DZIKIE ŻYCIE

Wokół jednego drzewa

Przemysław Sobański

W pobliżu Los Angeles znajduje się stosunkowo nie zabudowane miasto, Santa Clarita. Zaplanowano w nim budowę dużego osiedla mieszkaniowego, w wyniku czego należało wyciąć wiele drzew, m.in. 400-letni dąb.

Ten stary dąb stał się symbolem. W miejscu, gdzie rosło drzewo, zaplanowano drogę dojazdową do nowobudowanego osiedla, zatem drzewo, razem z innymi, młodszymi, miało być ścięte. Mieszkańcy próbowali powstrzymać wycinkę starego dębu, kontaktując się w tej sprawie z Radą Miasta, inwestorem budowlanym oraz lokalną grupą ekologów. Ponieważ chodziło o tylko jedno drzewo, a miasto potrzebuje nowych osiedli, niewiele osób wyraziło zainteresowanie tą sprawą. Decyzję o wycince utrzymano w mocy.

Tymczasem 1 listopada 2002 r. 42-letni mieszkaniec Santa Clarita, John Quigley, zdecydował się na radykalną akcję obrony dębu poprzez okupowanie jego wierzchołka. Prace nad drogą do nowego osiedla wstrzymano. John stał się popularny, nie tylko w lokalnych mediach. Dotychczas nie był on związany z żadną grupą ekologiczną. Sprawa była nietypowa – obrona jednego drzewa stanęła na drodze wartego miliony dolarów projektu budowlanego.

11 stycznia br. sędzia zezwolił na usunięcie siłą obrońcy drzewa. Jednakże firma, która zaprojektowała osiedle, John Laing Homes, zadecydowała tego samego dnia, że drzewo zostanie przeniesione do pobliskiego parku. Johna Quigleya ściągnięto z drzewa przy pomocy strażaków.

Dwa dni później robotnicy rozpoczęli prace wokół drzewa, przygotowując warunki do jego przeniesienia. Towarzyszył im tłumek ok. 200 protestujących, domagających się pozostawienia drzewa w spokoju. W połowie trwania demonstracji pojawił się na niej John, wzbudzając huczne oklaski.

Ostatecznie drzewo przeniesiono 15 stycznia, zanim korzenie zaczęłyby ożywać po okresie zimowym. Obecnie dąb stoi w pobliskim parku, prace nad droga dojazdową się rozpoczęły, a osiedle będzie gotowe z ponad dwumiesięcznym opóźnieniem.

Przemysław Sobański

Marzec 2003 (3/105 2003) Nakład wyczerpany