DZIKIE ŻYCIE

Puchacz – gatunek, któremu należy pomóc

Dariusz Anderwald, Tadeusz Mizera

Puchacz (Bubo bubo) jest jednym z 11 gatunków ptaków drapieżnych objętych ochroną strefową w naszym kraju. Podlega więc takim samym przepisom, co chronione z taką pieczołowitością orły. Niestety, z uwagi na jego skryty i w zasadzie nocny tryb życia dotychczas powołano niewiele stref ochronnych. W związku z tym istniejąca w Komitecie Ochrony Orłów Sekcja Ochrony Sów przygotowała specjalny program mający na celu objęcie aktywną ochroną znaczącej części polskiej populacji tego gatunku. Istotnym punktem programu jest nawiązanie ścisłej współpracy z nadleśnictwami, a zwłaszcza z leśniczymi, których pomoc bywa nieodzowna przy inwentaryzacji stanowisk puchaczy.

Co wiemy o puchaczu?

W Polsce puchacze gnieżdżą się zaledwie w kilku regionach, a ich liczebność szacuje się na około 250-270 par. Największa jest populacja wielkopolsko-pomorska, która skupia około 60-70 par. W Borach Tucholskich, gdzie wspomniany program jest najintensywniej realizowany, znanych jest obecnie około 10-15 czynnych stanowisk, z których większość skupiona jest wokół Parku Narodowego „Bory Tucholskie”. 


Rys. Iwan Ziemiański
Rys. Iwan Ziemiański

Na ogół puchacze zasiedlają duże kompleksy leśne w pobliżu terenów otwartych, śródleśnych jezior lub innych zbiorników wodnych, zapewniających obfitość pokarmu. Polują one na ssaki i ptaki o masie 20-1500 g, rzadziej większe (zające, ptaki wodne). Przy gniazdach puchaczy w Borach Tucholskich stwierdzano najczęściej szczątki karczownika i innych gryzoni oraz kreta i jeża, a z ptaków – drozdów, gołębi, a także sójki, kawki, kruka i myszołowa. Prawdopodobnie puchacze korzystają także z padliny (łabędź, dzik). Na uwagę zasługuje fakt, iż w kwietniu puchacze polują także w ciągu dnia na tokujące grzywacze, nawet w odległości 4-5 km od centrum rewiru. Puchacze własnego gniazda w zasadzie nie budują, często korzystają ze starych gniazd ptaków drapieżnych lub bocianów czarnych. Z braku takowych miejsc wiele par gnieździ się też bezpośrednio na ziemi, np. pod wykrotami, w zagłębieniu przy pniu drzewa, w kępach krzewów lub traw. Takie gniazda naziemne to niewielka niecka wymoszczona rozkruszonymi wypluwkami (niestrawione kości oraz sierść) i piórami ofiar.

Puchacze kojarzą się w trwałe pary już jesienią. Jest to gatunek osiadły i raz wybrany rewir zasiedla przez wiele lat, choć nie w każdym roku przystępuje do lęgów. Przykładem jest stanowisko puchacza w Parku Narodowym „Bory Tucholskie”, które jest czynne od co najmniej 70 lat (przez różne osobniki, oczywiście)! Samiec pohukuje w najbliższej okolicy gniazda (do 1-1,5 km) najintensywniej od stycznia do kwietnia, choć jego pojedyncze zawołania można usłyszeć w ciągu całego roku, czasami nawet podczas dnia. Lęgi rozpoczynają się zazwyczaj w marcu. Samica składa najczęściej 2-4 jaja. Odstępy pomiędzy składaniem kolejnych jaj wynoszą 2-4 dni, a ich inkubacja trwa 32-35 dni. Wysiaduje prawie wyłącznie samica. Pisklęta klują się niejednocześnie. W przypadku zagrożenia młode mogą być przeniesione przez samicę w inne miejsce. Pisklęta przebywają w gnieździe bardzo krótko jak na tak dużego ptaka, tj. około 4-5 tygodni. W tym wieku osiągają ciężar około 3/4 masy dorosłego osobnika i zwykle opuszczają gniazdo zanim osiągną zdolność do lotu. Jest to bardzo niebezpieczny okres w ich życiu. Ukrywają się wtedy rozproszone w okolicy gniazda, wykorzystując różne naturalne osłony, np. gęste krzewy, wysokie trzciny i trawy. Mimo to straty w lęgach umieszczonych na ziemi są niezwykle wysokie i wynoszą nawet 70%(!). Gniazda naziemne są rabowane przez dziki, kruki oraz z pewnością przez lisy i jenoty, których liczebność ostatnio w Polsce niezmiernie wzrosła. Ma to nierzadko miejsce podczas przypadkowego spłoszenia samicy z gniazda w trakcie różnego rodzaju zabiegów leśnych, co prowadzi do opuszczenia lęgu, wychłodzenia jaj bądź właśnie zrabowania przez drapieżniki pod nieobecność ptaków dorosłych.

Jak możemy pomóc?

Aby skutecznie chronić puchacze, należy poznać ich zwyczaje. Ochrona stanowisk polega m.in. na systematycznym określaniu zasiedlenia rewirów gniazdowych. Trudność jednak polega na tym, że w obrębie zajmowanego terytorium ptaki posiadają kilka ulubionych miejsc gniazdowych, które na przestrzeni wielu lat wykorzystują zamiennie. Przykładowo, jednego roku ptaki mogą wyprowadzić lęg w starym gnieździe myszołowa, w kolejnym zagnieździć się 700 m dalej pod korzeniami wywróconego drzewa bądź na śródleśnej łące, by w następnym ponownie zasiedlić gniazdo myszołowa. Wspólnym zadaniem ornitologów i leśniczych jest znajomość lokalizacji konkretnych miejsc i drzewostanów wybranych w danym sezonie przez ptaki do lęgów. W takich miejscach należy ograniczyć wszelki ruch ludzi, w tym turystów i zbieraczy runa leśnego. Nie jest wskazane wyszukiwanie gniazd ze względu na płochliwość wysiadującej samicy, która może powrócić dopiero po wielu godzinach (wychłodzenie jaj lub piskląt) albo w ogóle porzucić lęg. Określenia rewiru gniazdowego można dokonać za pomocą nasłuchu odzywających się ptaków, co ma miejsce najsilniej zwykle przez kilka godzin po zachodzie słońca w bezchmurne i bezwietrzne noce w lutym i marcu. Część osobników reaguje na stymulację głosową za pomocą magnetofonu. Często jednak ptaki w ogóle nie zdradzają swej obecności, mimo odtwarzania z taśmy ich głosów godowych, nawet bardzo blisko czynnego gniazda. Dlatego też warto przeprowadzić zwykły nasłuch kilka razy, najlepiej z różnych miejsc i o różnej porze. W tych właśnie działaniach nieodzowne wręcz jest poparcie i aktywna pomoc leśników.

Komitet Ochrony Orłów przekazał w celach instruktażowych do dyspozycji niektórych nadleśnictw RDLP Toruń i RDLP Szczecinek kasety z głosami puchacza i dla porównania innych gatunków sów: rzadkiej u nas włochatki i pospolitego puszczyka. Dobrą wskazówką sygnalizującą bliskość gniazda są głosy wydawane przez puchacze jeszcze za dnia bądź we wczesnych godzinach wieczornych. Należy zwracać uwagę na ślady przebywania ptaków w drzewostanie w postaci wypluwek, resztek ofiar, piór i kału. Różnego rodzaju ślady obecności ptaków są łatwe do wykrycia w ciągu dnia, kiedy puchacze ukrywają się w koronach drzew. Pióra wszystkich gatunków sów są delikatne w dotyku i przez to łatwe do rozpoznania. Pióra puchacza są ponadto znacznie większe, zwłaszcza lotki, niż np. pióra podobnej sowy uszatej.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, miejsca gniazdowania i stałego przebywania puchaczy podlegają szczególnej ochronie strefowej. Każdy fakt gniazdowania powinien zostać zgłoszony bezpośrednio w siedzibie nadleśnictw lub do Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody. Gatunek ten objęty jest Konwencją Waszyngtońską i Berneńską oraz Dyrektywą Ptasią Unii Europejskiej.

Reintrodukcja

W naszym kraju prowadzonych jest kilka programów reintrodukcji różnych gatunków ptaków, m.in. kuraków leśnych, sokoła wędrownego i właśnie puchacza. Należy jednak zauważyć, że najczęściej projekty te są bardzo kosztowne, pracochłonne i często nieracjonalne, zwłaszcza w przypadku gatunków o wyraźnej tendencji do odradzania się. Osiągane efekty są trudne do zmierzenia, a samo „wsiedlanie” do środowiska naturalnego osobników urodzonych w ogrodach zoologicznych może nieść ze sobą m.in. niebezpieczeństwo zawleczenia groźnych chorób do dzikich populacji. Akcje reintrodukcji puchaczy prowadzone w niektórych krajach Europy (Norwegia, Szwecja, Francja, Belgia, Niemcy, Szwajcaria) działały przede wszystkim na emocje społeczeństw i dawały złudny efekt propagandowy. Ornitolodzy niemieccy wykazali, że wsiedlenie dopiero 20, a nawet aż 34 ptaków z hodowli, zaowocowało osiedleniem jednej „dzikiej” pary. Wypuszczenie zatem w ramach projektu reintrodukcji na Wolinie około 30 osobników pozyskanych z polskich ogrodów zoologicznych w okresie 10 lat daje małą gwarancję powodzenia całego przedsięwzięcia, zważywszy na wysoką śmiertelność ptaków tuż po wypuszczeniu. W innych krajach także okazało się, że wypuszczone i oznakowane w różnym wieku ptaki z hodowli żyły na wolności średnio zaledwie 5 miesięcy, pomimo wcześniejszych usilnych zabiegów hodowlanych mających na celu przystosowanie ich do życia w naturalnym środowisku.

Istotnym problemem używania do reintrodukcji ptaków pochodzących z ogrodów zoologicznych jest brak dokumentacji hodowlanej, a szczególnie nieznajomość miejsc pochodzenia rozmnażających się osobników. Mogą więc zostać wypuszczone u nas puchacze pochodzące z odległych obcych populacji. Przeprowadzony w Wolińskim Parku Narodowym eksperyment ma też na pewno swoje dobre strony. Z pewnością udało się (dzięki nadajnikom telemetrycznym) przez tak długi czas zebrać interesujące dane na przykład o aktywności dobowej poszczególnych osobników, dyspersji młodych ptaków, preferencjach biotopowych i wielu innych. Mamy nadzieję dowiedzieć się niebawem czegoś więcej, by wykorzystać zdobytą wiedzę dla lepszej ochrony istniejących stanowisk naturalnych.

Wydaje się zatem, że odbudowa populacji puchaczy w Polsce poprzez reintrodukcję, zwłaszcza na większą skalę, jest nieuzasadniona. Istnieją przesłanki, by twierdzić, że gatunek ten zwiększył ostatnio swoją liczebność, np. w dolinie Biebrzy, Wielkopolsce i na Lubelszczyźnie, a z pewnością sytuacja wielu lokalnych populacji jest nieznana.

W świetle przedstawionych powyżej argumentów (z całym szacunkiem dla intencji autorów akcji reitrodukcyjnych) wynika dobitnie, że najpewniejszą i najtańszą formą ratowania rzadkich gatunków ptaków drapieżnych są działania wspomagające zagrożone dzikie populacje w miejscu ich naturalnego występowania poprzez aktywną ochronę oraz osłabianie i likwidowanie bezpośrednich przyczyn spadku liczebności.

Budowa sztucznych gniazd

Oprócz dotychczasowych form ochrony (strefy ochronne) celowe jest zakładanie sztucznych gniazd nadrzewnych w obrębie niektórych rewirów puchaczy, zwłaszcza w przypadku szczególnie narażonych na zniszczenie lęgów naziemnych. Zdarza się to dość często w monokulturach sosnowych Borów Tucholskich. Lęgi nadrzewne w sztucznych gniazdach mają większe szanse zakończyć się sukcesem. W ubiegłych latach zostały w tym celu zbudowane przez KOO we współpracy z leśnikami z nadleśnictw Sieraków, Przymuszewo, Parkiem Narodowym „Bory Tucholskie” oraz Zaborskim Parkiem Krajobrazowym cztery takie gniazda, które zostały wykorzystane przez puchacze. Zachęceni rezultatami ornitolodzy z Komitetu Ochrony Orłów wybudowali dalszych 5 sztucznych gniazd w rewirach zajętych przez ptaki, a w których większość lęgów zakończyła się niepowodzeniem. Stworzono szanse ptakom gniazdującym na ziemi na zasiedlenie w przyszłym sezonie nadrzewnych platform. Szczególnie wypada podkreślić duże zaangażowanie w sprawę czynnej ochrony puchaczy na terenie Borów Tucholskich pracowników Zaborskiego Parku Krajobrazowego, Parku Narodowego „Bory Tucholskie” oraz leśników nadleśnictw Rytel, Osusznica i Przymuszewo. To przykłady dobrej współpracy ludzi różnych środowisk i instytucji, kiedy to niewielkim nakładem środków podejmuje się konkretne i sprawdzalne działania ochronne.

Dariusz Anderwald, Tadeusz Mizera

Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w „Biuletynie Komitetu Ochrony Orłów” nr 12, 2002. Przedruk za zgodą autorów, z niewielkimi zmianami redakcyjnymi.