnością, skarbem, który musimy przekazać naszym dzieciom i wnukom. W przypadku TPN nie tylko myślimy o ochronie przyrody żywej, wszystkich żyjątek, ale także nieożywionej. Nie staramy się wartościować, ale chronimy wszystko: najmniejsze życie, skałkę, każdą roślinkę”.

Opowiada też o trudnych latach swego dyrektorowania. Byrcyn pokazany w książce to jeszcze dyrektor TPN. Czytając tę biografię, możemy jedynie konfrontować to z wydarzeniami końca roku 2001, kiedy wieloletnia nagonka skończyła się jego zdymisjonowaniem. Tak oto relacjonuje jedno z oficjalnych spotkań: „Był to prawdziwy sąd inkwizycyjny nade mną. Każdy zabierający głos, począwszy od senatora i starosty, rzucał na mnie kalumnie. Trzy godziny mnie katowali. Nie mogłem tego dłużej znieść, serce mi pękało, więc wyłączyłem słuchawki (noszę je, bo źle słyszę) i obserwowałem tylko agresywne gesty, jo ino widzioł, co godali”.

Jednak Byrcyn, którego poznajemy w tym wywiadzie-rzece, to przede wszystkim postać niezwykle ciepła i wrażliwa. To Tischnerowski Anaksagoras z „Historii filozofii po góralsku” mówiący piękną gwarą, to znawca gór, życia kozic i świstaków, to syn poety, to zbieracz malućkich okruchów szczęścia.

Joanna Matusiak

Eugenia D. Dabertowa, Byrcyn. Strażnik Tatr, Oficyna Wydawnicza „Multico”, Warszawa 2002.

Wrzesień 2002 (9/99 2002) Nakład wyczerpany