Morświny, rybacy i naukowcy
Komisja Europejska wydała zakaz poławiania ryb na Bałtyku niektórymi rodzajami sieci. Decyzja ta ma pomóc w ochronieniu morświnów – jedynych waleni stale zasiedlających wody Morza Bałtyckiego (więcej o morświnach pisaliśmy w numerze wakacyjnym z ubiegłego roku). Zwierzęta te są zagrożone wyginięciem, znajdują się na Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych, chronią je: Konwencja Bońska, Berneńska, Helsińska i polskie prawo. Za jedną z przyczyn śmiertelności osobników tego gatunku uznaje się sieci służące do połowów łososi i troci. Decyzja KE miała pomóc w ochronie tego gatunku. Są jednak wątpliwości, czy tak się stanie...
Zakazane sieci służą do połowów ryb łososiowatych – troci i łososia. Zwie się je pławnicami i traktowane są jako jedno z zagrożeń dla tych morskich ssaków. Morświny wpadają w niewidoczne dla nich sieci, zaplątują się i giną podczas szamotaniny towarzyszącej próbie uwolnienia się z pułapki. Pławnice zagrażają nie tylko morświnom – to taki rodzaj sieci, który usidlając ryby, łowi także nurkujące ptaki oraz foki. Na całym świecie odchodzi się od stosowania takich metod połowowych, zastępując je rozwiązaniami mniej szkodliwymi dla ekosystemu wodnego i jego mieszkańców. Nie bez znaczenia jest także niwelowanie zanieczyszczeń w morzu oraz hałasu pod wodą.
Komisja Europejska od roku 2008 wprowadzi na Bałtyku całkowity zakaz połowów przy użyciu dryfujących zestawów pławnic. Zamiast nich rybacy mogą używać m.in. specjalnego rodzaju zestawów sznurów haczykowych – zwanych taklami. Metoda ta jest starsza niż pławnice i daje na rynek lepszą jakościowo rybę, gdyż nie zniszczoną uciskiem sieci. Była to metoda kiedyś powszechnie używana i jest przez część kutrów stosowana także obecnie (szczególnie zimą). KE w celu umożliwienia rybakom przystosowania się do nowych zasad połowu postanowiła, iż do momentu wejścia w życie całości jej decyzji mają obowiązywać tylko częściowe ograniczenia, które stopniowo będą umniejszać szkodliwe oddziaływanie dryfujących pławnic. Zalecono na przykład montowanie na sieciach odstraszaczy akustycznych, mających płoszyć walenie i chronić je przed zaplątaniem. Ale do tego są zobowiązani wyłącznie rybacy łowiący w zachodniej części Bałtyku na wodach Danii, Szwecji i Niemiec.
Decyzja KE wywołała burzę wśród naukowców i polskich rybaków. Nowe zasady rybacy uważają za zamach na ich miejsca pracy. Z połowów łososi i troci utrzymuje się w Polsce ok. 40 kutrów, kilkadziesiąt mniejszych łodzi (nie używających jednak takich narzędzi połowowych) czerpie przynajmniej część dochodów z poławiania tych ryb innymi metodami. Niektóre kutry nie są przystosowane do połowów przy pomocy takli i dostosowanie do tej metody będzie wymagało sporych nakładów finansowych. Ale to nie koniec problemu – rybacy twierdzą, że nowa metoda poławiania łososi nie pozwoli na zrealizowanie limitów połowowych, gdyż taklami można łowić tę rybę tylko przez półtora miesiąca w roku. Dlatego też protestują przeciwko takiej decyzji.
Sznurami haczykowymi jest jednak łatwiej penetrować toń wody w poszukiwaniu ryby, są też mniejsze straty w przypadku kolizji ze statkami i okrętami, które dość często niszczyły kadłubami i śrubami drogie, parokilometrowe zestawy pławnicowe. Limit połowów łososia wyłowić też nie jest trudno. Wielu łowi go znacznie więcej niż jest to wymagane licencją. W tym roku (2004) na jeden polski kuter przypada limit zaledwie ok. 600 łososi, a na wszystkie małe łódki – 2000 szt.
Rybacy twierdzą, że przypadki śmierci morświnów w wyniku zaplątania się w pławnicach są sporadyczne. Zarzucają oni naukowcom ze Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego fałszowanie wyników badań. Prezes Krajowej Izby Rybackiej Maciej Dlouhy sugeruje nawet, że za takim stanowiskiem stoi lobby hodowców łososia, któremu na rękę jest zniszczenie konkurencji w postaci rybaków poławiających ten gatunek na morzu. Jego zdaniem, znane są tylko trzy przypadki zaplątania się morświnów w pławnice w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.
O komentarz do takich wypowiedzi poprosiliśmy dr. Krzysztofa E. Skórę ze wspomnianej placówki naukowej. Dr Skóra tak odpowiada na zarzuty prezesa Krajowej Izby Rybackiej: „Pan Dlouhy znany jest z emocjonalnych wypowiedzi, w których mija się z prawdą. Ma to miejsce i tym razem. Zarzut o fałszowaniu wyników badań przez naukowców jest pomówieniem i dążymy do publicznego sprostowania tego faktu. Poza tym, pan Dlouhy, mówiąc o trzech przypadkach zaplątania się morświna w sieci, nieporadnie cytuje zasłyszane prawdopodobnie wyniki naszych badań i analiz, które wcześniej przekazywaliśmy zainteresowanym rybakom. Nawiasem mówiąc, pan Dlouhy do niedawna głosił, że morświny w Bałtyku są plagą”.
Choć niektórym rybakom i ich reprezentantom trudno w to uwierzyć, to naukowcy ze wspomnianej placówki też decyzję KE uznają za nietrafną. Twierdzą oni (zresztą już od dawna), że to nie te sieci (pławnice) są na Bałtyku głównym zagrożeniem dla morświnów. Iwona Kuklik ze Stacji Morskiej UG wskazuje na wyniki badań mówiących, że główną przyczyną śmiertelności tych ssaków nie są pławnice, stawiane na pełnym morzu, lecz krótkie kotwiczone sieci, usytuowane w pobliżu brzegów, w Polsce zwłaszcza na wodach Zatoki Puckiej, będącej jednym z najważniejszych akwenów dla morświnów w naszej strefie Bałtyku. Morświny żerują w wodach przybrzeżnych i właśnie tam giną, zaplątując się w sieci. W ciągu roku w Polsce wpada w sieci 5-6 tych zwierząt, podczas gdy w ciągu ostatnich 15 lat nie zgłoszono żadnego przypadku śmierci morświna wskutek używania długich, dryfujących zestawów pławnic stosowanych na pełnym morzu.
Dr Krzysztof E. Skóra twierdzi, że polscy rybacy sami są winni, gdyż wcześniej ich reprezentanci odmawiali poważnych rozmów i nie uczestniczyli aktywnie w spotkaniach organizowanych przez Sekretariat ASCOBANS – Agreement on the Conservation of Small Cetaceans in the Baltic and North Seas, czyli Porozumienia o ochronie małych waleni Bałtyku i Morza Północnego (ratyfikowanego przez Polskę w roku 1995 w ramach zobowiązań wynikających z Konwencji Bońskiej). Nie posiadając stosownej wiedzy, nie potrafili się więc skutecznie bronić, ani wykorzystać argumentów naukowców ze Stacji Morskiej UG do przekonania Komisji Europejskiej, że nie jest konieczne stosowanie tak drastycznych rozwiązań. Dr Skóra uważa, że w miejscach wysokiej śmiertelności morświnów (np. na Zatoce Puckiej) najpierw należy zastosować system hydroakustycznego monitoringu przemieszczania się tych waleni. Uzyskawszy wiedzę o okresach ich występowania można sięgnąć po metody ograniczające czasowo dostęp rybaków (stosując prawo) lub morświnów (stosując akustyczne odstraszacze) do tego miejsca.
Stworzony pod auspicjami Komitetu Doradczego ASCOBANS, przez ekspertów z różnych dziedzin, „Plan odtworzenia i ochrony bałtyckiej populacji morświnów” zaleca stosowanie różnych metod, uwzględniających lokalne warunki przyrodnicze, najistotniejsze interesy rybołówstwa i zawsze aktualny stan wiedzy dotyczącej problemu. Jedną z metod jest wprawdzie ograniczenie stosowania pławnic, ich długości oraz czasu pozostawania w wodzie, ale tylko tam, gdzie udokumentowane jest występowanie przyłowu morświnów. Inną metodą nie naruszającą interesów rybołówstwa jest wprowadzanie akustycznych systemów odstraszania.
Plan ASCOBANS zakłada, że ciężar finansowania takich działań nie będzie przerzucony wyłącznie na rybaków i że będzie zagwarantowana im pomoc. Formy mogą być podobne do tych, jakie państwo stosuje w imię ochrony środowiska czy zagrożonych gatunków lądowych.
Komentując całą sytuację, dr Krzysztof Skóra mówi: „Sytuacja bałtyckich morświnów oraz sposób podejmowania decyzji w Unii Europejskiej pokazują, że jeśli rybacy nie zmienią swoich reprezentantów na bardziej kompetentnych, śledzących fachową literaturę, potrafiących bronić ich racji na forach międzynarodowych (także w języku angielskim), a jednocześnie szanujących prawo i deklaracje międzynarodowe (np. „Kodeks odpowiedzialnego rybołówstwa FAO”), to nie poradzą sobie z problemem coraz bardziej wyeksploatowanych zasobów ryb. Ekolodzy chroniąc przyrodę chcieliby im pomóc, racjonalizując sposoby i zakres eksploatacji zasobów morza, które powinny być trwałą i pewną podstawą rybackiego dobrobytu. Morze nadal może nas żywić i bogacić – ale uczciwość wobec jego praw jest tego niezbędnym warunkiem”.
Decyzja KE wywołała agresję rybaków, frustrację wśród naukowców, ale nie polepszyła sytuacji morświnów.
Roksana Knippe
Niniejszy dokument (wkładka „Dzika Polska”) został opublikowany dzięki pomocy finansowej Unii Europejskiej. Za treść tego dokumentu odpowiada Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają w żadnym razie oficjalnego stanowiska Unii Europejskiej.