Zgromadzenie Wszystkich Istot – z perspektywy lat
Zgromadzenie Wszystkich Istot jest grupowym rytuałem, podczas którego uczestnicy odchodzą od swojej ludzkiej tożsamości i przemawiają w imieniu innych form życia. Jest to proste działanie umożliwiające spontaniczną ekspresję, której celem jest pogłębienie świadomości naszej współzależności w żyjącym organizmie Ziemi oraz zwiększenie naszego zaangażowania w jej obronę. Rytuał ten pomaga nam uznać i wyrazić cierpienie naszego świata. W równym stopniu pozwala doświadczyć piękna i mocy naszej wspólnoty ze wszystkimi formami życia.
Historia
Rytuał narodził się w Australii na początku 1985 r., kiedy to podróżowałam z cyklem warsztatów, na których przedstawiałam praktyki grupowe stanowiące wsparcie dla aktywistów społecznych i ekologów. Pewnego dnia po weekendowym warsztacie John Seed, założyciel Centrum Informacji o Lasach Tropikalnych (Rainforest Information Center), zabrał mnie do jednego z ostatnich miejsc, w którym zachowały się resztki pradawnych lasów Australii. Dzięki blokadom zorganizowanym przez Johna i innych miejscowych aktywistów las ten został uratowany przed firmami zajmującymi się pozyskiwaniem drewna. Podczas tej wyprawy okazało się, że łączy nas pasja do głębokiej ekologii i książek norweskiego filozofa Arne Naessa, mówiących o „ekologicznej jaźni”. Jako buddyści oboje zgadzaliśmy się z tymi koncepcjami, tak bliskimi esencji nauk Buddy, mówiących o współzależności wszelkiego życia. John zasugerował włączenie do moich warsztatów „głębokoekologicznego” doświadczenia grupowego, stanowiącego bezpośrednie wyzwanie dla antropocentryzmu społeczeństwa przemysłowego. I tak owego dnia wspólnie stworzyliśmy ideę Zgromadzenia Wszystkich Istot. Wkrótce potem forma została wprowadzona w życie przy okazji tygodniowego treningu, który stanowił ukoronowanie mego cyklu warsztatów. Spotkanie odbyło się w obozie na północ od Sydney, na wielkich, płaskich skałach nieopodal wodospadu, a wzięło w nim udział około czterdziestu osób, które zaczęły potem przeprowadzać ten rytuał w swoich lokalnych społecznościach.
W ciągu jednego roku dzięki przekazywanym ustnie informacjom oraz podróżom moim i Johna, Zgromadzenie Wszystkich Istot zawędrowało do Ameryki Północnej, Europy Zachodniej i Japonii. Od Wielkiego Kanionu aż po brzegi Renu, w lasach sekwojowych, klasach szkolnych i kościelnych piwnicach ludzie zbierali się, aby zrzucić z siebie ludzką postać i pozwolić przemówić cierpiącej Ziemi. Przemawiali jako wieloryb, wilk i wiatr, osika i mokradło oraz wszelkie inne pozaludzkie przejawy przyrody, do reprezentowania której poczuli się powołani.
Wkrótce w różnych publikacjach pojawiły się artykuły na temat rytuału, a już w roku 1988 książka napisana przeze mnie i Johna wraz z Arne Naessem i Pat Fleming, pt. „Thinking Like a Mountain: Towards a Council of All Beings” [wydanie polskie: „Myśląc jak góra. Zgromadzenie Wszystkich Istot”, Wydawnictwo „Pusty Obłok”, Warszawa 1992 – przyp. red.] rozpropagowała tę praktykę dużo szerzej, zwłaszcza wśród aktywistów, grup religijnych i osób zajmujących się edukacją ekologiczną. Publikacje te pomogły adeptom różnych kultur i profesji na prowadzenie Zgromadzeń w podobny, spójny sposób.
Opis
Wraz z rozpowszechnianiem się tej praktyki termin „Zgromadzenie Wszystkich Istot” zaczął być używany na dwa sposoby – odnośnie do samego rytuału, a także warsztatu czy spotkania, podczas którego odbywa się rytuał wraz z innymi, spokrewnionymi procesami. Dwa z tych procesów uważane są za bardzo ważne, jeśli nie fundamentalne, dla całej formy, dlatego zostały włączone do poniższego opisu.
Opłakiwanie
Współzależność wszelkiego życia pozostaje tylko koncepcją umysłową, pozbawioną możliwości oddziaływania na nasze nastawienie i zachowanie, dopóki nie poczujemy w jakimś stopniu jej realności na poziomie emocjonalnym. Potrzebujemy odczuwania, lecz nasz potencjał w tym zakresie zostaje zahamowany, jeżeli nie dopuścimy do siebie tkwiącego w nas bólu z powodu tego, co dzieje się z naszym światem. Ponadto, jeżeli bierzemy udział w samym Zgromadzeniu, wypowiadając się w imieniu innych form życia, bez wcześniejszego dopuszczenia do siebie żalu z powodu tego, czego doświadczają inne istoty z rąk ludzkich, to ryzykujemy popadnięcie w płytkość, a nawet w arogancję. Słowo „opłakiwanie” używane jest tu jako ogólny termin wyrażający ból moralny z powodu rzeczy czynionych naturze przez ludzi. Na ten ból składa się nie tylko żal, lecz także strach, gniew oraz rozpacz. Ponieważ tradycyjne społeczeństwo nie zachęca do ujawniania tych emocji oraz ponieważ ukazują one prawdę o naszych związkach z wszelkim życiem, pozwalamy im się w pełni ujawnić.
Jako elementy Opłakiwania wykształciły się różnorakie formy pozwalające ludziom czuć się zarówno bezpiecznie jak i swobodnie w wyrażaniu i uwalnianiu ich bólu z powodu losów świata. Ja najbardziej lubię proste metody – recytowanie nazw zagrożonych gatunków przy dźwięku bębnów i pauzach pozwalających uczestnikom na wymienienie tego, co obecnie znika z ich życia. Inną praktyką jest Kopiec Żałoby, podczas którego stojący w kręgu uczestnicy podchodzą po kolei do środka i kładą tam kamień. Każdy kamień symbolizuje stratę, której doświadczyliśmy lub właśnie doświadczamy. Każda strata zostaje opisana: rodzinna farma zastąpiona przez supermarket, zanieczyszczenie lub zabetonowanie strumienia pełnego ryb, czyste powietrze, zdrowe pożywienie... Tego typu rytualne wyliczanie strat spowodowanych przez naszą przemysłową kulturę przywraca nam cnotę troskliwości i służy jako antidotum na szerzoną przez tę kulturę znieczulicę. Praktyki takie pomagają nam również odkryć naszą głęboką ekologię, to znaczy zdać sobie sprawę z wzajemnych zależności występujących pomiędzy wszystkimi formami życia. Głęboka ekologia stała się dla mnie zasadą tłumaczącą zarówno ból, którego doświadczamy w imieniu świata przyrody, jak i poczucie przynależności budzące się, gdy przestajemy ten ból wypierać.
Przypominanie
Nasze związki z innymi formami życia nie opierają się wyłącznie na emocjonalnym przywiązaniu do kochanych przez nas miejsc i istot. Relacje te są organiczne w swej naturze, powiązane dzięki wspólnej przeszłości i głęboko zakorzenione w naszych ciałach. Każdy atom w każdej cząsteczce naszego organizmu sięga początków życia i stanowił kiedyś element znacznie bardziej pradawnych i różnorodnych form życia niż my. Nasza ludzka forma, w którą obecnie jesteśmy odziani, stanowi zaledwie ostatni i najkrótszy rozdział długiej historii ewolucji. Podczas Przypominania w sposób świadomy uznajemy to pradawne pokrewieństwo po to, abyśmy następnie mogli przemówić w imieniu innych form życia w sposób bardziej naturalny i autentyczny.
Doświadczenie to, nazywane także „pamięcią ewolucji”, jest procesem kierującym naszą wyobraźnią, a jednocześnie angażującym wszystkie zmysły i uruchamiającym tajemną wiedzę ciała. Osadza ono nasze współczesne, pełne pośpiechu życie w ramach szerszego kontekstu czasowego. Czasami rytuał Przypominania sięga aż do początków czasu i przestrzeni – pomagają tu teksty takie jak „The Universe Story” (Opowieść Wszechświata) Thomasa Berry`ego i Briana Swimme oraz adaptacje rytualne autorstwa praktykujących nauczycieli, jak np. Siostra Miriam MacGillis. Jednakże w ramach przygotowania do Zgromadzenia Wszystkich Istot skupiamy się zazwyczaj na tekście „Nasze życie życiem Gai”. Dzięki temu łatwiej jest odczuwać za pośrednictwem ciała – robiliśmy to już w łonie matki. Podobnie jak w macicy fizycznie powtarzaliśmy ewolucję komórkowych form życia, tak teraz próbujemy to powtórzyć w sposób świadomy, angażując intelekt i wyobraźnię.
Nie polegamy przy tym wyłącznie na słowach, lecz wykorzystujemy także dźwięk i ruch, które wspomagają naszą „pamięć”. Dźwięk bębna naśladującego bicie serca i przywołującego rytmy życia, które tłoczy krew w naszych żyłach, oddycha naszymi płucami, może cofnąć nas w czasie i pomóc w przywołaniu wspomnień z naszej pełnej przygód, trwającej 4,5 miliarda lat historii. Ta podróż przez ewolucję może być doświadczana także za pośrednictwem ruchów ciała, nawet tych najdrobniejszych. Węszenie, pełzanie i wicie się czy prężenie grzbietu pozwala nam wczuć się, za pośrednictwem wyobraźni, w postać ryby, płaza czy gada – stadia życia wciąż zakodowane w naszym układzie nerwowym.
W miarę, jak poprawia się twoja pamięć, jak rozświetlają się w twoim umyśle zasady ekologii czy teoria ewolucji i zastępują przestarzałe struktury myślenia antropocentrycznego, pojawia się identyfikacja z wszelkim życiem. Później uświadamiasz sobie, że podział na to, co ożywione i to, co nieożywione jest wymysłem człowieka. Każdy atom twojego ciała istniał już wcześniej, zanim powstało życie organiczne. Czy przypominasz sobie dzieciństwo jako minerał, jako lawa, jako skała?
John Seed
Otchłanie czasu odkryte dzięki praktyce Przypominania uświadamiają nam, że społeczeństwo postępu przemysłowego jest zaledwie tymczasowym epizodem, poza który można obecnie wyjść, opierając się na innym, jeszcze głębiej zakorzenionym wspólnym dziedzictwie. Pojawiają się szacunek i wdzięczność dla naszych przodków, którzy potrafili pokonywać trudności oraz odpowiadać na olbrzymie wyzwania wspólnie i w twórczy sposób. Proces ten pozwala nam uwierzyć, że i my nie jesteśmy pozbawieni tych umiejętności; pozwala nam także ich użyć w obecnym, kryzysowym dla życia na Ziemi okresie.
W ciągu lat prowadzenia i przeżywania tego rytuału mogłam przekonać się, jak dodaje nam sił w działaniach na rzecz obrony Ziemi i żyjących na niej istot. Pozwala nam na działanie nie z powodu kaprysu czy porywu szlachetności naszego tak krótko istniejącego indywidualnego ego, lecz w oparciu o powagę naszej trwającej 4,5 miliarda lat historii. Uczymy się postępować odpowiednio do naszego wieku.
Przemawianie w imieniu innych form życia
Jest to sam rdzeń Zgromadzenia Wszystkich Istot, rozszerzony, o ile pozwala na to czas, o opisane powyżej praktyki wstępne.
Chociaż istoty, które towarzyszą nam w sieci życia, są głęboko naznaczane przez nasze działania, to jednak nie mają żadnego głosu w planowaniu naszych poczynań i sposobów działania; nie mogą także pociągnąć nas do odpowiedzialności. Zgromadzenie Wszystkich Istot udziela im głosu – jest to także nasz własny głos i dlatego może odmienić nasze myślenie i percepcję.
Na początku uczestnicy pozwalają się wybrać jakiejś formie życia, to jest zwierzęciu lub roślinie, albo innemu elementowi natury, takiemu jak bagno czy pustynia. Mówimy tu o „byciu wybranym", aby zachęcić ludzi do przyjęcia pierwszej pojawiającej się intuicji, zamiast sięgania do czegoś, o czym mają już jakąś wiedzę. Dzięki temu nasze umysły stają się bardziej otwarte i pokorne, bardziej podatne na przyjęcie tego, co niespodziewane. Jeżeli jesteśmy na dworze, możemy udać się na samotny spacer, podczas którego być może napotkamy tożsamość, którą przyjmiemy. Jeżeli jesteśmy w budynku, kilka chwil w ciszy wystarczy, abyśmy się zrelaksowali i z otwartym, niedyskursywnym umysłem oczekiwali pojawienia się w wyobraźni innej formy życia. Następnie poświęcamy trochę czasu na przyjrzenie się jej okiem naszego umysłu, udzielając jej pełni naszej uwagi, wyobrażając sobie jej rytmy, przyjemności i potrzeby. Z pełnym szacunkiem, w ciszy, prosimy ją o pozwolenie na przemawianie w jej imieniu podczas Zgromadzenia Wszystkich Istot.
Jeżeli mamy czas i potrzebne materiały, wykonujemy proste maski. Pracujemy zjednoczeni w ciszy, wykorzystując papier, farby, gałęzie i liście. Następnie zbieramy się na krótko w małych grupach, aby przećwiczyć przyjęcie tożsamości naszej wybranej formy życia. Pozwalamy w ten sposób odejść naszej ludzkiej samoświadomości i nabieramy swobody w przyjmowaniu zupełnie odmiennego spojrzenia na życie.
Następnie, przy zachowaniu odpowiedniej, uroczystej atmosfery, uczestnicy zbierają się w kręgu. Rozpoczyna się Zgromadzenie Wszystkich Istot. Aby nadać miejscu poczucie świętości, odmawia się modlitwy i wypowiada inwokacje. Często i z dobrym skutkiem stosowane są praktyki Indian amerykańskich, takie jak okadzenie dymem z szałwi lub tui czy przywoływanie czterech stron świata z prośbą o błogosławieństwo i opiekę. Kiedy to ja przewodniczę Zgromadzeniu, i oczywiście przemawiam jako przybrana przeze mnie forma życia, wówczas lubię rozpocząć rytuał swojego rodzaju listą obecności, zapraszając istoty, aby się kolejno przedstawiły:
- Oto Wilk; przemawiam w imieniu wszystkich wilków. Jestem Dziką Gęsią; przemawiam w imieniu wszystkich migrujących ptaków.
Witając wszystkich, dziękuję im za przybycie i uroczyście określam temat naszych rozważań.
- Zwołaliśmy Zgromadzenie, ponieważ nasza planeta ma poważne problemy; nasze istnienie i pradawny sposób życia są zagrożone. Dobrze, że się zebraliśmy, jest bowiem wiele rzeczy, które należy powiedzieć i których należy wysłuchać. Następują trzy kolejne etapy spotkania. Najpierw istoty rozmawiają między sobą, opowiadając o zmianach i trudnościach, których doświadczają w obecnych czasach.
- Skorupki moich jaj są teraz tak cienkie i kruche, że pękają, zanim moje młode są gotowe, aby się wykluć.
- Znajduję się w ciemnym, zatłoczonym miejscu, z dala od trawy. Stoję we własnych odchodach. Moje cielęta zostały mi odebrane, a do wymion podłączono mi zimne maszyny. Bez ustanku wołam moje młode. Gdzie teraz są? Co się z nimi stało?
- Jestem porostem i sprawiam, że skały zamieniają się w glebę. Pracowałem, gdy cofał się lodowiec, patrząc, jak inne formy życia pojawiały się i odchodziły. Myślałem, że nic nie powstrzyma mojej pracy, lecz teraz jestem zatruwany kwaśnymi deszczami.
Kolejny etap Zgromadzenia rozpoczyna się, gdy przemówi już większość istot; wówczas prowadzący zaprasza ludzi do środka. Ponieważ jest oczywiste, że pewien młody gatunek jest przyczyną wszystkich tych problemów, dlatego również i jego przedstawiciele powinni być obecni, aby usłyszeć wygłaszane świadectwa. Zatem po kilka naraz, istoty odkładają swoje maski i siadają na chwilę w środku kręgu jako ludzie. Inne formy życia zwracają się bezpośrednio do nich.
- Przez miliony lat wychowywaliśmy nasze młode, bogaci naszą mądrością i sposobem życia. Dziś nasze dni są policzone z powodu tego, co robicie. Dlatego choć przez chwilę posłuchajcie nas uważnie.
- Jestem Oposem. Czy widzicie moje ręce? Są podobne do waszych. Zostawiają ślady na miękkiej glebie, po których możecie poznać, którędy przechodziłem. A jaki ślad wy pozostawicie na Ziemi?
- Ludzie! Mówi do was Góra. Przez tysiące lat wasi przodkowie czcili moje święte miejsca. Teraz wy kopiecie i drążycie moje żyły w poszukiwaniu rud metali. Wycinacie doszczętnie moje lasy, odbierając mi możliwość zatrzymywania wody i powolnego jej oddawania. Czy widzicie zamulone rzeki? Powodzie? Jeżeli zniszczycie mnie, zniszczycie także i siebie.
Gdy po raz pierwszy siedziałam w środku jako człowiek w obecności innych form życia, czułam się zupełnie obnażona. Chciałam protestować. „Jestem inna od kierowników firm drzewnych i wydobywczych, od prezesów wielkich koncernów, od konsumentów uzależnionych od zakupów” – chciałam powiedzieć. „Jestem pełnym troski człowiekiem, medytuję, segreguję śmieci i nauczam głębokiej ekologii”.
Ponieważ jednak nie miałam prawa głosu, słowa te zaczęły opuszczać mój umysł. Wkrótce wydały mi się zupełnie niepotrzebne. Głęboka ekologia, która tak mnie pociągała swoją afirmacją naszych wspólnych więzi z innymi gatunkami, teraz zmusiła mnie do przyznania, że jestem głęboko osadzona w moim własnym gatunku. Jeżeli nawet jestem powiązana z dziką gęsią i porostem, to posiadam znacznie mocniejsze więzy ze spekulującymi inwestorami i uzależnionymi konsumentami. Narastające poczucie zbiorowej odpowiedzialności rugowało wszelkie poczucie moralnej bezkarności.
Następnie, razem z innymi, zajęłam miejsce na skraju kręgu, aby patrzeć i mówić z szerszej perspektywy. Wówczas mogłam zobaczyć, wyraźniej niż wcześniej, wyimaginowaną izolację, w której ludzie sądzą, że się znajdują, oraz strach i chciwość, które mogą nad nimi zapanować.
W trzecim etapie Zgromadzenia inne formy życia ofiarują ludziom podarunki. Widząc, że w dużym stopniu są zależne od ludzkości, chcą jej pomóc w pokonaniu wywołanego przez nią kryzysu. Jako prowadząca rytuał, rozpoczynam niekiedy ten etap słowami: „Wielu ludzi zdaje sobie teraz sprawę ze spowodowanych przez siebie zniszczeń. Czują się przytłoczeni i bezsilni w obliczu sił, które wyzwolili. Jednak nasz los spoczywa w ich rękach. O, bratnie istoty, jakich umiejętności możemy im użyczyć?”. Po tym zaproszeniu istoty ze Zgromadzenia zaczynają spontanicznie użyczać swoich szczególnych właściwości i umiejętności.
- Ja, Porost, pracuję powoli, bardzo powoli. Czas jest moim sprzymierzeńcem. Oto co ofiaruję wam, ludziom: cierpliwość i wytrwałość.
- Ja, Kondor, daję wam moje bystre, dalekowzroczne oko. Wykorzystajcie je, aby patrzeć poza wasze codzienne problemy i zwracając uwagę na to, co dostrzegacie, planować.
Jedna po drugiej, istoty udzielają swoich szczególnych darów ludziom zgromadzonym pośrodku. Po przemówieniu, każda istota pozostawia swoją maskę na zewnątrz kręgu i dołącza do zebranych w środku ludzi, otrzymując kolejne dary.
- Jako Góra udzielam wam, ludziom, mojej trwałości i głębokiego pokoju. Przyjdźcie do mnie, aby odpocząć, aby marzyć. Bez marzeń utracicie waszą wizję i nadzieję. Przychodźcie również po moją siłę i stałość zawsze, kiedy ich potrzebujecie.
- Jako Liść chciałbym uwolnić Was, ludzi, od lęku przed śmiercią. Moje opadanie, kruszenie się i rozkład umożliwia nowy wzrost. Gdybyście mniej bali się śmierci, mielibyście więcej chęci do życia.
Dary te znajdują się już wewnątrz ludzkiej duszy niczym zasiane tam ziarna – w przeciwnym razie nie mogłyby zostać wypowiedziane. Wyrażenie ich przynosi poczucie całości i radosnej siły. Po udzieleniu wszystkich darów Zgromadzenie Wszystkich Istot jest formalnie zakończone. Często następują wówczas śpiewy, granie na bębnach i pełne radości tańce, wyzwalające energię po długim czasie uważnego słuchania. Czasami członkowie grupy pozostają na miejscu, w ciszy przyswajając to, czego się właśnie dowiedzieli lub robiąc zapiski w pamiętnikach.
Zawsze pamiętamy, aby podziękować formom życia, które przez nas przemawiały oraz aby w odpowiedni sposób pozbyć się masek. Maski mogą zostać oficjalnie spalone, powieszone na drzewie lub ścianie bądź zabrane do domu jako pamiątki po rytuale. Czasami na koniec Zgromadzenia, gdy chcemy nadal reprezentować daną formę życia, wyobrażamy sobie, że wkładamy ludzkie maski, aby lepiej działać na jej rzecz po powrocie do świata dwunożnych istot.
Refleksje i stosowanie rytuału
Rytuały Zgromadzenia Wszystkich Istot, w których brałam udział osobiście, są już liczone w setkach. Nie ma niczego, na co mogłabym je zamienić – nic nie może się równać z tą mieszanką śmiechu, łez i pięknych słów, nic nie zastąpi wywołanego przez nie spontanicznego wglądu w procesy przyrodnicze. Czasem, gdy zaczynam odprawiać rytuał, obawiam się, że ludzie odrzucą go jako coś poniżej ich godności lub dziecinnego oraz że potraktują to jako stratę ich cennego czasu. Lecz za każdy razem, gdy z cichą pewnością kontynuuję, rezultat jest podobny. Czy to w Nebrasce, czy w Niemczech, Rosji lub Japonii ludzie wydają się gotowi i potrafią odejść od swojej ludzkiej roli, choćby na godzinę czy dwie, i udzielić głosu głębszej, bardziej pradawnej mądrości.
Jakość i skuteczność rytuałów bywa oczywiście bardzo różna. Osoba prowadząca nie musi przechodzić żadnego szkolenia ani „kontroli jakości”, dlatego czasem rytuały mogą być nieco rozwlekłe, rozmyte czy nawet nudne. Jednak generalnie prosty akt przyjęcia – czy choćby próby przyjęcia – tożsamości i perspektywy innej formy życia ma w sobie coś niepowtarzalnego. Jest to po prostu akt pokory i szczodrości. Odsuwa zarozumiałe ego z pozycji centralnej i rzuca nowe światło nawet na najprostsze elementy życia.
Teolog Thomas Berry w książce „The Dream of the Earth” stwierdza, że „osobowość szamańska”, która potrafi zrozumieć inne formy życia i przemawiać w ich imieniu, jest konieczna do naszego przetrwania. Pozwala wyzwolić się z antropocentryzmu naszej kultury i przerwać trans przemysłowej cywilizacji. Życiodajne moce od prapoczątku dziejów nadające kształt stworzeniu są wciąż w nas obecne, pisze Berry. Istnieją jako „akty głębokiej spontaniczności”, dostępne za pośrednictwem wyobraźni.
Zgromadzenie Wszystkich Istot pokazuje, że jest w stanie wzbudzić tę głęboką spontaniczność. Tu do obudzenia wewnętrznego szamana nie są potrzebne posty, narkotyki ani wytężone praktyki. Zgromadzenie nie odwołuje się do takich technik, jak chanelling czy shapeshifting ani do żadnych umiejętności poza moralną wyobraźnią. Wszystko, czego potrzeba, to czysta intencja; jest to jak otworzenie drzwi umysłu i przejście przez nie. Czasami ludzie doświadczają dobiegającego ich innego głosu, który nie jest w żaden sposób świadomie przez nich kształtowany. Nie jest to dziwne, zważywszy na bliskie powiązania tego rytuału z doświadczeniami szamańskimi.
Procesy opisane powyżej wymagają pewnego określonego, tylko temu poświęconego czasu – kilka godzin na sam rytualny krąg, cały dzień lub dwa na praktyki powiązane z nim. Powstały jednak i krótsze odmiany Zgromadzenia. W czasie mszy i uroczystości kościelnych stosowano wiele razy skrócone wersje Zgromadzenia Wszystkich Istot w miejsce kazania czy liturgii słowa. Zgromadzenie odbywało się również wiele razy w różnych miejscach jako urozmaicenie zajęć z edukacji ekologicznej zarówno w szkołach podstawowych, średnich, jak i na uniwersyteckich wydziałach architektury i urbanistyki, gdzie studenci przemawiali w imieniu fauny i flory dotkniętej przez tworzony przez nich projekt budowlany. W różnych krajach zainspirowani doświadczeniem Zgromadzenia obywatele brali udział w publicznych debatach poświęconych zagospodarowaniu odpadów, przemysłowi wydobywczemu, drzewnemu i innym projektom eksploatacyjnym. Z maskami czy bez, mówili z perspektywy innych form życia, które miały być dotknięte przez te projekty. Ludzie decydują się także reprezentować nasze bratnie gatunki w charakterze słuchaczy na spotkaniach lokalnych społeczności oraz biorąc udział w demonstracjach. Wszystkie te praktyki świadczą o gotowości do skutecznego przełamywania antropocentryzmu naszego społeczeństwa i stanowią wyraz naszej ekologicznej jaźni.
Joanna Macy
Tłumaczenie: Rafał Kotlicki
Współpraca: Jacek Majewski
Powyższy tekst powstał w roku 2002 i jest podsumowaniem doświadczeń autorki, która od lat prowadzi warsztaty Zgromadzenie Wszystkich Istot. Tekst pochodzi ze strony internetowej autorki (joannamacy.net). Przedruk za zgodą autorki, tytuł niniejszego przekładu pochodzi od redakcji DŻ.
Dr Joanna Macy jest ekofilozofem czerpiącym z buddyzmu i teorii systemów żywych. Jest autorką książek „World as Lover, World as Self” oraz „Mutual Casuality in Buddhism and General Systems Theory”.