DZIKIE ŻYCIE

Ekspresowo przez rezerwat

Dariusz Matusiak

Wieś Grodziec Śląski na Pogórzu Cieszyńskim jest miejscem wyjątkowym. Mała perła historii, kultury i przyrody osadzona wśród wysokich wzgórz i głębokich wąwozów przyciąga swoim blaskiem licznych koneserów naturalnego piękna.

Historia tego miejsca sięga daleko w mroki dziejów, w okres wieków średnich, gdy tereny te w XIII w. stały się miejscem wędrówek rzesz osadniczych. Ani bowiem wysokie szczyty Beskidów, pokryte mroczną puszczą, ani tereny nad Wisłą z jej licznymi rozlewiskami, nie były tak atrakcyjne dla dalekich przybyszów, jak wąski pas rozciągający się między wzniesieniami Beskidu Śląskiego i nadwiślańskimi łęgami. Powstało więc na wysokim wzniesieniu grodzisko obronne, od którego wziął swą nazwę Grodziec. Pierwsza zachowana wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1524 roku, kiedy to Grodziec należał do tzw. wsi szlacheckiej Księstwa Cieszyńskiego i stanowił własność zasłużonej rodziny Grodeckich, herbu Radwan. Z niej to wywodził się znany uczony, geograf Wacław Grodecki, autor Mapy Polski wydanej w 1558 r. Tej właśnie rodzinie zawdzięcza wieś wzniesienie, a później przebudowanie zamku, który przetrwał szczęśliwie do obecnych dni. W parku zamkowym i na okolicznych terenach można spotkać wiekowe dęby i lipy szumiące stare legendy z czasów świetności tego miejsca. Niedaleko zamku znajduje się także inna osobliwość. Jest nią niewielki skrawek naturalnego lasu, który ostał się przed ostrzem siekiery chroniony wolą jego właścicieli.


Fot. Dariusz Matusiak
Fot. Dariusz Matusiak

Las to zaiste bardzo ciekawy, bo na 11-hektarowej powierzchni znajduje się zarówno buczyna karpacka, jak i grąd subatlantycki oraz łęg jesionowy. Kto w nim był choć raz, ten z pewnością doświadczył zadziwienia nad rozmiarem rosnących w nich drzew, pękatych dębów, wyniosłych buków i mrocznych jesionów. Ten właśnie las, swoiste sanktuarium przyrody, wtopiony we wzgórza i wąwozy został w 1996 roku uznany za rezerwat przyrody. To, co kryje w swoim wnętrzu z pewnością można nazwać przyrodniczym kuriozum. Jak bowiem można inaczej nazwać małe źródełko „Morzyk”, które według miejscowych wierzeń uśmierza (morzy) wszelkie cierpienia. To właśnie od niego wziął swoją nazwę rezerwat. Wypływ wody ze źródełka powoduje rzadkie zjawisko geologiczne nazwane tufem wapiennym. Powstaje ono na podłożu wapiennym w miejscach, gdzie wypływająca z wnętrza ziemi woda o temperaturze 8 stopni Celsjusza szybko zmienia swoje ciepło. W letnie dni temperatura się podnosi, a w zimne opada powodując w skałach wapiennych, wzdłuż strumienia, depozycje węglanów i tworzenie się tufów wapiennych, zjawiska unikalnego w skali kraju.

Na uwagę w rezerwacie zasługuje także stanowisko archeologiczne – fundamenty grobowca jednego z dawnych włodarzy Grodźca, który zapragnął spocząć z dala od siedzib ludzkich. Starzy ludzie do dziś twierdzą, że las nocą nawiedzany jest przez upiora, którego spotkanie może wprawić w pomieszanie zmysłów zbłąkanego wędrowca. Morzyk omijany był w związku z tym szerokim łukiem, dzięki czemu przyroda mogła rządzić się tu po swojemu. Niecodziennym mieszkańcem tego lasu jest bocian czarny, który w odróżnieniu od swojego białego kuzyna jest ptakiem bardzo skrytym, zamieszkującym stare kompleksy leśne, których człowiek nie przekształcił w plantację równo rosnących drzew. Bocian ten upodobał sobie podmokłe łąki wokół rezerwatu, a doceniając ciszę panującą w lesie, założył na wielkim buku gniazdo. Jednak potężne wichry, jakie co roku nawiedzają Ziemię Cieszyńską spowodowały, że gniazdo nie wytrzymało próby wiatru i pchnięte silnym podmuchem spadło na ziemię. Bocian nie wyrzekł się jednak tego miejsca i choć stracił swoje domostwo, to mimo wszystko odwiedza „Morzyk” próbując wciąż na nowo odbudować utraconą placówkę. Czy zdoła powrócić tutaj na stałe?

Będzie to zależało głównie od decyzji człowieka, bowiem przyszłość tego miejsca stoi pod wielkim znakiem zapytania. Rezerwat, jak to coraz częściej obecnie bywa, stanął na drodze do „postępu i dobrobytu człowieka”, czyli na trasie budowy drogi ekspresowej S1 Cieszyn-Częstochowa. Jak rozwiązać ten problem i zbudować drogę, gdy niesforny Morzyk został wnioskowany do włączenia w europejską sieć obszarów chronionych Natura 2000? Nad przyszłością rezerwatu debatowała niedawno Wojewódzka Komisja Ochrony Przyrody, która przybywszy na miejsce konfliktu, próbowała znaleźć „kompromisowe” rozwiązanie tego problemu. Jej werdykt był taki: wojewoda wyłączy pas terenu z rezerwatu, a w zamian za to taki sam obszar łąki zostanie przyłączony do rezerwatu leśnego. I wilk syty i owca cała?


Rezerwat Morzyk, pisklęta bociana czarnego w ostatniej fazie lęgów. Fot. Tadeusz Wojtoń
Rezerwat Morzyk, pisklęta bociana czarnego w ostatniej fazie lęgów. Fot. Tadeusz Wojtoń

Rozwiązanie jest jednak iluzoryczne – jak bowiem będzie funkcjonował „Morzyk” ożeniony z autostradą? Przecież pędzące przez rezerwat tysiące samochodów, TIR-ów, cystern itp. w perzynę obrócą wszystko to, co w nim najcenniejsze. W leśnym sanktuarium zginą wszystkie skarby: rośliny i zwierzęta przykryte warstwą asfaltu i betonu, rozjeżdżone kołami samochodów, legendy ożywiające przez wieki ludzką wyobraźnię, pamiątki przeszłości, cisza i spokój. Stracą również mieszkający przy autostradzie rolnicy. Droga przetnie ich ziemie trwałą bruzdą asfaltu, niszcząc glebę, powietrze i wodę. Przetnie ich pola, wioski i ojcowizny.

Choć wojowanie z „autostradowym syndromem” może wydawać się walka z wiatrakami, to jednak nie wszyscy złożyli kopie. Na placu boju pozostało jeszcze kilku społecznych strażników tego miejsca. Uważają, że nic nie jest jeszcze przesądzone, że da się uratować walory tego miejsca. Bój o „Morzyk” trwa.

Dariusz Matusiak

Wrzesień 2002 (9/99 2002) Nakład wyczerpany